Monster High - demoniczne zabawki?

FGttG nie jest pomyślany jako blog ideologiczny, tylko popkulturowy, dlatego pewnych tematów nigdy tu nie poruszam; nie tykam polityki, religii i ogólnie pojętych kwestii światopoglądowych. Ale czasami człowiek zmuszony jest złamać narzucone sobie zasady.

Wpadł mi w ręce (lepiej nie pytajcie, w jaki sposób) artykuł Barbary Walczak pt. "Walka o dusze dzieci. Zabawa z upiorami", opublikowany w Biuletynie - kwartalniku o zagrożeniach duchowych, nr 10 (27) 2012. Autorka podpisana jest jako nauczyciel, pedagog specjalny, zakładam, że jest również mocno wierzącą katoliczką. Nie kwestionuję tutaj jej kompetencji, ale już do jej retoryki mam sporo zastrzeżeń. Pani Walczak bowiem wzięła na tapetę zabawki z popularnej komercyjnie serii Monster High, twierdząc, że stanowią zagrożenie duchowe dla bawiących się nimi dzieci.


Monster High to produkowane przez firmę Mattel (tę od Barbie, która moim zdaniem jest bardziej szkodliwą wychowawczo zabawką, cokolwiek by na ten temat nie miała do powiedzenia scenarzystka "Suburgatory") lalki z ruchomymi stawami i nieco zaburzonymi proporcjami (duża głowa, spore stopy) ciała, do których dorobiono całą historię. Są to bowiem, w dosyć szerokim i mocno umownym spektrum, nastoletnie dzieci znanych z literatury i mitologii potworów. I tak np. Clawdeen Wolf to córka wilkołaka, Frankie Stein została przez ojca uszyta w laboratorium, a Deuce Gorgon zamienia kolegów i koleżanki w kamień. Wszyscy uczęszczają do Monster High (w języku polskim: Straszyceum), bo przecież nie mogą chodzić do normalnej szkoły, i najbardziej dbają o styl; ogólnie całość dopisanej ideolo jest nastawiona na afirmację indywidualizmu. Oprócz lalki w zestawie jest towarzyszące jej zwierzątko i jakieś dodatki, ich cena waha się od 70 do 150 złotych. Mattel zaleca je dla dzieci (w domyśle dziewczynek) od lat 9 do 15. To nie wszystko: powstał serial animowany, cała seria książeczek wydawanych przez Egmont, a w sklepach można kupić soki w kartonikach Monster High (tu już nie pojmuję oburzenia, bo jeśli marka pomoże wypijać dziecku nielubiany sok owocowy z chęcią zamiast z grymaszeniem, to ja jestem za).

Co zaś niepokoi panią Walczak? Np. fakt, że lalki oswajają już kilkuletnie dzieci z brzydotą - co według ww. wypacza ich "bardzo wrażliwą, nieukształtowaną jeszcze psychikę". Tu już niestety (a jest to sam początek artykułu, zaraz po krótkim wstępie o funkcjach zabawy) trochę się zawieszam; rozumiem, że pani Walczak nie pokaże dziecku obrazów Bruegla czy Picassa, bo nie zgadzają się z jej poczuciem estetyki i mogą przerażać? Nie twierdzę, że lalki spod szyldu Monster High są na tym samym poziomie, ale mnie osobiście nie wydają się być brzydkie (źle ubrane, ale nie brzydkie). Wydaje mi się też, że dzieci należy oswajać z brzydotą, zamiast je przed nią chronić, wychowywanie zamiast nadopiekuńczości.


sweet halloween dreams by *begemott on deviantART

Pani Walczak pyta jednak, w gruncie rzeczy nawet zasadnie: "Co wnosi taka zabawka do rozwoju dziecka, co kształtuje i rozwija? Czy daje mu poczucie bezpieczeństwa dziecku?" (zachowałam oryginalny szyk zdania). Dalej argumentuje, że lalki deformują poczucie estetyki i piękna (według mnie pokazują, że nie istnieje jeden kanon piękna, co robi np. wspomniana już Barbie) i wprowadzają dziecko w atmosferę lęku. Z mojego punktu widzenia o wiele bardziej traumatyczna niż zabawa uczniami Monster High jest lektura "Antka", lalki zaś oswajają z lękiem. Można przecież powiedzieć bojącemu się wampirów dziecku, że słodka Draculaura jest weganką, więc naprawdę nie ma powodu do strachu.

