Manifest blogera

(żaden tam manifest, zwykły rant sprowokowany "wieścią", że jestem w hejtdomie Kristen Stewart*, ale niech przynajmniej w tytule notki będzie ładne słowo :D)

Mimo iż FGttG powstał niecały rok temu, ja bloguję od lat sześciu, mniej lub bardziej regularnie (Cyda zdecydowanie dłużej), na różne tematy. Akurat ten blog jest poświęcony rzeczom, które fangirlujemy, ale na moim drugim, "prywatnym" blogu ostatnie notki poświęcone są humorystycznemu pytaniu o brak fanartów do "Flory Segundy", rantowi o traktowaniu Ariadny Gierek-Łapińskiej, pytaniu o stream meczy Euro 2012, skardze, bo zmarnowałam pysznego pulpeta na bardzo niesmaczne danie oraz odpowiedzi na pytanie, dlaczego czytam fanfiki. Czyli chaos. Mam też tumblra i tam jest jeszcze większy bałagan. :D Tak działa mój umysł i znajduje to odzwierciedlenie nie tylko w dobieranych tematach, ale też w sposobie pisania notek.

Staram się nie ograniczać swoich zainteresowań. Co prawda w blogrolce linkuję tylko do blogów zajmujących się kulturą (tematyka zobowiązuje), ale już w Obserwowanych mam blogi szafiarskie, wnętrzarskie, podróżnicze, edukacyjne, makijażowe, craftowe, lajfstajlowe i inne. And it's fine.

Zbyszekspir zamieścił ostatnio u siebie ciekawy cytat:
“Blogi i sposób ich komponowania podkreślają, że tożsamość dzisiaj nie jest czymś, co mamy, ale tworzymy każdego dnia, tkając, jak powie Anthony Giddens, spójną narrację o sobie samym. Ich struktura z kolei uświadamia, że nasze identyfikacje są dziś głęboko zdecentrowane (interesuje nas wszystko, bo wszystko w niestabilnym świecie wydaje nam się ważne) oraz intertekstualne. Blogi nie są więc niczym innym jak tylko zapisem bojów, które toczymy dziś o poczucie posiadania tożsamości; niczym innym jak tylko, czasami bardzo dramatycznymi, formami materializacji walk o odpowiedź na pytanie »kim jestem?«; obiektywizacjami autorefleksyjnych procesów, które zazwyczaj zachodzą w naszych głowach. Tutaj, a więc w kolejnych zapisach bloga, zostają one uzewnętrznione i poddane ocenie ze strony Innych (większość blogów ma tak zwane księgi gości, a wielu ich twórców zabiega o dokonywanie w nich wpisów — tak jest zresztą mierzona popularność określonej strony), ale nie wynika to z ekshibicjonistycznych skłonności ani też z poczucia samotności, ale raczej ze świadomości, iż tożsamość ma charakter relacjonalny; że o tym, czy możemy być sobą, zawsze decydują Inni. Poddawanie ich ocenie moich przeżyć, doświadczeń, przemyśleń i stosunku do rzeczywistości jest generalną próbą, przymiarką do nowych tożsamości, testem na ich spójność, akceptowalność, dojrzałość. Nie ma więc dziś bardziej samoświadomych i zsocjalizowanych osób niż twórcy blogów. To nie dewianci czy nieudacznicy, ale raczej paradygmaty współczesnej osoby ludzkiej, żyjącej w zachodnim kręgu kulturowym”.
(źródło: Marek Krajewski, POPamiętane, Gdańsk 2006, s. 16-17)

i ja się mniej więcej z nim zgadzam. Blogosfera to system naczyń połączonych: ja podrapię ciebie, ty podrapiesz mnie. Ale ten system prowadzi do ciekawej wymiany myśli, inspiruje do formułowania wniosków, stymuluje do artykułowania opinii i wyrażania sprzeciwu. Pomaga zawiązywać przyjaźnie. Uwielbiam blogosferę, jest prawie jak żywy organizm, reaguje na najmniejsze zmiany.

