Chavs

Wspominałam już raz na tym blogu, że fascynuje mnie system klasowy w Wielkiej Brytanii. Można powiedzieć, że go fangirluję, w związku z tym dzisiaj będzie trochę bardziej poważnie o pewnym fenomenie społecznym ostatnich lat na Wyspach - ale obiecuję, że ma to sens w związku z przygotowywanym przeze mnie wpisem na temat absolutnie cudownego serialu.

Lauren Cooper i jej najsłynniejsze powiedzonko.

Chav, czyli słowo, które zrobiło zawrotną karierę w języku angielskim w ostatnich latach (w 2004 zostało nawet słowem roku), według jednej z teorii pochodzi tak naprawdę z języka romskiego, gdzie oznacza dziecko lub kłopotliwą młodzież. Określa tylko i wyłącznie białych ludzi z klasy robotniczej, zazwyczaj młodych, ubranych zgodnie ze specyficzną modą: mężczyźni ubrani są w bluzy z kapturami, czapki baseballówki i spodnie od dresów, na stopach mają białe adidasy (często firmy Nike) oraz noszą mnóstwo "złotej" biżuterii (tzw. "bling"). Dziewczyny ubrane są podobnie, a ich włosy ściągnięte są zazwyczaj na czubku głowy w bardzo ciasny kucyk; w uszach mają ogromne koła. Obie płcie mają specyficzny sposób wyrażania się: zjadają spółgłoski, a samogłoski wymawiają inaczej niż zostało to przyjęte. Często zachowują się agresywnie, nawet wobec siebie nawzajem. Słuchają hip-hopu i techno, a czas spędzają włócząc się w grupach po swoich council estates (na marginesie: polskie słowo "blokowiska" pasowałoby tutaj jak ulał, gdyby nie fakt, że brytyjskie council estates to coś zdecydowanie więcej; polecam lekturę bloga Love London Council Housing). Ich celem w życiu jest dobrze się bawić i mieć na to kasę; nie zależy im na wykształceniu, często rzucają szkołę i żyją z zasiłków społecznych, parają się drobnymi przestępstwami lub rozprowadzają narkotyki w klubach - co wypomniał im John Harris w potępiającym artykule na stronach Guardiana z 2007 roku.

Ich postrzeganie przez opinię społeczną jest dwojakie: albo się ich nienawidzi i prowadzi na nich nagonkę w mediach - w 2005 kontrowersyjna dziennikarka z klasy robotniczej Julie Burchill napisała nawet, że ataki na chavs są formą "społecznego rasizmu" i tak naprawdę mówią więcej o kompleksach atakujących niż ich ofiar, co zawiera w sobie ziarno prawdy, bowiem np. autorzy strony popularnej chavscum.co.uk nigdy nie ujawnili swoich twarzy ani nazwisk; albo stara się wybielić całe zjawisko w popkulturze - co prawda Vicky Pollard z "Little Britain" czy wspomniana już Lauren Cooper z "The Catherine Tate Show" są postaciami karykaturalnymi, ale trudno to samo powiedzieć o Rose Tyler z "Doctora Who" czy Kelly z serialu "Misfits" - obie dziewczyny pod swoją skorupą chav skrywają złote serca.

Chavs jako jedna z popkultur w szkole St Trinians z filmu pod tym samym tytułem (2007)

Trudno jednak zaprzeczyć, że chavs jako subkultura odcisnęli swoje piętno na brytyjskim społeczeństwie (tak jak kiedyś punkowcy). Wstyd się przyznać, ale ja sama, mimo kierunku swojego wykształcenia, ze słowem "chav" spotkałam się dopiero w 2007 roku przy okazji oglądania genialnego filmu "St Trinians" (może Cyd kiedyś o nim napisze notkę, ja z pewnością się tego nie podejmę...) - na studiach uczyli nas o "sloane rangers" i tym podobnych, olewając zupełnie najniższe warstwy społeczne. Media zaliczają do chavs takie znane osoby jak piłkarze Wayne Rooney i David Beckham (ale z jakiegoś powodu jego żona Victoria - ani pozostałe ex-Spice Girls - już chavs nie są), modelka Kate Moss czy piosenkarka Lady Sovereign - oraz całe mnóstwo "celebrytów" z reality shows typu "Big Brother" lub "Zamiana żon".






Skecz z Davidem Tennantem oraz Catherine Tate dla Comic Relief.

Udało im się również zdewaluować markę Burberry i zmusić firmę do używania ich trademarkowej kratki tylko na podszewkach produkowanych ubrań oraz całkowitego zaniechania produkcji czapek baseballowych. Powszechnie uważa się bowiem, że Burberry to marka przysposobiona przez subkulturę chavs - niektóre puby nie wpuszczają klientów, które mają na sobie ubrania w beżową kratkę, zakładając, że wywołają burdę. Osobiście bardzo mnie to dziwi, bo ja sklep Burberry omijam szerokim łukiem; wiele rzeczy zapewne by mi się tam spodobało (sądząc po genialnych reklamach np. perfum "The Beat" z supermodelką Agyness Deyn, którym uległam i nie żałuję), ale mnie na nie nie stać. Jak więc stać na nie bezrobotnych chavs? Stacey Cartwright, przedstawicielka Burberry, twierdzi, że chavs noszą głównie podróbki kupowane na bazarach.

Nie powstrzymało to jednak brytyjskiego magazyny "Max Power" poświęconego tuningowaniu samochodów przed polakierowaniem beżowego Vauxhalla Cavaliera w kratkę i przemianowaniu go na "Chavaliera". Samochód został potem podarowany zespołowi Goldie Lookin' Chain i wystąpił w ich teledysku.

Dziennikarka Jemima Lewis w swoim artykule dla Telegraph z 2004 roku zauważa, że chavs mogą być w przyszłości problemem: źle znoszą powszechną krytykę i wbrew pozorom, mimo braku zasobów finansowych, nie są słabi. Jako pewien aspekt kultury powszechnej rosną w siłę i coraz więcej młodych ludzi się z nimi identyfikuje. Więcej na ten temat znajdziecie w rewelacyjnym dokumencie autorstwa wspomnianej już Julie Burchill poniżej:


 W okolicach 31 minuty niespodziewanie pojawia się ulica z pierwszego epizodu "Life on Mars".

Lewis jest dzielnie wspomagana przez Johna Harrisa, który jest bardzo ostry w krytyce chavs i ich lekkomyślnym podejściu do życia, poleganiu na zasiłkach społecznych lub popełnianiu przestępstw. Posuwa się on nawet do wyrażenia opinii, że sytuacja wymknęła się spod kontroli. Czarnowidztwo? Możliwe, ale w świetle ostatnich zamieszek w Londynie trudno się z nim nie zgodzić. Rząd Wielkiej Brytanii stoi przed nie lada wyzwaniem - co zrobić z pokoleniem młodych ludzi, którzy nie mają żadnego wykształcenia, ale nie chcą podejmować pracy poniżej ich poczucia "godności" i jednocześnie nie czują się w żaden sposób związani z lokalną społecznością, a jedynie z bardzo silną subkulturą?

Komentarze

  1. Pewnie się mylę, ale wydaje mi się, że polskim odpowiednikiem Chavs były tzw. Lodziary. Podobny wygląd, miejsce zamieszkania, zachowanie.
    Będziesz pisać o Misfits?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. To byłoby na miejscu, zważywszy, że męskich chavs można by w uproszczeniu nazwać krzyżówką ziomala z dresiarzem (proporcje zależą od stopnia "ugangsterzenia" itp.).

    O real life'owej wersji chavs, zwłaszcza w kontekście wspomnianych zamieszek i tym podobnych obaw społecznych, wypowiadałbym się ostrożnie, ale jeśli chodzi o przedstawienia w popkulturze, to dla mnie, wnioskując z rzeczy, które oglądam, wpisuje się trochę w brytyjską tradycję portretowania nizin społecznych, klasy robotniczej itp. , która jest po prostu bardzo przypadająca mi do gustu. Racja, Brytyjczycy często-gęsto pokazują syf, degenerację i ubóstwo takich środowisk, to jednak potrafią też pokazać je jeśli nie z odrobiną pozytywu, to przynajmniej uczciwie. Z zabawnymi i dobrze skonstruowanymi postaciami włącznie. Może moje postrzeganie jest uproszczone, ale takie postaci jak Chris czy Cook ze "Skins" czy ekipa z "Misfits" są w prostej linni potomkami nieco wcześniejszych osobników typu Moff z "Human Traffic" czy bohaterowie "Kleju" Welsha.

    Z drugiej strony, dużo w tym z archetypu "łobuza z głębią" czy "sympatycznego cwaniaczka". Chociaż nawet w "Harrym Brownie", filmie o bezsilności wobec rozwścieczonej i brutalnej gówniarzerii, przestawianej totalnie negatywnie, postaciom brit-gangoli nadaje się pewne rysy, które wzbudzają nutkę sympatii czy współczucia ( SPOILER, jeden z nich jest molestowany, a wyraźnie inteligentniejszy lider grany przez Plana B ma zły wzór do którego aspiruje - wuja będącego gangsterem starej generacji i najbardziej gnidowatą z gnid tej historii).

    Nie ukrywam, że mi się popkulturowy sposób przedstawiania takich postaci w UK podoba. Zresztą, subkulturę chavs przybliżyły mi po raz pierwszy piosenki The Streets, mogę mieć krzywą percepcję.

    A co do Kelly z "Misfits", to jest zdecydowanie najlepiej napisana i zagrana postać chav w brytyjskich serialach (o korzeniach Rose, poza początkami Nu Who, pamiętałem głównie, gdy pojawiała się, skądinąd genialna, Jackie).

    OdpowiedzUsuń
  4. @miho

    Zastanawiałam się nas użyciem słowa "dresy", ale nie do końca mi pasowało. Poza tym ja strasznie lubię słowo "chavs". I owszem, piszę o "Misfits". :D

    @M. Bizarre

    O wow, dla takich komentarzy chce się pisać!

    Brytyjczycy przedstawiają chavs jako ludzi po prostu, z wszystkimi ich wadami i zaletami, czyli podejrzewam, bardzo prawdziwie. Zgadzam się co do Kelly w 100%; natomiast co do Rose, to muszę przyznać, że zorientowałam się, że Billie Piper portretuje chav dopiero wtedy, gdy powiedziała to na głos Cassandra, która ukradła jej ciało - niby wszystkie typowe cechy są, ale ja jakoś tej chav nie widziałam...

    OdpowiedzUsuń
  5. @ Rusty Angel

    Jako, że jestem relatywnie nowym czytelnikiem waszego bloga, przestrzegę - komentuje rzadko, ale jak już trafi się mój temat, gwarantuje słowotok, bo mam do niego skłonności :)

    Co do Rose, te cechy kierujące skojarzenia w stronę chavs (niektóre teksty, popkulturowe zachowania czy stroje) wynikają z obmyślenia postaci jako takiej brytyjskiej everigirl z bądź co bądź plebsu. A, że ma być też bystra i szybko rozszerzająca horyzonty ze swojej dzielnicy na Wszechświat, to szybko przestaje się zwracać uwagę na ten element. Dlatego mi wracają takie skojarzenia przy Jackie, która jest, przepraszam za anglicyzm, dużo bardziej "trashy".

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszyscy czytelnicy naszego bloga są relatywnie młodzi, bo też blog istnieje dopiero półtora miesiąca.

    Zastanawiam się jednak bardziej nad Mickey'em niż nad Jackie - ona jest oczywista, choć nie sposób zastanawiać się, kim by była, gdyby nie zginął jej mąż? Ale Mickey jako chav? Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  7. Stąd to "relatywnie" - jestem relatywnie młody w zbiorze relatywnie młodych czytelników :)

    Mickey jako chav? Interesująca idea, jakoś nie pasuje mi do jego wizerunku poczciwego chłopiny z sąsiedztwa, ale coś w tym jest (bliżej do tych okolic Rickey'owi z alternatywnej rzeczywistości). Aczkolwiek jest film, w którym Noel Clarke gra prawdziwego, choć reformowanego gangstera (chodzi o "Heartless" Phillipa Ridleya) i aż tak daleko tej postaci do Mickey'a nie jest. Więc rzeczywiście, hmmm...

    OdpowiedzUsuń
  8. ciekawe choć samego określenia nie znałam to samo zjawisko tez przykuło moją uwagę - po troszę przez skecze Chaterine Tate ( uwielbiam tą koszmarna dziewczynę z jej skeczów). Tym co zawsze przychodzi mi do głowy kiedy myślę o takiej grupie społecznej to fakt, że to zjawisko bardzo mocno zakorzenione w dość klasowym społeczeństwie w którym granice klas nie tylko co raz bardziej się zamykają ale też różnica w poziomie życia staje się co raz bardziej drastyczna. Myślę że korzystając z brzydkiego amerykańskiego określenia taka " biała biedota" musi być bez porównania bardziej sfrustrowaną grupą społeczną niż np. imigranci. Zastanawiam się czy bohaterka świetnego filmu Fish Tank nie podpada pod tą grupę zaś sam film nie jest dość dobrą diagnozą tego typu młodych ludzi. Ale mogę się mylić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dobra i ciekawa analiza, z trafnymi przykładami. Drobna uwaga - chavs nie są tylko biali i raczej nie słuchają techno, r'n'b jest za to modne wśród nich.
    Ja również cenię to u Brytyjczyków, że potrafią dobrze przedstawić w kulturze każdą grupę społeczną, także chavów. Także w bardzo wartościowych filmach można znaleźć ich wizerunki, np. w "My Summer of Love" Pawlikowskiego, portretowali ich Mike Leigh i Ken Loach. Niedawno wyszła też świetna podobno książka "Chavs: The Demonisation of the Working Class" (http://www.amazon.co.uk/Chavs-Demonization-Working-Owen-Jones/dp/184467696X/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1313515158&sr=8-1 )
    Zdecydowanie po zamieszkach temat pojawił się na pierwszych stronach gazet i dużo się jeszcze będzie o tym pisać.
    PS. Blog o council estates znakomity, dzięki za link!

    OdpowiedzUsuń
  10. @cara, chihiro

    Może faktycznie przeszarżowałam z ograniczeniem słowa "chav" tylko dla białych, ale oparłam się na amerykańskim wyrażeniu "white trash".

    Co do wartościowych filmów, to staram się je omijać szerokim łukiem - zdecydowanie wolę lekką popkulturę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna notka (i komentarze też :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Czy umiejętność / szacunek w przedstawianiu chavsów nie jest pochodną przedstawiania robotników wykwalifikowanych w dobrym świetle? Jest przecież Billy Elliot, filmy Loacha czy choćby Full Monty.

    Tyle, że mam wątpliwości do książki polecanej przez Chihiro. Chavsi nie są zwykłą LC, właśnie ze względu na olewanie pracy (a szacunek do pracy widać w kinie starych, dobrych lewaków brytyjskich).

    OdpowiedzUsuń
  13. @Ezechiel

    Mam wrażenie, że odpowiedź na twoje pytanie wymagałaby trochę głębszego pogrzebania w brytyjskiej mentalności, zwłaszcza w pojmowaniu klasowości i ze szczególnym uwzględnieniem braku od lat na wyspach ustroju innego niż monarchia (chodzi mi tutaj o brak komunizmu i jego obalenie, co wpłynęło na naszą mentalność jako Polaków, a nigdy nie miało miejsca w UK).

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj...Gdybys mieszkala w Wielkiej Brytanii system klasowy szybko przestalby Cie fascynowac.

    Ness

    OdpowiedzUsuń
  15. @Ness

    To możliwe, bo ja nim fascynuję głównie akademicko.

    OdpowiedzUsuń
  16. Pisałam na temat chavs, i systemu klasowego, sporo przed zamieszkami, z ciekawością przeczytałam więc Twoje ujęcie tematu, choć jeszcze ciekawsze dla mnie byłoby porównanie ich z polskimi dresiarzami - bo choć w Pl zlikwidowano klasy, i co pewnie wielu rodaków zdziwi, z punktu widzenia Brytyjczyka z klasy średniej polskie społeczeństwo jest w większości robotnicze (jak powiedział jeden, który był w Pl kilka razy: very working class), zaś klasa średnia, w brytyjskim znaczeniu tego słowa, jest wciąż nieliczna, to jednak rośnie w siłę, i podziały społeczne zaczynają się znowu pogłębiać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytałam kiedyś książkę antropolog Kate Fox na temat brytyjskości (którą zresztą bardzo polecam) i wyniosłam z niej sporo pożytecznych informacji, ale przede wszystkim tę, że klasy różnych nacji się różnią - i nawet jeśli zastosujemy to samo określenie, np. klasa średnia, to ludzie należący do niej w Polsce i w UK będą całkiem różni; poza tym w Polsce brak jest dobrych badań przekrojowych na ten temat. Porównywanie chavs i dresów jest w związku z tym zadaniem karkołomnym i ja się go nie podejmę. :D

    Ciekawym natomiast aspektem wydaje się być całkowity brak klasy inteligenckiej w UK, u nas wykorzenionej, ale np. do dziś bardzo silnej w Niemczech.

    OdpowiedzUsuń
  18. Książkę Kate Fox czytałam, jak i wiele innych podobnych pozycji:-)
    Co do tzw inteligencji - znamienne jest to, że używa się w angielszczyźnie zapożyczenia "inteligentsia", a słowo "intelektualista" jest rzeczywiście niemal określeniem obraźliwym i rzadko uzywanym (a jeśli już, to w stosunku do francuskich inteligentów). Kiedyś M Thatcher poproszono o zaproszenie na obiad 10 intelektualistów (prośba z zagranicy), na co odparła, że się nie da, bo w UK nie ma ani jednego;-) To oczywiście nieprawda - intelektualistów, i to mających najlepsze wykształcenie w skali światowej, jest wielu - tylko że bardzo wulgarne i poniżej poziomu jest obnoszenie się ze swoim statusem i wykształceniem, i należy za wszelką cenę ukrywać i umniejszać swoje osiągnięcia w tym zakresie. Ta bardzo angielska cecha - self-deprecation - to także element systemu klasowego - ludzie uprzywilejowani od urodzenia uczeni są, by się z tym nie afiszować.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz