Udało mi się wyrwać w tym tygodniu do kina i zamiast pójść na "Batmana" (zobaczę go w weekend, może, taki jest plan w każdym bądź razie), wybraliśmy się na "Madagaskar 3", którego dwóch pierwszych części jestem ogromną wielbicielką (zwłaszcza drugiej, był taki czas, kiedy oglądałam ją praktycznie w kółko). Miałam w planach pisanie recenzji, ale właściwie nie ma z czego; to przyjemny film, trochę nie mający pomysłu na siebie (czego najlepszym dowodem pierwszy pokaz cyrku do piosenki "Fireworks" Katy Perry, który mnie po prostu znudził swoją obliczoną na 3D psychodelą), z papierowymi postaciami i trochę zleżałymi dowcipami - a może ja po prostu nie znoszę cyrku i odbiło się to na mojej ogólnej opinii. Dla mnie to najsłabsza część cyklu: miło się go ogląda i równie miło o nim zapomina, oprócz małego zdenerwowania z uwagi na fakt, że najwyraźniej teraz Francuzi też mogą służyć w Legii Cudzoziemskiej (mogą? nie mogą? nie chce mi się sprawdzać).
W związku z tym dziś o czymś trochę innym, ale pośrednio związanym z madagaskarskim cyklem.
W popkulturze funkcjonuje taki termin "breakout character" (przeze mnie dosyć luźno tłumaczony na potrzeby tego posta jako "bohater kradnący" - w domyśle show), a oznaczający postać zaplanowaną przez twórców jako drugoplanowa, która jednak wybija się (zwykle dzięki zainteresowaniu fanów, czasem dzięki urokowi odtwarzającego ją aktora/aktorki) ponad resztę bohaterów i staje się najbardziej rozpoznawalną częścią składową danego dzieła. Najłatwiej wyjaśnić to na przykładach, więc dzisiejszy wpis będzie w punktach. Gotowi?
1. Wszyscy dobrze wiemy, że Batman jest bardzo analno-retentywnym bohaterem, który najbardziej lubi podążać utartymi ścieżkami, a każdy odchył od obranej rutyny przyprawia go o potworne migreny (a przynajmniej ja zawsze odnosiłam takie wrażenie czytając komiksy). Nic więc dziwnego, że jednym z najbardziej interesujących przeciwników jest Joker, który ze swoją nieprzewidywalnością znajduje się na drugim końcu skali (i można nie lubić filmów Nolana, ale akurat tę całkowitą chaotyczność postaci oddał znakomicie). Mało kto wie jednak, że Joker nigdy nie był planowany jako główny adwersarz Człowieka-Nietoperza - miał umrzeć po swoim drugim występie. Jeden z redaktorów DC dostrzegł jednak potencjał postaci i poprosił o dorysowanie kadru, który sugerował, że Joker przeżył. Z czasem nasz villain stał się jedną z najbardziej rozpoznawanych postaci komiksowych i chyba nikt nie jest już w stanie wyobrazić sobie uniwersum DC bez kultowego "The Killing Joke".
2. Pozostając w sferze komiksu jeszcze przez dłuższą chwilę, pozwolę sobie zadać wam pytanie, drodzy czytelnicy: kto jest najbardziej rozpoznawaną postacią z "Fistaszków"? Snoopy oczywiście. Każdy tego psa bezbłędnie rozpoznaje. Ale Charles Schulz na początku rysował komiksy o Charliem Brownie, który w zamierzeniu miał trochę przypominać Calvina z "Calvina i Hobbesa", ale szybko okazało się, że jest melancholikiem, któremu właściwie nic się nie udaje w życiu. Snoopy natomiast ewoluował w drugą stronę: najpierw dostał dymki dialogowe, a potem mało zwierzęcą osobowość, w końcu ambicje powieściopisarskie.
3. Kolejne pytanie: kto kojarzy Thunderbirda (postać z Marvela, nie program pocztowy)? No właśnie. A okazuje się, że jest to postać, przez którą o mały włos nie został uśmiercony na amen Wolverine - uznano bowiem, że mają zbyt podobne umiejętności i należałoby by się jednego z nich pozbyć. Padło na Logana, który wtedy już nie był przeciwnikiem Hulka, tylko pobocznym członkiem X-Menów. Jego popularność jednak wzrastała stopniowo i w końcu stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci z universum Marvela (głównie dzięki swej ujmującej osobowości).
4. Cedro napisał ostatnio bardzo ciekawą obronę Mary-Jane Watson, która została wprowadzona jako rywalka Gwen Stacy, ale szybko okazało się, że jest ciekawszą postacią, którą polubiło szerokie grono fanów - i teraz trudno wyobrazić sobie Spider-Mana bez jego rudowłosej dziewczyny z ambicjami aktorskimi.
5. Wszyscy się zgadzamy, że "Sandman" jest jedną z najlepszych serii komiksowych, jakie kiedykolwiek zostały stworzone, i wszyscy się zgadzamy, że tytułowy bohater może i jest postacią tragiczną, ale też ogromnym bucem. Na szczęście ma też starszą siostrę, Śmierć, która stara się go utrzymać w ryzach. Pojawiająca się pod postacią młodej, bladej dziewczyny z krzyżem ankh na szyi i specyficznym makijażem oczu postać szybko stała się ulubienicą czytelników i oprócz dwóch własnych serii komiksowych (i mangi, nie zapominajmy o mandze) pojawia się gościnnie w innych seriach DC.
6. Najbardziej oczywistym przykładem bohatera kradnącego jest oczywiście kapitan Jack Sparrow - historia Elizabeth i Willa już się zakończyła, a on nadal występuje w filmach. Zaplanowany był jednak jako postać drugoplanowa, typowy comic relief, a Verbinski, patrząc na obraną przez Johnny'ego Deppa kreację postaci obawiał się nawet, że pogrąży on cały film swoimi przerysowanymi manieryzmami. Choć osiągnął sukces, Depp niestety został zdetronizowany jako idol swoich własnych dzieci przez Iron Mana...
7. ... o którym nie wspominam bez powodu, bo kolejny bohater pojawił się po raz pierwszy właśnie w filmie Jona Favreau z 2008 roku. Mowa to o agencie S.H.I.E.L.D. Philu Coulsonie. Na początku jest nieco nieśmiałym pracownikiem biurowym w źle dobranym garniturze, ale z czasem okazuje się, że jest bardzo niebezpieczny, zwłaszcza jeśli chodzi o podstępną kradzież sympatii fanów. Oprócz pojawiania się w filmach z Phase One zaliczył też występy w serialach animowanych.
8. Nie będąc sama fanką "Supernatural", trochę nie bardzo wiem, o czym piszę w tym paragrafie, bowiem całą swą wiedzę czerpię z tumblra. Choć pojawił się na początku czwartej serii jako postać drugoplanowa, planowana na sześć odcinków, szybko zdobył sympatię fanów i został promowany do postaci pierwszoplanowej. Mowa tu oczywiście o Castielu, zupełnie nieprzystosowanym do życia na Ziemi aniele w prochowcu. Co ciekawe, równie dużą popularnością jak Castiel cieszy się odtwórca jego roli, Misha Collins.
9. Teraz jedna z ciekawszych postaci, które nie były planowane jako pierwszoplanowe, a mnie trudno to sobie wyobrazić. Mowa tu o doktorze Sheldonie Cooperze z serialu komediowego "The Big Bang Theory". Podobno miał on opowiadać o perypetiach sercowych Leonarda Hofstadtera, a Sheldon miał być tylko upierdliwym współlokatorem. Na szczęście koncepcję zmieniono, bowiem gdyby nie Jim Parsons wybijający się ze swoim niewątpliwym talentem komediowym ponad resztę obsady, serial byłby zdecydowanie mniej zabawny.
10. Podobnie skonstruowaną postacią jest Abed Nadir z serialu "Community", który zaczęłam oglądać, ale zupełnie mnie nie wciągnął. Choć początkowo produkcja skupiała się na perypetiach Jeffa Wingera, szybko okazało się, że to Abed jest ulubieńcem fanów. Szczyt jego popularności przypadł oczywiście na "Inspectora Spacetime'a", czyli fikcyjny serial brytyjski, mocno inspirowany "Dcotorem Who", bo Abed jest geekiem (podobnie jak Sheldon) i pokazuje to na każdym kroku. Jest też jedynym nie-białym bohaterem na tej liście.
11. Lista jednak nie składa się tylko z ludzi i zwierząt, nie jestem bowiem gatunkistką. Jednym z najbardziej spektakularnych sukcesów w kategorii "stealing the show" może pochwalić się Spike z "Buffy", który po zakończeniu emisji przeszedł do spin-offu "Angel". Prawdopodobnie sporą rolę odegrał w tej materii jego sarkazm.
12. Choć porzuciłam oglądanie "How I Met Your Mother" w okolicach drugiego sezonu, jak fanka Neila Patricka Harrisa świadoma jestem tego, że postać uzależnionego od garniturów Barneya Stinsona szybko stała się ulubieńcem fanów - co trudne nie było, konkurencji w kategorii postaci męskich nie miał (może ma teraz, gdy występuje Kal Penn), bo inni bohaterowie są koszmarnie irytujący, co jest o tyle zabawne, że w zamierzeniu irytujący miał być właśnie Barney.
13. Poprzedni przykład dosyć wyraźnie pokazuje, że nawet w sytuacji, gdy mamy bohatera zbiorowego, relatywnie łatwo jest wybić się utalentowanemu aktorowi, który dostanie dobre linie dialogowe. Podobnym przykładem jest tutaj Stiles Stilinski z "Teen Wolfa" (nie sądziliście chyba, że uda mi się napisać posta bez nawiązania do "Teen Wolfa", prawda?), który jest ulubieńcem fanów i obsady i dostaje najlepsze onelinery (w czym przypomina trochę wspomnianego wcześniej Spike'a). Duża w tym zasługa Dylana O'Briena, dla którego rola Stiles jest debiutem ekranowym (no, prawie).
14. Na pewno natomiast rola Kurta Hummela w "Glee" była debiutem Chrisa Colfera. W czasach, gdy serial był jeszcze dobry, stworzono tę postać specjalnie dla niego. Z czasem Kurt zyskiwał coraz więcej czasu antenowego i wybił się na jedną z ulubionych postaci w tej imponująco wielkiej obsadzie jakże zmarnowanego serialu.
15. Zaczęłam od "Madagaskaru" i na "Madagaskarze" skończę (metaforycznie oczywiście, bo w podróż się nie wybieram). Prawda jest bowiem taka, że jak wszyscy widzowie oglądam te filmy głównie dla pingwinów. Polubiłam ich w pierwszej odsłonie serii, pokochałam w "Christmas Caper", oszalałam na punkcie serialu. Pingwiny znajdują w mojej Mozilla Personas, w moim awatarze użytkownika, na komplecie biżuterii wykonanym przez pewną znaną autorkę fantasy na zamówienie mojego teścia (który jest fanem króla Juliana, pfff) oraz na plakacie, który kupiłam pod pretekstem dekorowania pokoju syna, ale nikt się na to nie nabrał.
A czy wam przychodzą na myśl jakieś inne przykłady "bohatera kradnącego"?
Nie wiem czy oglądałaś "The Fades"?
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemny serial, w którym mamy głównego bohatera - nastolatka Paula (Iain De Caestecker), mocno wyalienowanego nerda i jego kumpla, jeszcze bardziej wyalienowanego nerda Maca (Daniel Kaluuya).
Paul nagle zaczyna widzieć martwych, którzy zostali uwięzieni na Ziemi i okazuje się również, że ciąży na nim odpowiedzialność za los świata.
Bierze to wszystko bardzo poważnie do serca (kto by nie wziął), natomiast jego kumpel swoim ironicznym humorem, świetnymi tekstami dotyczącymi szeroko pojętej popkultury oraz dorastania, sprawia, że ten Paul staje się mniej mdły. Zdecydowanie wolałem sceny, w których występował Mac.
Jak dla mnie typowy bohater kradnący.
Szkoda, że BBC anulowało serial po pierwszym sezonie, choć miał dość przyzwoitą oglądalność.
Pierwsze słyszę o "The Fades", ale relacja pomiędzy głównym bohaterem a jego najlepszym przyjacielem jest dokładnie taka sama jak w "Teen Wolfie" - to chyba dosyć popularny schemat, występował też w "American Pie", tylko poziom inteligencji kumpla był zdecydowanie niższy. Dobry przykład swoją drogą, a serialem muszę się zainteresować bliżej.
UsuńZachęcam. Interesujący, choć momentami naiwny, ale oglądało się go bardzo dobrze.
UsuńDopiszę go sobie do listy. :D
UsuńDopisz, dopisz, a nawet obejrzyj, Rusty ;) Warto. Ja chyba nawet o tym serialu pisałam (???). Dzień, w którym sprawdzałam kiedy drugi sezon, a okazało się, że skasowali, wpędził mnie w depresję ;_;
UsuńWłaśnie pierwsze słyszę, a wygląda interesująco - a chyba pamiętałabym, że o nim wspominałaś.
UsuńXD Co innego zaprzątnęło Twoje myśli: http://miho-kw.livejournal.com/81674.html?thread=424458
UsuńNo tak, Flawia, to u mnie niemała obsesja, sama przyznasz. :D Teraz czekam na polskie tłumaczenie czwartego tomu i oczywiście wydawnictwo znowu daje ciała. Mogłabym przeczytać oryginał, ale po scenie z piecem z tomu trzeciego zdecydowanie nie chcę.
UsuńMam tak samo. Czekam, bo boję się, że czytając w oryginale coś zgubię. Z tego samego powodu nie czytam dalszych losów T. Next. Wciąż się łudzę, że ktoś to u nas znowu wyda, w całości.
UsuńJa mam wszystko do "First Among Sequels", ale też nie czytam z jakiegoś powodu - lubię polskie wydanie tych dwóch tomów. Natomiast z Flawią nie mam problemu ze zrozumieniem, ale po prostu uważam, że tłumacz wybitnie się stara i lektura polskiej wersji jest zdecydowanie bardziej ciekawa niż oryginału.
UsuńNie wypada ponoć linkować do siebie ale kiedyś poczyniłam podobne obserwacje w ramach ówcześnie oglądanych seriali: http://zpopk.blox.pl/2011/07/Przepraszam-ale-to-moj-show-czyli-telewizyjna.html#axzz23oLwezhj . Ogólnie uważam że Han Solo w Star Wars to jeden z wybitniejszych przykładów bohatera kradnącego. A ostatnio Barney w HIMYM
OdpowiedzUsuńAch, pamiętam ten wpis. I Han Solo, czemu mi nie przyszedł do głowy podczas pisania notki, rewelacyjny przykład. A True Blood nie oglądam: próbowałam, podobał mi się klimat, ale irytowali bohaterowie - natomiast trudno nie zauważyć fangirlowania młodego Skarsgaarda, Cyda mu się też nie oparła (ja osobiście wolę Stellana). Gossip Girl nawet nie zamierzam próbować oglądać, brrr, ale to dwa kolejne przykłady.
UsuńJa już porzuciłam True Blood - przeszedł granicę głupoty (choć od czasu kiedy zobaczyłam młodego Skarsgaarda twarzą w twarz fanowanie nie chce mnie opuścić). Natomiast Gossip Girl to już od dawna tylko jednym okiem :)
OdpowiedzUsuńHeh, ja tak mam z "Glee". Ciągle nie zdecydowałam, czy zamierzam oglądać czwarty sezon, czy nie.
UsuńNie do końca zgodzę się z Twoimi niektórymi typami. Ale może to kwestia tego, że trochę inaczej rozumiem bohatera kradnącego...? Na przykład Mary Jane: nie liczę jej jako bohaterki kradnącej, bo mimo wszystko - chociaż kogoś tam wysiudała "z posady", to przecież Spiderman wciąż jest głównym bohaterem i nie wydaje mi się, żeby jego dziewczyna go jakoś przyćmiła. Jest ważna, okej - ale nie ukradła show. :)
OdpowiedzUsuńW przeciwieństwie do Pingwinów, Sheldona, Jokera (choć Batman w ogóle ma tak, że jego przeciwnicy są ciekawsi od niego... no, ale bo to tylko taki mój defekt^^), Barneya i wielu innych. :)
Dla mnie momentami o bycie takim kradziejem ocierał się Cassidy z "Kaznodziei", ale tytułowy bohater jakoś tam jednak dziarsko dawał radę.
Zawsze jak mowa o czymś takim, nasuwa mi się "Once upon a time in Mexico" - czyli ostatnia część trylogii o El Mariachim (przy odmianie rodzajnik też powinien być odmieniony, prawda...? Dobra, kij z tym, o hiszpańskiej gramatyce pojęcie mam żadne :P ), gdzie niby głównym bohaterem jest Banderas, ale - niestety dla niego - wprowadzono jeszcze agenta CIA, granego przez Deppa. I nawet abstrahując od samego Deppa, którego można lubić lub nie, po prostu agent Sands absolutnie zmiata konkurencję. Ukradł film w całości. Przynajmniej w moim odbiorze.
Masz właściwie rację z Mary-Jane (choć wysiudała Gwen Stacy), nadal Peter Parker jest główną postacią, ale trochę trudno sobie wyobrazić go bez niej. Chciałam jednak koniecznie jakąś kobietę mieć na liście (potem mi dopiero Śmierć przyszła do głowy). Co zabawne, dokładnie z tego powodu nie umieściłam na liście Eli Golda z "The Good Wife" - choć jest ulubieńcem fanów, serial nadal koncentruje się na perypetiach Alicii.
UsuńCassidy owszem, się ocierał, bo miał do siebie dystans. Nie mówiąc juz o tym, ze był comic reliefem, a takie postaci są predestynowane do "kradzieży", zwłaszcza, jak potem odkrywasz tragiczne backstory.
A filmu nie widziałam, warto?
Jeśli lubisz Rodrigueza i/lub masz sentyment do "El Mariachi" i/lub "Desperado", to tak. Ale jeśli nie, to można sobie darować. Film bardzo... no cóż, Rodriguezowy, więc biegają, strzelają, typowo meksykańskie krajobrazy - no i Sands, który jest uberwszystko. ;) Znaczy ja wiem, wiem, u Rodrigueza wszyscy bohaterowie są uber i epiccy. Ale Desperado w porównaniu z Sandsem to takie smętne ciepłe kluchy. ;]
UsuńCo do Cassidy'ego - co racja to racja. :)
Ua, Desperado to smętne kluchy? Zainteresowałaś mnie tym filmem, choć chyba nie na tyle, by specjalnie szukać. Ale pewnie kiedyś przy okazji zobaczę.
UsuńMnie generalnie nic własnego do głowy nie przychodzi, ale chcę tylko powiedzieć, że dokładnie wczoraj czytałam na TV Tropes o breakout characters :P Poszłam śladem czytania wszystkiego co było na Wikipedii o Spike'u...
OdpowiedzUsuńObssessing much? :D Ale to dobry obiekt uczuć, Spike znaczy się. A jakie przykłady podaje TV Tropes?
UsuńZ tych bardziej kojarzonych przeze mnie: Timon i Pumbaa, Kot w Butach ze "Shreka", Smerfy, Jay i Cichy Bob, Janitor ze "Scrubs", Castiel, Xena, Loki i Coulson :D
UsuńWłaśnie czytam cały wpis. Shaoran Li z "Card Captro Sakura", w ogóle na niego nie wpadłam, a przecież swego czasu go uwielbiałam. Jay i Cichy Bob, no tak, oczywista sprawa. Nie wspominam nawet o Jacku Harknessie, bo mi głupio, że o nim zapomniałam (ale ja go nie lubię). Chiana z "Farscape", ale jej też nie lubię. I Chun Li!
UsuńW "Ostrym dyżurze" przez pewien czas kradł Clooney, w "Chirurgach" Christina (przez pewien czas pomagała jej Bailey), w "Scrubs" Cox, Xena najpierw przyćmiła Herkulesa, a potem nawet widownię mu zabrała.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre przykłady, choć widziałam tylko kawałki ER i Xeny.
UsuńOch, Xena! To była bohaterka przez wielkie "B". Uwielbiałam ten serial. Może tylko ostatni sezon był jak dla mnie zbyt dziwny, ale totalnie jeden z najlepszych seriali o kobietach. I leciał na Polsacie!
UsuńCastiel mimo tego, ze ma stada fanek, nie wybija sie ponad wlasciwych bohaterow serialu (tzn., braci W.). Supernatural ma dar wielu ciekawych postaci drugoplanowych z wlasnymi czasem fandomami (Crowley), ale mimo wszystko od poczatku do teraz mamy stala dwojke wlasciwych "gwiazd".
OdpowiedzUsuńJak już pisałam, nie oglądam SPN, więc trudno mi dyskutować, ale Castiel nie był planowany jako jedna z głównych postaci - a pojawia się już trzeci sezon i sporo plot arców dotyczy właśnie jego.
Usuń(Crowley natomiast to jeszcze inna sprawa, bo to Mark Sheppard, więc instytucja sama w sobie, jeśli chodzi o granie w serialach fantastycznych.)
Tak sobie wertuję tego bloga i nagle przyszła mi do głowy taka oczywista oczywistość- wyobraża sobie ktoś Disney'owskiego "Herkulesa" bez Hadesa? To chyba jest bohater kradnący ^^
OdpowiedzUsuńNie widziałam Herkulesa, ale wertowanie bloga jest jak najbardziej pożądane. :D
Usuń