Są pewne rzeczy, które w blogowaniu lubię: statystyki (OK, nazwijmy rzecz po imieniu: jestem uzależniona od statystyk i walczę o każde wejście na bloga, co nie ma większego sensu, bo nie interesuje nas ani zarabianie na reklamach, ani współpraca z kimkolwiek, FGttG jest założony dla funu - moje ego natomiast to całkiem inna sprawa...), rozmowy w komentarzach (zwyczaj wyniesiony z innej platformy blogowej, gdzie jest to zdecydowanie łatwiejsze niż tutaj), intertekstualne dygresje (przedkładam je nad logiczny wykład argumentów), długie, niepisane od sztancy notki, polemiki z innymi blogerami, dobre pomysły na blogi.

Nie lubię: chamstwa (choć dopuszczam przeklinanie, sama posługuję się językiem mało parlamentarnym), prowokacji, atakowania innych blogerów, hipsterskich blogów, które promują autorów bardziej niż cokolwiek innego (co sprawia, że najpopularniejsze w polskiej blogosferze adresy omijam szerokim łukiem), ostentacyjnego promowania produktów, dwulicowości, komentatorów, którzy usiłują się popisywać lub wywyższać.

Staram się unikać rozmów o filozofii, religii i polityce. Nie lubię "rozmów na poważne tematy". Szczerze nie cierpię, jak ktoś ujawnia moje nazwisko w innych mediach (np. na blipie) i będę takie osoby traktować ozięble i z buta, zarówno w VR, jak i RL: nie połączyłam swoich profili z blogspota i G+ nie bez powodu, mimo iż większość stałych czytelników bloga zna moje imię i nazwisko, tutaj używam nicka i jeśli mnie cytujesz, to rób to podpisując fragment "Rusty Angel".

Jeśli jakiś wpis mnie nie interesuje, to go nie czytam; jeśli coś mi się spodoba, staram się zostawić chociaż krótki komentarz. Jeśli uważam jakąś notkę za idiotyczną, to zazwyczaj powstrzymuję się od jej skomentowania, zamiast się wyzłośliwiać, zwłaszcza, gdy nie znam dobrze jej autora. Staram się nie piętnować blogerów, tylko zachowania. Nie unikam dyskusji, ale równie często się z nich wycofuję. Jeśli jakiś blog mi się nie spodoba, to na niego nie wracam, a nie tworzę specjalnej hejtrolki na adresy, których nie cierpię (choć czasami mnie kusi). Ogólnie rzecz biorąc, zachowuję się w necie dokładnie tak samo jak w RL.

Sieć jest duża i pojemna, dla każdego starczy miejsca.

*Wręcz przeciwnie, ale więcej o tym w następnej notce. 

EDIT: OK, przyznać się, kto z FB tu linkuje? Znaczy się oprócz zwierza? :D

Komentarze

  1. Poczułam, że to "ostentacyjne promowanie produktów", może dotyczyć mojej osoby, a może to moja nadinterpretacja? ;)

    Poważne tematy mnie nie interesują, w takich dysputach prędzej sobie krwi napsuję. A tak moje blogowanie to czysty fun. Dzięki temu zaczęłam uczyć się wyrażania opinii, wypracowywać swój styl. Cieszą mnie każde odwiedziny, każdy kulturalny komentarz, a już najbardziej jak następuje zbaczanie z tematu i radosne offtopowanie.

    Jeszcze nie spotkałam się z hejtrolkami, chociaż to zjawisko nie powinno dziwić. W życiu tak jak w sieci staram się być miła i sympatyczna. To tyle ode mnie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nadinterpretacja. Nie chodziło mi o to, że bloger filmowy nawiązuje współpracę z dystrybutorem filmów, bo to jest naturalne, ale jeśli szafiarka nagle zaczyna pisać o energy drinkach, to się zirytuję na durny produkt placement na blogu.

