"Fanfik" znalazłam, jak większość dobrych rzeczy w życiu, w czeluściach internetu: Harpijka wspomniała, że Krytyka polityczna wydała powieść dla młodzieży i już samo to wystarczyło, żeby się nią zainteresować. Tytuł był tylko wartością dodaną.
"Fanfik" to dla Natalii Osińskiej debiut. Nie wiem właściwie, czy na plus, czy na minus zaliczyć okładkę, która wyraźnie kojarzy się z Jeżycjadą - na tyle mocno, że sporym rozczarowaniem było dla mnie odkrycie, że Osińska sama powieści nie zilustrowała. Ale to nie jedyny punkt wspólny z sagą Musierowicz...
(Drogie koniczynki, pod wcięciem kraina spoilerów, gdzie rozkładam książkę na czynniki pierwsze nie szczędząc szczegółów.)
Lewicowy fejsbunio od dawna Musierowicz krytykuje za jest oderwanie od rzeczywistości i konserwatywne wartości. Pewnie to przypadek, spowodowany miejscem zamieszkania Osińskiej, że akcja "Fanfika" toczy się w Poznaniu, ale gdy wspomina o Teatralce, to nie sposób nie przywołać w pamięci chociażby "Noelki" - choć akcja nowszej powieści toczy się głównie na jednym z tych znienawidzonych przez Musierowicz blokowisk-sypialni na obrzeżach Poznania i nikt Horacego do śniadania nie cytuje. Choć ciotka ma na imię Idalia... Poza tym ja w przypadki nie za bardzo wierzę - zakładam więc, że pewien rodzaj dialogu pomiędzy powieściami dla młodzieży się toczy.
Bohaterką "Fanfika" jest Tosia. Tosia bierze psychotropki i ma w nosie cały świat, z wyboru zaszywając się w świecie fandomów musicalowych i marvelowych. Świat ściele jej się, biednej sierotce przebranej za Alicję (z krainy czarów) do stóp: ciocia gotuje obiadki i wychowuje ją na młodą damę, podrzucając najnowsze kosmetyki, ojciec jest nieco nieobecny, ale zarabia pieniążki na hobby córeczki. Obiecał jej też wyjazd na "Wicked" do Londynu, gdy tylko córka podciągnie oceny, bo jest nieco tępawa.
Pierwszego dnia szkoły (druga klasa liceum) Tosia poznaje Leona. Leon jest nowy, rycerski, normalny i bardzo samodzielny. Leon jest również cudowny i tajemniczy. rozsądny, czytający Pratchetta, lubiany, no chodzący ideał po prostu. Tu powinien nastąpić romans, powinny się pojawić zazdrosne koleżanki z klasy, takie typowe mean girls, drama, ale nic takiego się nie dzieje, bo Tosi kończą się psychotropki (tak bywa, gdy łyka się podwójną dawkę).
I wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki. Wiecie, ja byłam kupiona, gdy Tosia opowiadała ojcu o mpregu Fiyero/Tony Stark, ale zakładam, że większość czytelników raczej miała ochotę potrząsnąć rozmemłaną Tosią niż dyskutować z nią o wyższości fanfikowych powieści nad drabble'ami czy zastanawiać się, która Elphaba jest najlepsza (Menzel, duh.) Gdy Tosia wierciła dziury w ścianie obleczona w białą sukieneczkę, ja zastanawiałam się tylko, dlaczego ze ściany w bloku leci wyraźnie pył z cegieł. Foreshadowing przeleciał mi koło ucha, przyznaję się bez bicia, ale jakoś nie byłam zszokowana, gdy pozbawiona otumaniającego wpływu happy pills Tosia przypomniała sobie, że tak właściwie jest chłopcem.
A tak, chłopcem. I wiecie, to jest powieść, więc ja to łyknęłam jak młody pelikan rybę, w całości, ale jakbym się miała czepiać, to ta nagła epifania była dosyć, no, nagła. Takoż kwestia akceptacji Tośka przez otoczenie: Leona, nauczycieli, koleżanki i kolegów czy nawet ciotkę Idalię. Ktoś tam mruknął coś o "takiej fazie", ale wszyscy dosyć szybko przeszli nad metamorfozą Alicji Lidell w Legolasa do porządku dziennego.
Oprócz samego głównego bohatera, który półśrodków nie uznaje, o kompromisie coś tam słyszał, ale w życiu nie stosował, podobnież jak proszę, dziękuję i przepraszam i ogólnie przez sporą część powieści przypomina nastroszonego kurczaka, który chce być kogutem. Z czego rzecz oczywista wynikają same kłopoty i nawet anielski Leon zaczyna mieć dosyć drama queen.
Ale Osińska lawiruje po wodach powieści młodzieżowej z wprawą godną człowieka, który z niejednego pieca fanfik czytał. Emilia, koleżanka z klasy Tośka i kiedyś BFF Tosi, wcale nie jest kolejną Reginą George, jej psiapsióła Matylda wcale nie jest bezwolną marionetką, przyjęcie urodzinowe, które kreowane jest na punkt kulminacyjny dla fabuły nie ma znaczenia żadnego, o Leonie wcale nie wiemy aż tak wiele z jego tragicznego backstory (a ono w sumie przestaje być tragiczne), a zła ciotka Idalia jest osobą, której w scenariuszu przypada rola dorosłego-prostowacza nastoletnich ścieżek. A tata Tośka okazuje się być Burtem Hummelem z "Glee".
I tylko dziewczyny muszą do dyrekcji wysyłać chłopaka, żeby coś załatwić...
W efekcie "Fanfik" czyta się jednym tchem, ale z poczuciem czytania baśni. Wróć, bajki, w dodatku terapeutycznej. Są fajne postaci, ale nie do końca wiarygodne. Jest teenage drama, ale właściwie nie taka, do jakiej przyzwyczaił nas Hollywood. Jest to promyk nadziei na polskim rynku powieści młodzieżowych, ale gdzieś z tyłu głowy czai się myśl, że całość bardzo przypomina "Szóstą klepkę" Musierowicz w stylu i bohaterach.
Ale polecam "Fanfik", mimo drobnych zastrzeżeń z całego serca. Nie dla obrazu współczesnej młodzieży, żyjącej w "innym internecie" czy nawet dla tematyki trans, ale dlatego, że Osińskiej mimochodem udało się spełnić jedno z moich nieuświadomionych fabularnych marzeń i stworzyć postać manic pixie dream boy. Parytetu w tej kwestii jeszcze długo nie osiągniemy, ale jest to niezły początek.
Jeśli więc macie w rodzinie nastolatka, a nie macie pomysłu, co jej/mu pod choinkę wsunąć, "Fanfik" nada się doskonale. A jak się sprzeda dostatecznie dobrze, to może Osińska znowu coś napisze. Czego sobie i wam życzę.
EDIT: Ja się tu o nawiązaniach do Jeżycjady produkuję, a "Dziewczyna i chłopak" Ożogowskiej dopiero potem mi do głowy przychodzą. Ech.
EDIT 2: A Leon to taki współczesny Zenek z "Tego obcego"? Hm?
EDIT 3: A to może jeszcze cytaty to dodam.
EDIT: Ja się tu o nawiązaniach do Jeżycjady produkuję, a "Dziewczyna i chłopak" Ożogowskiej dopiero potem mi do głowy przychodzą. Ech.
EDIT 2: A Leon to taki współczesny Zenek z "Tego obcego"? Hm?
EDIT 3: A to może jeszcze cytaty to dodam.
"Niedługo później musiał wrócić za salę gimnastyczną i opowiedzieć wszystko jeszcze raz, tym razem profesjonalnie nieczułemu policjantowi. Policjant przykroił jego barwną opowieść do formy suchego, rzeczowego zeznania, które Tośka zachwyciło surową wymową, ale nie śmiał spytać, czy pan władza w wolnych chwilach pisze może drabble."
"Miał za to stuprocentową pewność, że po zapoznaniu się z materiałem dowodowym tata dostanie co najmniej migotania przedsionków. Zawsze podczas wspólnego oglądania filmów tata w panice szukał pilota, gdy leciały „momenty”. Podczas zakupów mówił „te twoje przybory”, bo straszne słowo „podpaski” nie mogło mu przejść przez gardło. W oczach Tośka, który z niejednego źródła fanfiki czerpał, tata jawił się jako istota, której niewinność i cnotę należy chronić w pierwszej kolejności."
"Teraz Marcin nie bardzo wiedział, jak w ogóle podjąć rozmowę. W końcu wymyślił: – Czytałaś ostatnio coś ciekawego? Zdziwione spojrzenie sennych oczu. – Tak, mprega o Fiyero. – Słucham? – To był crossover – dodała Tosia z pewnym ożywieniem. – Z uniwersum Avengersów."
Komentarze
Prześlij komentarz