Ale najwyraźniej Draculaura, czyli sypiająca w trumnie córka znanego wampira, Frankie Stein, której od czasu do czasu odpadają członki czy Ghoulia Yelps, inteligentna pannica zombie, niosą ze sobą zagrożenie dla duszy. Nie bardzo łapię dlaczego; są to postaci wzorowane na potworach albo z kanonu literatury światowej, albo z różnych mitologii - jednak nikt nie zakazał do dziś czytania Brama Stokera czy Mary Shelley, ba, przez pewien czas obie książki funkcjonowały w kanonie lektur i właściwie wstyd ich nie znać. Jeśli posiadanie lalek Monster High sprawi, że dzieci będą kojarzyć temat (co pomoże im w nauce) albo nawet zainteresują się za sprawą sióstr de Nile historią Egiptu, to według mnie mają walory edukacyjne. Nie jest to oczywiście spora zaleta, ciągle jest to wiedza zbastardyzowana przez popkulturę, ale na tle Nowej Podstawy Programowej i tak wypada nieźle. :D

Pani Walczak oskarża również Monster High o powodowanie zaburzeń emocjonalnych - które to w polskiej szkole występują u dzieci coraz częściej. Zgadzam się z drugą częścią tego argumentu (piszę to z perspektywy nauczyciela szkoły podstawowej z wieloletnim stażem), ale byłabym bardziej skłonna obwiniać za tę sytuację przyjęty przez rodziców model wychowawczy, a nie istniejące na rynku od roku 2010 zabawki. Autorka artykułu twierdzi, że o wiele lepszym towarzyszem dziecka jest pluszowy miś, z którym dziecko może się identyfikować, bo przypomina je budową (???), poza tym jest miękki i można go przytulić, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić dziesięciolatkę bawiącą się misiem tak, jak bawi się lalką. Pani Walczak poleca lalki-bobasy jako idealne zabawki dla małych dziewczynek (ani słowa o chłopcach w tym kontekście), bowiem taka mała dama "wykształca w sobie wiele funkcji opiekuńczych takich jak: karmienie, pielęgnowanie, czesanie, przewijanie, lulanie, przytulanie itp, zdobywając w ten sposób doświadczenia, które przygotują ją (...) do pełnienia w przyszłości roli matki." OK, jeśli to nie jest szkodliwy stereotyp genderowy, to ja nie wiem, co nim jest, ale może tu się zatrzymam, zanim napiszę żarliwy atak. Pani Walczak zdaje się bowiem zapominać, że zanim dziewczynka stanie się na tyle dorosła, by zdecydować się świadomie na macierzyństwo, musi przejść przez gimnazjum i liceum. Lalki Monster High mogą aktywnie pomóc jej zrozumieć mechanizmy rządzące społecznością uczniowską w tych przybytkach wiedzy.  Przykład? Ghoulia Yelps nie posługuje się językiem innym niż zombie (metafora dysleksji), ale nie przeszkadza jej to być najlepszą uczennicą w Straszyceum. Najpopularniejszy chłopak w klasie fascynuje się w tajemnicy przed kolegami gotowaniem. Czyli przekaz wygląda w ten sposób: to, co czyni mnie innym, jest wartościowe. Zaakceptuj mnie takim, jakim jestem.

Oczywiście nie twierdzę, że lalki spod znaku Monster High rozwiążą problemy dorastających dzieci. Nic jednak nie zastąpi wsparcia rodziców i szczerej rozmowy, nawet "ofiarowanie dzieci Panu Bogu i Matce Bożej w codziennej modlitwie", co zaleca pani Walczak. Nie należy jednak demonizować zabawek, a przynajmniej nie za to, że wywodzą się z estetyki horroru.

Komentarze

  1. Barbie miała dziecko i męża, więc jest od strony katolickiej ok (nie, żebym była złośliwa, ale dodałabym jeszcze, że utrzymuje pożądany najwyraźniej przez autorkę krytykowanego artykułu stereotyp, że kobieta powinna dbać o dom i inne takie... - pracująca Barbie to tylko taka fanaberia).