      Offtopowanie jest najlepsze, to fakt. :D A hejtrolki wymyśliły dziewczyny na FB, podobno, więc na razie nie istnieję. Ale kto wie...

      Usuń
    2. Uff... To dobrze, bo ostatnio się zastanawiałam, czy nie dostaję za dużo filmów i mój "blogasek" niezamierzenie staje się tablicą reklamową. Tu też trzeba trzymać rękę na pulsie.

      Nie zaglądam na inne blogi niż filmowe, książkowe i kulturalne. Nie wyobrażam sobie bym założyła sobie hejtrolkę, to zupełnie nie w moim stylu. Ja najchętniej widziałabym świat pełen tęczy, kwiatów i jednorożców. ^^

      Usuń
    3. Ale recenzujesz te filmy obiektywnie, a że współpracujesz z firmą? Zaoszczędzone pieniądze możesz wydać na inne DVD. :D

      Usuń
    4. Sama wybieram sobie filmy, więc są nikłe szanse, że coś mi się nie spodoba . Co też przekłada się na oceny, ale ten nieszczęsny "Projekt X" musiałam zjechać, bo to nie tyle złe co nudne było.

      O tak, to są oszczędności. Z drugiej strony taka współpraca mobilizuje do większego dbania o własny ogródek. Nawet jeszcze więcej oglądam z zasobów własnych, telewizyjnych i jutubowych. Musiałam pożegnać na trochę rysowanie, a zaczęło mi coś wychodzić...

      ------
      Cedro, hejtrolka to blogrolka z blogami, których nie lubisz.

      Usuń
    5. @cedro

      To, co Agna mówi. Koncept całkowicie teoretyczny, nikt go w praktyce nie stosuje. Ale czasami by się chciało.

      @Agna

      O, ja nawet nie wiedziałam, że ty rysujesz.

      Usuń
    6. Przez sherlockowy fandom zaczęłam przede wszystkim próbować. Nie mam talentu w tym kierunku, ale kurna, potrzeba się odezwała.*rozkłada bezradnie ręce*

      Usuń
    7. ... która kazała mi założyć stronę "Nierysunki". Co za okrucieństwo z jej strony.

      Usuń
  2. Mam bardzo podobnie, zwłaszcza w kwestii nie angażowania się w dyskusje. Doszłam do wniosku, że po to właśnie założyłam bloga - żeby móc wypowiedzieć się na jakiś temat bez względu na to, czy komuś moja wypowiedź się podobać czy nie. Na forach czy innych Facebookach zwykle trzeba bronić swojego zdania, podawać argumenty, dyskusja się rozwleka, staje się niejasna i w efekcie nieczytelna - a na blogu mogę powiedzieć wszystko, co chcę, tak jak chcę. Bloguję od niedawna, rozkręcam się od czerwca i wciąż jeszcze eksperymentuję ze znalezieniem własnego stylu, ale wiem na pewno, że taka forma formułowania myśli ogromnie mi odpowiada. Swoboda, fun - i statystyki! Też kocham statystyki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, no nie, dobra dyskusja nie jest zła, jak np. ta pod wpisem o Superbohaterach, chyba moja ulubiona dotychczas na tym blogu. Na prywatnym rozmawiałam bardzo często o książkach, np. o trylogii Bartimeausa (bo osoba, która fanuje ja tak jak ja, znalazła się dopiero w USA :D) czy chętnie korzystałam z polecanek osób, które mają dostęp do rynków zachodnich i znają/dzielą moje gusta. Ale owszem, blog daje ci możliwości, jakich FB nie oferuje. Inna sprawa, że osobiście, przyzwyczajona do Livejournala, mam problem z tym, że tu mało ludzie wykazują chęci do dyskusji.

