Dziś jeden z tych wpisów, na które pomysły przychodzą mi o drugiej w nocy (tak, tak, niektórzy wtedy śpią, a niektórzy są jak Batman i czuwają). Czyli może nie za mądry, bardzo oczywisty, ale i tak go napiszę, a potem pójdę piec muffinki. Albo myśleć nad prelekcją na Serialkon*.
Wpis będzie krótki, bo paluszki mi marzną (bim bom), czyli w sam raz na piątek.
O tym, jak bardzo wyjątkowe w skali światowej jest to, co robi Marvel Studios, napisano już sporo, więc tylko pozwolę sobie przypomnieć, że nigdy dotąd studio filmowe nie stworzyło tak starannie zaplanowanego i perfekcyjnie prowadzonego cyklu filmowego jak MCU, które konsekwentnie buduje (wszech)świat przedstawiony, wprowadzając coraz to nowych bohaterów i wykorzystując całą paletę dostępnych genre movies (ciągle czekam na komedie romantyczną z She-Hulk!). Ich rywal, DC, próbuje ich gonić, ale sam sobie strzela w stopę, rebootując raz po raz historie tych samych bohaterów (Batmana znaczy się). Przez pewien czas, po ogłoszeniu "Gotham" i off-spinu popularnego "Arrow", czyli "Flasha", sądziłam, że może Marvel "weźmie" kino, a DC telewizję, ale się myliłam. DC nadal nie buduje wspólnego universum dla wszystkich swoich postaci. Może zmieni to "Superman vs Batman" - trzymam kciuki, bo tak było.
Marvel tymczasem nie tylko idealnie dopasowuje chronologicznie filmy do serialu (wydarzenia z "Thor: The Dark World" i "Captain America: The Winter Soldier" miały swoje reperkusje w "Agents of S.H.I.E.L.D.", że nie wspomnę o "Avengersach", którzy byli punktem wyjściowym do pomysłu serialu - a w tej chwili wiemy też, że serial subtelnie wprowadzał do "Guardians of the Galaxy"), ale też wykorzystuje serial, by zminimalizować czas ekranowy origin stories (np. Blizzarda), które już się widzom przejadły. How cool is that? (Sucharek, wiem, ale nie mogłam się powstrzymać.)
DC wydaje nie nie zdawać sobie sprawy z potencjału postaci z tzw. drugiej ligi i uparcie czepia się Bruce'a Wayne'a i Clarka Kenta. Pewnie, są to postaci-kury (znoszące złote jajka), ale może inne, gdyby dostały dobre scenariusze (ekhem... "Green Lantern"), też okazałyby się żyłami złota? Iron Man czy Kapitan Ameryka wcale nie sprzedawali największej ilości komiksów przed rokiem 2008. A kto słyszał o "Strażnikach galaktyki" (może jacyś zatwardziali fani)?
Każde wydawnictwo ma takich bohaterów. Miałam ostatnio okazję przeczytać 6 pierwszych zeszytów "Hawkeye'a" z Marvel NOW! Nikt w tym komiksie nie ratuje świata, Clint jest przez większość czasu sponiewierany, w dodatku bardzo często z opresji ratuje go Kate Bishop, ale sympatycznie się to czyta i chętnie zobaczyłabym na podstawie tych komiksów krótki serial telewizyjny.
Marvel zrobił jeszcze jedną rzecz, na którą mało kto zwrócił uwagę: grzebiąc w archiwum zapomnianych tytułów z własnej stajni zauważył "Big Hero 6", które idealnie nadawało się na animację Disneya. Wiecie, taką w stylu "Wreck-It Ralph", o chłopcu i jego robocie i o tworzeniu się drużyny superbohaterów. Cóż z tego, że prawa do niektórych postaci (należących do X-Menów) ma Fox, nie wszystkie postaci są Japończykami (już widzę to oburzenie na whitewashing na tumblrze), a Disney wyraźnie stwierdza, że "BH6" nie jest osadzony w MCU? Ważne, że Marvel po raz kolejny wykonał nowatorski ruch i sięgnął po target demograficzny, który do tej pory istniał na obrzeżach merchandisingu (i nie wiem, jak wy, ale ja już mam ochotę postawić na biurku figurkę Baymaxa). A dopóki Joe Quesada jest zaangażowany w film, to ja w te odcięcie się od reszty universum średnio wierzę.
DC ma sporo zaległości do nadrobienia...
* Zabawna historia: Katla oznajmiła mój przyjazd na fejsbukowej stronie wydarzenia i moim pierwszym skojarzeniem był ten dialog z "Guardians of the Galaxy":
"Who are you?"
"Star-Lord."
"Who?"
"Star-Lord, the legendary outlaw?"
"..."
"..."
"Nevermind."
Nie przesadzałabym z tą spójnością w świecie Batmana. :D Zobaczymy też, jak Marvel sobie poradzi z retro "Agent Carter".
OdpowiedzUsuńA o Hawkeye'u nie bardzo jest co pisać. To taki fajny komiks na raz.
Ach, no to zostaję przy planach zakupu "Loki:agent of Asgard" :).
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć. Niestety Gotham moim zdaniem cierpi na przerost formy nad treścią. Choć nie oglądałem Agentów Shield więc może ja nie rozumiem konwencji i tak się po prostu robi superbohaterskie procedurale.
OdpowiedzUsuńDajmy mu się rozkręcić, Agenci Tarczy też na początku byli nudni. Stawianie na klimat na początku nie jest złe.
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak przeczytasz.
OdpowiedzUsuńFajny wpis i pełna zgoda. Co do Hawkeye, mnie totalnie kupił. Uwielbiam konsekwencję "OK, this looks bad" oraz "Bro". W kolejnych tomach są całe dialogi prowadzone jako brobrobrobro :D Plus Stark i Clint ustawiający kino domowe.
OdpowiedzUsuńOraz zeszyt z psem.
nie wiem ale DC na razie na froncie CW próbuje eksperymentu no bo Arrow i Flash będą jednak powiązane dzieją się w tym samym uniwersum myślę że jeśli to wypali to mogą to rozszerzyć na Supergirl (producent ten sam więc mimo że to inna stacja to kto wie ) i inne serie panowie z DC powiedzieli że seriale nie będą się łączyć z kinowymi filmami ale co do seriali to sprawa jest podobno otwarta .ps co do Gotham to zależy jak szybko tam będzie czas leciał ale ewentualne połączenie mogłoby nastąpić nie wcześniej jak na etapie IV sezonu gotham i VII arrow w sumie zobaczymy no i Marvelowi też się może noga powinąć po drodze
OdpowiedzUsuńKomedia romantyczna z She-Hulk - nawet nie wiedziałam, że mogę czegoś zachciec tak mocno, trzy razy tak dla pomysłu :D
OdpowiedzUsuńBył takie dialog w "The Wire", cały prowadzony za pomocą "Fuck".
OdpowiedzUsuńMoże przeczytam, jak mi wpadnie ten komiks w łapy, ale nie będę specjalnie płakać, jeśli nie. Fajny jest, ale na raz.
Nie, no oczywiście, każdemu może się przydarzyć "Green Lantern". Marvelowi też. I ja to wiem, ale jednak w stosunku do tego, co robi Marvel, DC wypada słabo.
OdpowiedzUsuńMówiłam. :D
OdpowiedzUsuńA to nie jest też, między innymi, tak że DC to angst, mhhhhrok, dramat i Poważna Dekonstrukcja Mitu Superbohatera, a Marvel to camp, radocha, adventure i gadający szop ze spluwą?
OdpowiedzUsuńDo poziomu manpainu Batmana mało kto się zbliża, ale to nie znaczy, że nie da się opowiedzieć z nim lżejszej historii. "Batman i Robin" było bardzo campowe.
OdpowiedzUsuń#Mamotym(długą)notkę :P Swoją drogą ostatnie animacje DC należą do tak zwanego nowego DCAU, więc przynajmniej tam prawni opiekunowie Batmana próbują stworzyć coś w miarę spójnego. Kto wie, może nawet szarpną się i zmontują nowy, dobry serial, który nie zostanie zdjęty z anteny po dwóch sezonach becouse?
OdpowiedzUsuńOoo, daj linka!
OdpowiedzUsuńAnimacje o Batmanie i Young Justice zawsze starały się chyba mieć wspólny wszechświat, albo ja się mylę? Nie oglądałam.
Proszę:
OdpowiedzUsuńhttp://www.bobrownia.com/filmy/straznica-jeszcze-dlugo-pozostanie-pusta/
W sumie dziś pewnie napisałbym ją kapkę inaczej, ale mniejsza.
Generalnie animacje od DC dzielą wspólny świat, ale to są jego rozmaite wersje. Bo taka Wonder Women inna jest w filmie Wonder Woman, inna w filmie Justice League: War, inna w Young Justice, inna w Justice League... Więc zależy o których dokładnie animacjach mówimy. Bo stare DCAU sobie, a nowsze produkcje sobie i połączenia raz są, raz ich nie ma.
Ha, widzisz, ja nigdy za bohaterami DC nie przepadałam. Poza tym hej, jest "Flash", będzie Aquaman, jest lepiej?
OdpowiedzUsuńI to nie tak, że DC jest poważne, a Marvel nie, bo Marvel też potrafi być poważny, tylko że oprócz tego wie, że musi być humor - co zresztą sam napisałeś.
(Ooo, tu jest ta moja "rewolucyjna" teza, że Marvel bierze kino, a DC telewizje, która już dążyła upaść. A tyle się jej naszukałam!)
Ma być. A czy będzie, to ocenimy po efektach.
OdpowiedzUsuńI dlatego animowany Batman jest i zawsze będzie lepszy od aktorskiego. Sensowniejsze proporcje.
:P Ja tam nie miałbym nic przeciwko, gdyby tak to miało wyglądać. Pod warunkiem, że w telewizji dominowałyby animacje robione przez ludzi znających się na swoim fachu. Kilka seriali o jakości Young Justice i notowania DC wśród fanów gwałtownie podskoczyłyby.
Agenci Tarczy też na początku byli nudni.
OdpowiedzUsuńNadal są nudni. A do tego jeszcze nielogiczni, nieśmieszni i żenujący.