    PS. Odchodząc od tematy, dziś na Twoim tumbrlu widziałam obrazek ze Star Treka i przypomniało mi się, że nie natknęłam się jeszcze na porównanie skoku Kirka i Sulu do skoku Felixa B. Widziałaś gdzieś coś takiego? Może to tylko moja wina, że za bardzo nie szukam ;)

    Pozdrawiam jako stała czytelniczka, choć nie zawsze komentująca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałam porównania skoków, a przecież powinno się pojawić, fandom się obija!

      natomiast co do postrzegania Barbie, w halloweenowym odcinku Suburgatory pada następująca kwestia: " You know whose confidence this wouldn't shake? Barbie. Bitch owns her own home, has mastered many professions, and in some cases, she can regenerate her own ponytail."

      I właściwie ja się z tym zgadzam. Jak myślisz o zabawce, to najpierw jest Barbie, a potem dopiero Ken. :D

      Usuń
  2. Wow, to już drugi raz w przeciągu kilku dni, jak dociera do mnie coś na temat MH. Odkąd MH pojawiło się na polskim rynku moja bratanica zdążyła się w nim zakochać, odkochać i zapomnieć, a pedagodzy dopiero teraz zauważyli istnienie tego fenomenu 0_o.
    Był taki okres kiedy trochę się martwiłam o bratanicę, nie chodziło o lalki, ale o książki. Niestety są koszmarnie amerykańskie, konsumpcjonistyczne, naszpikowane nazwami marek i masą przeróżnych rzeczy, których wolałabym nie podsuwać dziecku, ale jednak kupiłam. Pomyślałam, że nie ma gorszej reakcji niż zakaz. I miałam rację. Bratanica przeszła swoją fascynację i nic jej się nie stało.

    Ale MH to dobry przykład żeby pokazać jak społeczeństwo nadal negatywnie postrzega dziewczynki. To zabawki dla dziewczynek budzą największe kontrowersje, bo za ładne, bo za brzydki, bo nie daj Boże zawrócą dziewczynkę z raz jej przypisanej drogi - grzecznej, słodkiej dziewczynki, potem słodkiej, niewinnej nastolatki, w końcu dobrej, niegroźnej, nie nazbyt seksownej kobiety. Zabawki chłopców - roboty, potwory, żołnierzyki, bohaterowie z zamiennymi częściami ciała nie budzą niepokoju, że chłopcy zaczną dziwnie postrzegać swoje ciało, ze zechcą wymienić je na mechaniczne części, że będą agresywni. Tylko dziewczynki mają tego pecha.
    Z resztą można sobie gdybać, a dzieci i tak sobie poradzą. I tak najczęściej bawią się tak jak im wyobraźnia podpowiada. Jak nie mają gotowej zabawki to sobie ją zastąpią albo zrobią samodzielnie. Bratanica nr2 jak postanowiła wybrać się na polowanie, to zabrała bratu karabin, krokodyla i poszła polować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja widziałam tylko zabawki, obejrzałam je sobie w zeszłym roku, jak był szał, uznałam, że pomysł jest zabawny, w życiu nie przyszłoby mi do głowy dopatrywać się w nich dzieła szatana. Teraz właściwie zostały tylko te albumy do projektowania strojów i makijażu, bawią się w to i młodsze, i starsze dziewczyny.

      A dzieci faktycznie sobie poradzą, widzę po swoim synu. Nie przepada za przytulankami, a instynkt opiekuńcze uskutecznia kładąc plastikowe autka spać. :D

      Usuń
  3. Ta, a duże głowy lalek z "My scene" [czy jakoś tak] były okej. A propo tych wszystkich zarzutów, to przypomina mi się stara dyskusja na temat "Pokemonów" i "Harry'ego Pottera". Według speców od wszystkiego Pokemony były złe bo promowały brutalność (co ciekawe kiedy oglądałam serial w ogóle nie zwróciłam na to uwagi), zaś Potter to był iście satanistyczny twór (pomijam fakt, że czarodzieje obchodzili Boże Narodzenie,a książka w dużej mierze opowiada o wartościach takich jak przyjaźń i poświęcenie). Czy te rzeczy w jakimś zastraszającym stopniu wpłynęły na mój rozwój?Nie sądzę:3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, My Scene były paskudne. Ale to tylko moja opinia.

      I pamiętam obie awantury, i o Pokemony, i o HP, ale chciałabym zauważyć po latach, że przynajmniej w tej drugiej kwestii oskarżyciele mieli sporo racji: http://www.cracked.com/article_19397_the-5-most-depraved-sex-scenes-implied-by-harry-potter.html. :D

      Usuń
    2. No dobra motyw z Aberforthem i Centaurami jest faktycznie..creepy;P

      Usuń
    3. Mówiłam, zwłaszcza zachowanie Hermiony jest godne potępienia. A o Aberforthcie akurat wiedziałam, można się tego domyślić z powieści.

      Usuń
  4. Cóż książek nie czytałam ale o zabawkach sporo się nasłuchałam od matek dziewczynek że są brzydkie i trzeba zrobić wszystko by dziewczynki się nimi nie bawiły. Ja prawdę rzekłszy zapałałam do lalek wielką miłością bo wydają mi się fajną odtrutką na wszystko różowe i śliczne co się dziewczynkom serwuje. Oczywiście nadal chodzi o ciuchy i gadżety ale o ile nigdy nie wiedziałam co zrobić z moją Barbie (w końcu udawaliśmy z bratem że to pistolet) to z taką wampirzycą bym wiedziała. Ale takie teksty pojawiają się zawsze - moja mama kiedyś pisała artykuł o tym jak argumentowano szkodliwość powieści dla dzieci. Argumenty zaskakująco podobne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat wampirka używa sporo różowego w swoich stylizacjach, to jej ulubiony kolor. :D Ja widzę przede wszystkim wartość kolekcjonerską lalek, ale ogólny zamysł oswajania ze strachem uważam za słuszny. Poza tym jest ciekawszy niż kolejny klon barbie.

      Usuń
  5. Gwoli uzupełnienia – od jakiegoś czasu ksiązki z tej serii, ale kierowane dla dla nieco starszych dzieci albo młodszej młodzieży (celowane od 12 lat wzwyż) wydaje Bukowy Las. A teraz widzę że wystartował z czymś pośrednim (9-12 lat).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro seria nazywa się Monster High, to musi być do takiego przedziału wiekowego skierowane. Egmont na pewno wydaje te albumy modowo-makijażowe do uzupełniania, może prawa autorskie nie trafiły go jednego wydawcy.

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pani, o której piszesz pojechała po bandzie. Lalki MH (i cały biznes wokół nich zbudowany, te wszystkie "malowanki" w których się maluje dla nich stroje i makijaże itp.) nie przekonują mnie nie dlatego, że są dziełem szatana, ani nie dlatego, że "promują" brzydotę. Według mnie wcale nie promują "brzydoty", zwróćcie uwagę na ich sylwetki - to nadal lalki "barbie" z niesamowicie długimi nogami, nieproporcjonalnymi proporcjami i buźkami dziecka. Wprawdzie wampirycznie pomalowanymi, ale jednak. W strojach "pokaż jak najwięcej ciała", kabaretkach, itd. Nadal wypacykowane lale, choć w trochę innej stylistyce. I jak widzę znajomą 9-latkę z zapałem kolorującą te wszystkie gorsety i kabaretki, to tak jakoś nie bardzo mi się to podoba. Może zramolała jestem po prostu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, problemem nie są same postaci, tylko ich stroje i prezentowany przez nie światopogląd (trzeba dobrze wyglądać, styl jest najważniejszy itd.). Na szczęście jest podany w dosyć wyważony sposób, np. bohaterka, która chce zostać w przyszłości projektantką mody, najbardziej z przedmiotów szkolnych lubi ekonomię, bo wie, że będzie jej potrzebna przy zarządzaniu firmą.

      Usuń
    2. Dokładnie. Wiesz, nie znam, szczerze mówiąc serialu, tylko same lalki i malowanki. Rodzice mojej znajomej 9-latki mają spory problem, bo a) nie bardzo im się światopogląd podoba, b) jak stanowczo córce zabronią, to może to odnieść odwrotny skutek. I masz rodzicu placek! Myślę, że nie da się od tego uciec, ale nie ma co demonizować. Barbie się bawiłam, siostra też się bawiła, a takie do końca "puste lale" z nas nie wyrosły ;) Zresztą, jak wskazuje przykład Cary, dzieci potrafią się bawić w sposób, który na pewno nie śnił się producentom ;)

      Usuń
  8. "ich cena waha się od 70 do 150 złotych."

    WUT?! Przecież za taką kasę można kupić dziecku trzy Praczety (i na Gaimana starczy). To jest dopiero skandal!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dostarczenie odpowiedniej perspektywy. :D
      A tak serio, to standardowe ceny zabawek firmy Mattel.