      Usuń
    2. To nie tak, że unikam dyskusji generalnie ^^ Jak wchodzi na poziom, który mi już nic nie daje i niczego nie wnosi, zazwyczaj tracę zainteresowanie, ale bardzo chętnie wymieniam się opiniami na tematy, które są mi bliskie ;) Unikam zazwyczaj flejmów i trochę mniej zazwyczaj - spamów :P

      Usuń
    3. Innymi słowy, masz podobnie jak ja attention span krótki jak włosy żołnierza - ja się strasznie szybko nudzę rożnymi rzeczami. :D

      Usuń
    4. Tak, to by się z mojej strony zgadzało :D

      Usuń
  3. Och, wiele rzeczy odczuwam podobnie... Też lubię długie, intertekstualne notki. W ogóle kiedyś mi ktoś doradził, żebym pisała zwięźlej, bo ludzi przerażają dłuższe teksty. Że jak będę pisać krócej, to będę miała więcej czytelników. Nie dociera do mnie taka argumentacja, nie potrafię na ogół zmieścić swoich wrażeń w krótkim akapicie.

    Co do komentarzy, zdarzają się wpisy, których tematyka jest mi dalsza. Trudno wtedy komentować, choć nieraz staram się zostawić ślad, choćby po to, by autorzy wiedzieli, że mnie zainteresowali. Uwielbiam off-topy w komentarzach. Darzę realną sympatią wielu blogerów, których znam tylko wirtualnie i choć czasem milknę na jakiś czas, cieszę się, że jestem częścią blogosfery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogosfera jest jedną z najlepszych rzeczy w internecie i źródłem sprawdzonej wiedzy na wiele tematów, np. odnawiania mebli. Jest też bardzo pojemna, więc ludzie, którzy uważają, że notki nie powinny być dłuższe niż 1000 słów, mogą się wypchać i nie czytać tego konkretnego bloga i innych mu podobnych. A jedną z najprzyjemniejszych rzeczy jest przenoszenie wirtualnych znajomości w realny świat.

      Usuń
    2. a jak ciekawe jest przenoszenie znajomości realnych w wirtualny świat ;))

      Usuń
  4. Nie miałam jeszcze okazji przenieść znajomości do realu, ale domyślam się, że to naprawdę fajna sprawa :)

    Mebli nie podejmowałam się jeszcze odnawiać na własną rękę, ale ileż przepisów mnie zainspirowało do twórczości kulinarnej ;) Nie potrafię się ich wprawdzie ściśle trzymać i przetwarzam, ale jest naprawdę wiele blogów kulinarnych, które mnie inspirują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez jeszcze nie odnawiałam mebli, ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda?

      I mam tak samo z przepisami kulinarnymi! Trzymałam się tylko tych cukierniczych wiernie, ale jak poczułam, że sama potrafię upiec np. tort, to przestałam się przejmować. Poza tym ile nowych smaków udało mi się w ten sposób odkryć.

      Usuń
    2. Ja nie piekę, bo właśnie nie potrafię się trzymać przepisów. Za to mąż się w pieczeniu odnajduje, równowaga w rodzinie zostaje więc zachowana :)

      Usuń
    3. Zazdroszczę, mój mąż tylko jajecznicę i spaghetti bolognese potrafi przyrządzić. Za to zje wszystko i jeszcze poprosi o dokładkę. :D

      Usuń
  5. Ale pewnie jest mistrzem jajecznicy i spaghetti bolognese ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze zastanawiała mnie ta ilość komentarzy na blogu. Przykładowo lubię sobie wejść i przeczytać notkę, ale nie zawsze mam ochotę się wpisywać, bo nie uważam, żeby moja wypowiedź wnosiła coś nowego do dyskusji;) I to chyba nie czyni ze mnie zbyt dobrego blogera.
    A i zazdroszczę, że tak wiele osób potrafi pisać obszerne przemyślenia, ja niestety nie posiadam takiego talentu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to kwestia osobistych preferencji, zarówno zostawianie komentarzy (czy odpowiadanie na nie), jak i długość notek - czasami to zwięzłość jest lepsza (ale ja tak nie potrafię, co zresztą zauważyłyśmy z Cydą już na początku wspólnego prowadzenia bloga: obie cierpimy na logoreę). Chodzi głównie o to, że jak ci się nie podoba, że wpis jest długi/krótki, to nikt cię do czytania go nie zmusza.

      Usuń
  7. a ja się z Krajewskim nie do końca zgadzam, mój blog powstał z samotności i utraty kontaktu z jedynym znanym mi w realu kinomanem [który utworzył teraz swojego bloga i zamiast rozmawiać- blogujemy], z czasem mi się spodobało, ale to inna para kaloszy;

    co mnie zaskoczyło w tym fragmencie to utożsamienie blogowania z szukaniem tożsamości, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób

    a co do reszty manifestu, ja też nie czytam wszystkich notek, z racji mojej monotematyczności, odczuwam lekki dyskomfort czytając o niektórych dziedzinach sztuki, o których zwyczajnie nie mam zielonego pojęcia, choć nie twierdzę, że robię z tego nieczytania regułę ;)

    staram się też zawsze zostawiać jakiś ślad po sobie, ale z racji miejsc i sytuacji [dość niekonwencjonalnych] nie zawsze mam czas

    ja swoje blogi połączyłam i jak na razie nie żałuję tej decyzji ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam wrażenie, że Krajewski pisał głównie o blogach osobistych, skupiających się na prywatnym życiu, ale przecież można to odnieść do kultury szeroko lub wąsko rozumianej: jestem kinomanem, jestem zapalonym czytelnikiem, spójrz, mam blog, który to potwierdza i ludzi, którzy go Obserwują.

    Co do nieczytania: zaglądam na każdą notkę, która pojawia się w mojej blogrolce/Obserwowanych blogach, ale nie każdą doczytuję do końca. Zakładam jednak, że ci ludzie wiedzą, o czym piszą i ja mogę coś z tego wynieść (choćby wiedzę, że to nie moja para kaloszy :D).

    Co do łączenia bloga z G+: od początku miałaś założone, że blogujesz nieanonimowo - ja nie. Jak już wspomniałam, i tak większość ludzi wie, kim jestem, ale w sieci, za pomocą nicków i awatarów, mogę stworzyć sobie namiastkę innej osoby, tarczy, maski. I chcę, by inni tę decyzję respektowali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja z tymi wpisami mam na myśli na przykład recenzje oper, nigdy żadnej nie widziałam, a mój jeden wypad na operetkę wspominam jako wielki koszmar ;)

      Usuń
    2. Prawdopodobnie usnęłabym na operze, to prawda, ale operetki są prawie jak stare musicale. Such fun!

      Usuń
    3. tego "szlajania się" na scenie nie nazwałabym funem ;))

      Usuń
  9. @Nie lubię: chamstwa

    Za Dukajem:

    "Cham obrzydliwy, czemu nie, piękną karierę można zrobić, chamstwo ma wielką przyszłość, cały świat stoi przed chamstwem otworem, subtelni, wstydliwi i wrażliwi ustępują przed nim, bo tylko cham by ustał i nie ustąpił, mądrzy nie wdają się w dyskusje przegrane po pierwszym ciosie maczugi, szlachetni litują się nad chama nieszczęściem, cham prze naprzód, nic nie mąci spokoju jego chamskiej duszy, cham się nie wstydzi, nie czerwieni, nie uśmiecha przepraszająco, on nawet nie widzi drwin i szyderstw, nigdy nie czuje się nieswojo i niezręcznie – ponieważ jest chamem."

    A tak BTW to 100% pani blogerko.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo ciekawy tekst. Nigdy nie myślałam o blogowaniu jako o wyrażaniu swojej tożsamości, chociaż w dzisiejszych czasach przecież wszystko, co robimy, tym właśnie jest. Ja swój blog założyłam z przyczyn raczej zawodowych, ale faktycznie, piszę o tym, co mnie interesuje, a o czym w Polsce można poczytać tylko w blogosferze, więc w jakimś sensie również dla mnie blogowanie w jakiś sposób wyraża moją przynależność tożsamościową :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurna, właśnie mi blog zamknęli. Rusty, zdejmij go może z blogrolki, przecież zanim to zacznie działać znowu (o ile w ogóle zacznie), nie wiadomo, ile czasu minie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za wpis o L Word zamknęli? Trochę to homofobiczne. Jeśli koniecznie chcesz, to go zdejmę z blogrolki, ale wolałabym nie - w ten sposób będę co jakiś czas sprawdzać, czy go przywrócili.

      Usuń
    2. Już przywrócili :) Chyba przesadziłam z ilością zdjęć, bo ponoć wyłapał mnie anti-spam. Na szczęście szybko się udało to odkręcić, a słyszałam mrożące krew w żyłach opowieści o blogach, które miesiącami były zawieszone i stąd moja prośba o zdjęcie z blogrolki.

      Usuń
    3. Uff, to dobrze, bo brakowałoby mi niektórych tekstów, zwłaszcza tego o śmierci księżniczek, który ciągle mnie bardzo inspiruje.

      Usuń
  12. Ok, no to rzyznaję się do linkowania na FB. I teraz nie wiem, co mnie czeka... Hejtrolka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, tylko jak jestem anty-FB, tzn. że mnie tam nie ma. A biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia (które między innymi zainspirowały Manifest blogera), staram się monitorować, skąd ludzie przychodzą na FGttG. Widziałam dwa linki z FB, jeden udało mi się zlokalizować dosyć szybko, a drugiego nie, stąd moje pytanie.

      Usuń
  13. A ja tak z ciekawością zapytam - zauważyłem, że przez jakiś czas na blogrollce FGttG znajdował się i mój blogasek, ale z niewyjaśnionych przyczyn wypadł. I tylko mnie zastanawia, czy to przez zmianę domeny, czy przez tego flejma o Gaimanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że ten temat nie będzie podjęty, eh. Dokładnie było to tak, że ja umieściłam Mistycyzm w blogrolce, ale bloga prowadzę (przynajmniej formalnie) z Cydą, która cię nie lubi za trollowanie na Whomanistyce i poprosiła o usunięcie cię z rolki z tego powodu.

      Usuń
    2. O, to są wobec mnie jakieś antypatie za trollerkę na Whomanistyce? Jestem bardzo przyjemnie zaskoczony!

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Podobno są - ja na whomanistyce nie bywam, więc nie wiem, ale współautorstwo bloga zobowiązuje do kompromisów. Poza tym ja nie banuję ludzi za ranty, tak na marginesie, chyba że ktoś się wykazuje chamstwem.

      Inna sprawa, że my chyba nigdy nie trafiłyśmy do twojej listy linków.

      Usuń
    5. @nna sprawa, że my chyba nigdy nie trafiłyśmy do twojej listy linków.

      Generalnie rzadko kiedy pamiętam o aktualizowaniu linkownii na MP, dzięki za przypomnienie. Od razu się za to zabiorę. Oczywiście FGttG (jak i parę innych pozycji) już dawno miało się na niej znaleźć.

      Usuń
    6. To ja w ramach rewanżu postaram się przekonać Cyd do zmiany zdania.

      Usuń
    7. E, lepiej nie. Gdyby to doprowadziło do scysji pomiędzy wami dwiema, najpewniej moje poczucie winy nie pozwoliłoby mi normalnie funkcjonować. Poza tym - w jakiś niepojęty sposób krzepiąca jest dla mnie myśl, że ktoś tam, po drugiej stronie kabla nie lubi mnie tak bardzo, że nie chce mojego bloga na swojej blogrollce.

      Usuń

Prześlij komentarz