Język przyszłości

Michał Ochnik z bloga Mistycyzm Popkulturowy zwrócił w jednej z niedawnych notek uwagę na fakt, że w startrekowej utopii, którą jest "The Next Generation", każdy z członków załogi Enterprise realizuje się artystycznie w co najmniej jednej dziedzinie. Oprócz ukończenia Gwiezdnej Akademii, co z pewnością wymagało poważnych umiejętności z zakresu STEM (akronim od "science, technology, engineering, and mathematics"), bohaterowie mieli czas, by nauczyć się grać na puzonie bądź brać udział w przedstawieniach na scenie. Ba, zakładam, że zajęcia artystyczne, jako rozwijające myślenie, wspomagające empatię oraz socjalizujące, były częścią akademickiego sylabusa dla potencjalnych członków floty Federacji.




Tymczasem w XXI wieku szkoła podstawowa w jednym z większych śląskich miast (z wielkimi tradycjami technologicznymi oraz politechniką) zorganizowała akcję promującą bezpieczny internet pod nazwą "Internet - przyjaciel czy wróg?" Jest obowiązkowy konkurs plastyczny, projekcja filmu o cyberprzemocy oraz warsztaty ruchowe zorganizowane we współpracy z lokalną  szkołą tańca. Brzmi to wszystko fantastycznie, ale nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się do jednej rzeczy: otóż warsztaty były promowane hasłem "Jeśli nie komputer to co? Ruch jako sposób na spędzanie wolnego czasu", co moim zdaniem stawia je w opozycji do technologii, sugerując, że jedna z form spędzania wolnego czasu jest lepsza od drugiej, podczas gdy powinny być równoważne oraz zbilansowane w życiu młodego człowieka.


Daleka jestem od zakładania złej woli organizatorek akcji. Zagrożenia płynące z internetu są ważkie i równie ważna jest ich profilaktyka. Jednak problemem współczesnej polskiej edukacji jest ignorowanie oczywistości: młode pokolenie żyje zanurzone w technologii. Zamiast zawracania kijem Wisły, do czego można porównać większość akcji związanych z komputerami i internetem w szkołach podstawowych i stawiania korzystania z internet w jednym rzędzie z uzależnieniami od tytoniu, alkoholu oraz narktotyków, może lepiej byłoby podążyć za młodzieżą i wykorzystać ich entuzjazm oraz obeznanie z technologiami do konstruktywnej nauki?


Mój siedmioletni syn do dziś pyta o Google Doodle z grudnia zeszłego roku, w którym użytkownik tak kierował królikiem, by ten zjadł wszystkie marchewki. Dla niego to zabawa - dla mnie pierwsze próby kodowania i inwestycja w przyszłość zawodową. 71% nowych, nieobsadzonych stanowisk w firmach STEMowych to stanowiska programistyczne. Szacuje się, że w najbliższych latach będzie brakowało setek tysięcy programistów na rynku, bowiem nie ma na świecie branży rozwijającej się szybciej niż IT.


Czy więc w interesie nowoczesnych państw leży zniechęcanie dzieci do używania komputerów i internet czy wręcz przeciwnie? Szejk Mohammad z Emiratów Arabskich zna odpowiedź na to pytanie. W zeszłym roku uruchomił inicjatywę "One Million Arab Coders", by promować zainteresowanie młodych ludzi (a ci w Emiratach stanowią 50% społeczeństwa) nauką języków programowania. Singapur, Cypr, Anglia i Estonia włączyły naukę kodowania do program nauczania w szkołach państwowych. W Polsce jednak brakuje nauczycieli informatyki w szkołach podstawowych, którzy stworzyliby własne programy wykraczające poza przyswajanie wiedzy o plikach i folderach. Nie ma też żadnych planów Ministerstwa Edukacji w tym temacie.


Tymczasem firmy informatyczne już odkryły, że brakuje im pracowników. Wiekszość z nich uruchomiła programy dla studentów i aktywnie pozyskuje talenty. Na szczęście dla tych z nas, którzy etap edukacji sformalizowanej mają już za sobą, a chcieliby się przekwalifikować, jest również spory wybór szkoleń oferowanych przez organizacje non-profit szerzące naukę języków programowania. Dla tych najbardziej zmotywowanych istnieją płatne bootcampy koderskie, gwarantujące zatrudnienie po zakończeniu kursu. Brak jednak jednolitej polityki państwa w tym zakresie, zwłaszcza dotyczącej najmłodszych użytkowników komputerów, nad czym ubolewam. Brakuje  świadomości wśród uczniów i nauczycieli.


Ale na początek przestańmy przeciwstawiać aktywność artystyczną technologii. W innym wypadku nigdy nie dotrzemy tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.