      Usuń
    2. No wybacz, piszę to z perspektywy biednego studenta, ale naprawdę chciałbym w przyszłości zarabiać tyle, by kupować swojemu dziecku zabawki za 150 PLN.

      Usuń
  9. A propos dzieci (o MH się nie wypowiem, bo i nie mam nic do powiedzenia)... oglądasz w końcu to Wizards vs Aliens? Jak wrażenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie oglądam ostatnio, robią mi się nawet zaległości w serialach oglądanych na bieżąco, tydzień-dwa obsuwu to w tej chwili u mnie standard.

      Usuń
  10. Komentarz od czapy - muszę się z kimś tym podzielić, bo eksploduję.

    http://www.youtube.com/watch?v=YRQJGPpIWCc&feature=relmfu

    OdpowiedzUsuń
  11. cyt.: "...Nie bardzo łapię dlaczego; są to postaci wzorowane na potworach albo z kanonu literatury światowej, albo z różnych mitologii - jednak nikt nie zakazał do dziś czytania Brama Stokera czy Mary Shelley, ba, przez pewien czas obie książki funkcjonowały w kanonie lektur i właściwie wstyd ich nie znać..."
    A ile lat mieliście, czytając te książki??? Czy ktoś serwował wam Frankenstaina w przedszkolu? Psychika dziecka jest "nieco" inna niż dorosłego, a przynajmniej nastolatka.
    Ktoś pisał o "walorach kolekcjonerskich" lalek MH. Wytłumacz to dziecku, to zasłużysz na Nobla. Poza tym, dopalacze też są artykułami kolekcjonerskimi...
    Zacznijcie myśleć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już chciałam odnieść się do tego komentarza, ale zauważyłam, że jest anonimowy (nie ma nawet podpisu na końcu, nie wymagam posiadania konta na bloggerze), więc bardzo mi przykro, ale dyskusji nie będzie.

      Usuń
    2. A ty "anonimowy" co wiesz,o psychice dziecka??Trudne zwykłe lalki porównywać z depalaczami czy narkotykami,top nonsens!Jestem wierzącą i praktykującą katoliczką,ale to co p.Walczak(taka osoba nigdy nie powinna być pedagogiem,broń Boze przed takimi dewotami,bo z głęboką wiarą to nic nie ma wspólnego!)pisze to stek bzdur i ośmiesza naszą wiarę w ten sposób!A tak się składa,że ja jako dziecko lubiłam tez czasem obejrzec horror czy "Duszka Kacpra" i jakoś nie miało to na mnie negatywnego wpływu,są różne dzieci i różnie się rozwijają,mówiłam jak dorosła i umiałam czytać i pisać w wieku 3 lat,znałam już historie Biblijne i wiele rzeczy,a są pewnie i dzieci,co jeszcze szybciej się uczą.A każdy psychikę ma inną,więc może nie pisz o tym o czym pojęcia nie masz i nie obrażaj od razu wszystkich,co myślą inaczej.
      A wychowanie nie polega na trzymaniu pod kloszem i zabranianiu wszystkiego,tylko mądrym oswajaniu z rzeczywistością i uczenia własciewgo stosunku do filmów i literatury,ale tu trzeba trochę trudu,czasu i zrozumienia drugiej osoby,ale tego właśnie chyba uczy nas Bóg?Mysleć to może zacznij ty sam,zamiast wkręcać wszystkim jakieś twoje urojone lęki.
      normalna Katoliczka

      Usuń
  12. Ja osobiście nie interesuje się ani MS i Harrym Potterem,to poprostu nie mój klimat.Jestem wierzącą i praktykującą katoliczką,cenię tradycyjne wartości,ale to co p.Walczak pisze to jest jakiś nonsens!To nie ma NIC wspólnego ani z Bogiem ani z katolicką głęboką wiarą,tylko zatwardziałą dewocją i brakiem kompetencji w jej zawodzie pedagoga!To tylko ośmiesza nasz Kościół.W jaki sposób zabawa taką lalką ma być zagrożeniem duchowym,tego nie rozumiem.Nie jestem fanką Monster High,ale to jest poprostu fantasy,taki komediowy-horror i rozrywka,a wcale tam nie ma raczej żadnej pornografii,zboczen,przemocy czy elementów okultyzmu,więc w jaki sposób to ma być "demoniczne" tego nie rozumiem.Jesli ktoś traktuje to jako rozrywkę i film,nic złego w tym nie widzę.To raczej takie zabranianie dzieciom wszystkiego,dopatrywanie się wszedzie demonów,surowe wychowanie,kontrola i narzucanie im swojego zdania tylko zraża do wiary i powoduje bunt przeciw rodzicom oraz właśnie sięgnięcie po to,co jest tak zabranianie,bo tak działa psychika dziecka.Trzeba raczej mieć czas dla dziecka,pokazywać pozytywne wartośc,uczyć wiary,zachęcać,ale nie traktowac z góry,zabierać zabawki,zabraniać i zmuszać,bo to tylko powoduje nienawiść i bunt i Pan Jezus też tak się nie zachowywał.Dziecka nie można wychowywać po kloszem i wykazywać jakąś taką chorą nadopiekuńczość,nie tego uczy nas Biblia,trzeba być realistą,życiowym człowiekiem i poprostu oswajać dziecko z rzeczywistością w rozsądny sposób.Te lalki i ta bajka to poprostu taki obraz życia nastolatków,może trochę komedia,,ale nie dopatruję sie tu żadnego satanizmu.

    OdpowiedzUsuń
  13. Twój artykuł aż razi wrogim nastawieniem do katolicyzmu.
    I przez to krzywe zwierciadło oceniasz i krytykujesz artykuł p. Walczak, powołując się między innymi na błędy składniowe(???). Niestety najwyraźniej nie rozumiesz, dlaczego zabawki MH niektórych odrzucają. Nie chodzi tu o ich wygląd, a raczej o to, że dzieci utożsamiają się z postaciami, które od wieków określone były jako negatywne. Coraz popularniejsze są bajki, w których przedstawiono na różne (bynajmniej nie negatywne) sposoby demony, diabły i inne potwory - innymi słowy ucieleśnienia zła. Tutaj rodzi się właśnie problem duchowy, ponieważ według wiary katolickiej nie powinno się skłaniać dzieci do podziwiania i stawiania za wzór potworów. Wnioskuję, że jesteś raczej osobą niewierzącą, więc za przykład wezmę bliżej ci znaną osobę; czy chciałabyś by twoje dziecko oglądało bajkę w której głównym bohaterem jest pozytywnie przedstawiony Hitler? Raczej nie, ponieważ to między innymi przekłamuje historię, tak jak dla ludzi wierzących MH przekłamuje wartości religijne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam - że co proszę? Co wspólnego z wiarą katolicką ma właściwie Jekyll i Hyde, szaleni naukowcy, mumie i yeti? Gdyby któraś z postaci była pozytywną wersją diabła - rozumiem oburzenie, ale nie jest/ Czy wiara katolicka powinna przeszkadzać również w czytaniu takich powieści jak "Wicked" czy inne powieści pokazujące tradycyjne opowieści z punktu widzenia innych postaci, czasem w oryginalnych wersjach negatywnych?
      Moim zdaniem to jest seria bardzo cenna - pokazująca, że bardzo niezdrowe jest odrzucanie jakiejś grupy społecznej bez zastanowienia tylko dlatego, że w popularnej opinii jest "zła". Bez takiej nauki w odpowiednim wieku możemy sobie wyhodować bardzo zaślepionych dorosłych.

      Usuń
  14. Mumie i inne potwory przedstawiane są od zawsze jako postacie negatywne w różnych historiach. Innymi słowy - są złe, a wg nauki Kościoła zło pochodzi od diabła, dlatego też odniosłam się do tych przypadków. Co do reszty osoba niewierząca nie zrozumie, a co najwyżej wyśmieje powody, dla których MH nie jest dobrym rozwiązaniem dla dzieci.
    P. Walczak próbuje przekazać coś co bez podstaw wiary jest totalną bzdurą i nie ma najmniejszego sensu pisanie takich wywodów. Jednak powyższa recenzja jest tak negatywnie nastawiona do Kościoła, a jej autorka stara się wytknąć każdy możliwy błąd, że zamiast zgrabnej oceny wychodzi coś, co można nazwać tylko narzekaniem na Kościół. Można by to jeszcze przełknąć gdyby nie to pogardliwe wspomnienie o "ofiarowywaniu dzieci w modlitwie" na końcu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, bo osoba wierząca może mieć z kolei problem ze zrozumieniem, że osoba niewierząca, albo nawet wierząca tylko mająca inny pogląd może odebrać "będę się modlić, zeby ci ten pogląd przeszedł" za cokolwiek obraźliwy...

      Z tym "zawsze są przedstawiane jako złe, a więc przedstawienie ich inaczej jest szkodliwe" nie zgodzę się trzy razy: po pierwsze - nie zawsze negatywnie, w źródłowej powieści i w wielu adaptacjach potwór Frankensteina nie jest bynajmniej ukazywany jako zła istota, znajdziesz pozytywne opowieści o zmiennokształtnych, duchach, wiedźmach, niekoniecznie współczesne. Dwa, jak już zahaczyłaś o Hitlera to może w ten sposób - w polskich legendach Niemiec jest ukazywany na ogół jako postać negatywna - masz tego gościa, co go Wanda nie chciała, Krzyżaków, zaborców, okupantów - czy wobec tego bedziesz protestować przeciwno wydawaniu w Polsce książeczek dla dzieci o dzieciach niemieckich? W końcu ukazują jako postaci pozytywne naszego wroga rasowego? Przecież Niemcy są źli, a wg nauki kościoła katolickiego zło pochodzi od diabła...
      Po trzecie, jak wspominałam wyżej, uważam, że to bardzo zdrowe, że dziecko się nauczy, po pierwsze, że jak ktoś jest inny to nie jest z miejsca zły, po drugie, ze każdą "prawdę objawioną" należy przyjąć z ziarenkiem soli.
      nie

      Usuń
  15. Wiem, jakie jest podejście do tych, co odważą się mieć inne zdanie. Są krytykowani i wyśmiewani. Potraktowano tak Panią Walczak - została pokazana jak ostatnia dewotka, moherowy beret, osoba zaściankowa i zacofana.

    Mało mnie to obchodzi. Dla mnie najważniejsze jest dobro mojego dziecka. Dlatego postanowiłam, iż moja 6-letnia córka nie będzie oglądała tej bajki. Nauczycielka/dyrektorka zdejmująca sobie głowę z karku, dziewczyny-wampirki, czaszki z różowymi wstążeczkami czy pudełka w kształcie trumienek to nie jest coś, czym chcę by był karmiony umysł i wyobraźnia mojej córki. Jest szereg pięknych bajek dla młodszych dzieci (Kubuś Puchatek, Dzwoneczek, nasze polskie bajki jak Bolek i Lolek, Reksio, Miś Uszatek) i mnóstwo pięknych filmów dla nastolatek.

    Pamiętam, jak sama będąc nastolatką powiesiłam wielki plakat w swoim pokoju z jakimś wampirem, pod wpływem kolegi zaczęłam słuchać wywołującej niepokój ostrej heavy metalowej muzyki i dziś jak o tym myślę, to cieszę się, iż moja mądra mama uświadomiła mi, że to jest złe i brzydkie. Moja mama pokazała mi, co o tym myśli - ja sama dokonałam wyboru. Ale byłam już duża. Małe dzieci nie dokonają same mądrego wyboru - musimy zrobić to za nie.

    To my rodzice mamy wpływ na nasze dzieci, jesteśmy za nie odpowiedzialni i to my mamy je ukierunkować. To, że dziecko fascynuje jakiś temat, to nie znaczy, że to jest dla niego dobre. To my mamy mu pomóc w tym wyborze. Jeśli dziecko fascynuje ogień, to mamy mu pozwolić się sparzyć? To my mamy stawiać granice. Po to przede wszystkim jesteśmy. Nie mamy dzieci hodować jak zwierzęta, ale mamy je wychowywać. Przede wszystkim zaś ma to być oparte na więzi, wtedy będziemy dla dziecka autorytetem nawet w dorosłym życiu.

    Moje dziecko ma dużą swobodę, ogólnie mało czego jej zabraniam - w tym jednak przypadku mówię stanowcze NIE dla bajki Monster High.

    A "wampirów" w dorosłym życiu poznają aż za nadto, nie muszą się z nimi oswajać i zabierać sobie wspaniałego czasu jakim jest dzieciństwo. Ja chętnie obejrzę z nią Pana Kleksa - niezbyt chętnie oglądając jednak sceny z fryzjerem Filipem czy robotem Adolfem...

    OdpowiedzUsuń
  16. No właśnie - dochodzimy do pytania o wychowanie dzieci i o to na jakim światopoglądzie się oprzemy, co implikuje też metodę.Jeśli uznaje Pani, że nie istnieją wartości obiektywne i wszystko jest względne, a cel uświęca środki (przykład z sokiem w kartoniku z wampirem), to całym sercem się z Panią nie zgadzam. Tracimy w którymś momencie jakikolwiek punkt odniesienia w uczeniu dzieci świata i wybierania między dobrem i złem. Przecież pod tym względem świat się nie zmienił - trzeba codziennie dokonywać wyborów a do tego trzeba się przygotować, mieć system i hierarchię wartości. W przeciwnym wypadku popadamy w totalny subiektywizm, który się wynaturza w konsumpcję i egoizm. Nie fundujmy sobie takiego świata, uczmy dzieci piękna i dobra, a straszydła, wampiry i moce zła w tych kanonach się nie mieszczą.

    I tylko jeszcze jedno - czy jako nauczyciel z wieloletnim stażem uważa Pani, że kilkuletnie dziecko ma tak wyrobiony zmysł krytyczny i taką podstawę w wiedzy co do kultury i literatury, że jest w stanie skojarzyć imię potwora z dziełem literackim, albo że ma na tyle ukształtowany światopogląd i własną estetykę, że jest w stanie świadomie przyjąć albo odrzucić podsunięty mu wzorzec w postaci potwora i jego zachowań? Pytanie jest oczywiście czysto retoryczne.

    A chłopaki nie bawią się co do zasady lalkami, także wydaje mi się, że kwestia w większości dotyczy dziewczynek. Faktycznie przy podejmowaniu analizy problemu warto poczynić założenia i opisać metodę analizy. Jeśli tego zabrakło w tamtym artykule, to jest to brak warsztatowy, co nie zmienia faktu, że problem jest i warto się nad nim konstruktywnie zastanowić. Mnie też czasami odrzuca forma jakichś artykułów, ale czasem człowiek nie mający dobrego warsztatu metodologicznego i językowego też potrafi dostrzec jakąś istotną kwestię. Przecież zgodzimy się chyba, że w dyskusji i dialogu chodzi o osiągnięcie prawdy, a nie o dopięcie swego? Dlatego warto wyłuskać coś dobrego z artykułu dotyczącego tych zabawek i poddać to rzeczowej refleksji. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  17. O matko, opanujcie się z tym Bolkiem i Lolkiem oraz Reksiem, bo dla dzisiejszych dziesięciolatek nie jest to nieinteresujące w najmniejszym nawet stopniu. Ja dałam szansę tej bajce, ponieważ zainteresowała ona moją Córkę. Nie jest może wybitnie edukacyjna, aczkolwiek promuje tolerowanie odmienności, przyjaźń i lojalność jako najważniejsze wartości, ok, może w bardzo naiwny sposób, ale do wybitnie szkodliwych bajek tego nie zaliczam. Przemocy też niewiele. Stroje głównych bohaterek pozostawiają wiele do życzenia, ale małe dziewczynki już tak mają, że podobają im się super kobiece stroje. I na pewno nigdy nie będę mamą, która będzie narzucać dziecku, co ma oglądać/ czytać. Czuwam nad treściami, które docierają do mojego dziecka, żeby nie stała mu się krzywda, a robię to przez wspólne oglądanie i czytanie, rozmowy o tym, co zobaczyłyśmy, co nam się podobało, a co nie. Nie można trzymać dzieci pod kloszem z dala od ich dziecięcej popkultury. Nawet tej mało ambitnej, bo jak potem odnajdzie się w grupie rówieśniczej?

    OdpowiedzUsuń
  18. Mnie to interesuje ten Bolek i Lolek :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak dla mnie to jest to chora moda. Popyt na te potworne lalki pokazuje jak producenci potrafią manipulować ludźmi. Wygląda na to że dzisiaj można wszystko sprzedać. Koncerny potrafią stworzyć cokolwiek, chociażby taką demoniczną Lady Gagę i wygenerować na to popyt. Dobrze im to idzie skoro programują już ludzi od małego. Ja tam zdecydowanie wolę kiedy moja córka bawi się śliczną lalką bobas. Popatrzcie na to zdjęcie, czy ta tradycyjna lalka nie jest piękna? A co sobą reprezentuje Monster High? Sztucznie wygenerowana moda która szybko przeminie! Sto razy bardziej wolę coś takiego: http://lalki-berenguer.pl/pl/lalki-bobasy/18-duza-lalka-bobas-chlopczyk-43cm.html

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz