Moje ulubione opowiadania

Dawno, dawno temu zapytałam, czy chcielibyście przeczytać notkę o moich ukochanych opowiadaniach - po czym pomysł umarł. No, powiedzmy, że hibernował. A teraz, ponieważ czytam "Pasterską koronę" i mam mnóstwo feelsów (ale i całkiem rozsądnych przemyśleń o naturze baśni), postanowiłam się odstresować i pomysł odkurzyć - bo w sumie czemu nie.


Myślałam nad listą moich ukochanych opowiadań dosyć długo, bo krótka forma nie jest moją ulubioną - zdecydowanie wolę powieści. Z drugiej strony, ułożenia listy ukochanych powieści bym się nie podjęła, bo imię ich legion, a opowiadań zostało ze mną mniej - więc bardzo trudno nie było. Ale i tak pewnie o czymś ważnym zapomniałam.

Acha, kolejność przypadkowa.



Znalazłam kopię na tumblrze, ale polecam zakup z legalnego źródła (KLIK). "Pop Art" jest dla mnie dowodem na to, że Hill jest lepszym pisarzem niż jego ojciec (za którym w gruncie rzeczy nie przepadam). Jest to tekst, który powinien być lekturą obowiązkową. Opowiada o dwóch chłopcach egzystujących poza towarzyskimi strukturami: jeden z powodu warunków rodzinnych, a drugi, bo jest nadmuchiwany. Taka choroba, genetyczna. Ale też metafora. Mogę czytać "Pop Arta" w kółko. (Po polsku opowiadanie ukazało się w tomie opowiadań "Duchy dwudziestego wieku".)


Na pierwszym roku studiów bardzo rozsądnie mieliśmy przedmiot poświęcony temu, jak czytać literaturę. I jak ją analizować. Ryczałam nad "kserówkami" jak bóbr. Jak bóbr.


Ale w tym pierwszym semestrze pierwszego roku nie czytaliśmy tylko Kafki. Również Marqueza.

No dobra, żarty na bok, była też Angela Carter. Dokładnie rzecz biorąc jej wersja Śnieżki, ale to wystarczyło, bym kupowała każdą książkę autorki, jaka mi się napatoczyła i bym poświęciła jej twórczości pracę magisterką. Której filarem, nota bene, była właśnie "Pani domu miłości", zabawne w gruncie rzeczy igraszki z konwencją gotyckiej powieści, z genderem i z symboliką, która aż bije z kartki papieru. I ten styl, te słowa, te zdania!


Mam nadzieję, że znacie twórczość Connie Willis. Bo jak nie, to nie możemy się przyjaźnić. Serio mówię. No w każdym bądź razie to jest moje ulubione opowiadanie Willis. Wiem, że napisała inne, lepsze, ale to jest o końcu świata, który do mnie przemawia i o greckim bogu. I o Daisy, w słońcu.


Tak, Hemingway. Możecie się śmiać, w sumie nie mam nic przeciwko, moja obsesja na jego punkcie jest nieuzasadniona. A to opowiadanie uwielbiam - bo nigdzie indziej nie ma takich dialogów, które do niczego oprócz wzajemnego niezrozumienia nie prowadzą. Tysiące takich rozmów przeprowadziłam. Choć może nie o aborcji.



Tu trochę oszukuję, bo to kawałek komiksu. Ale skoro są powieści graficzne, to są też graficzne opowiadania. A skoro są, to "Ramadan" jest najlepszym z nich. Howgh.

(Link prowadzi do aukcji na ebayu, do rzeczy, o której nie wiedziałam, że chcę. Ale chcę. Bardzo.)


Jedyny polski rodzynek na tej liście, ale o rany, jak bardzo warto! Wyobraźcie sobie "Na zachodzie bez zmian" w klimacie fantasy. No więc to właśnie jest "Zmiana", opowiadanie opublikowane do tej pory raz, w antologii "Księga smoków" nieistniejącego już wydawnictwa Runa. Jeśli znajdziecie gdzieś w antykwariacie kopię, to warto kupić tylko dla tego tekstu - choć inne też są fantastyczne.


To akurat nowy nabytek na liście, ale wdarł się na nią szturmem. Retelling baśni z zacięciem gramatycznym. I feministycznym. I genderowym. I jakby przyczynek do dyskusji, dlaczego na tej liście znajduje się tylko jeden tekst polskiego autora...


A najnowszym nabytkiem jest to opowiadanie Rachel Swirsky. Które jest feministyczne, ale bardziej zaczepnie. I queerowe, bo czemu nie. I opowiada historię kobiety, za jej życia i po jej śmierci, i jak historia każe jej zrewidować głęboko zakorzenione poglądy. Gorąco polecam.


No dobra, to za tego pana powinnam się wstydzić, nie za Hemingwaya. Ale nic na to nie poradzę, od czasów "Gry Endera" mam na nosie różowe okulary. I bardzo lubię "Glizdawce", miejmy to już za sobą. "Królewskie mięso" opowiada o tym, jak okrutni są ludzie. I jak nie wybaczają. Bardzo starotestamentowe opowiadanie w gruncie rzeczy i chętnie zobaczyłabym wariację na jego temat spod pióra Le Guin.

Dobra, to tyle ode mnie. Będzie mi bardzo miło, jeśli w komentarzach zostawicie tytuły i autorów swoich ukochanych opowiadań, bo ja polecanki bardzo, ale to bardzo lubię.

Komentarze