O seksizmie w "Coupling"

Powoli przedzieram się przez książki i płyty pożyczone od Ninedin, bo kiedyś trzeba będzie je oddać, a akurat mam więcej czasu z uwagi na wakacje (właściwie to nie, ale udawajmy, że tak jest), poza tym robię absolutnie wszystko, by nie pisać notki o ekranizacjach Śnieżki. Doszłam akurat do "Coupling", pierwszy sezon połknęłam na raz, jak bocian żabę, a przy drugim mnie wyhamowało. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego i dochodzę do wniosku, że to przez wszechobecny w serialu seksizm. Gdy jednak zaczęłam szukać konkretnych przykładów, miałam problem z ich wskazaniem. Z pomocą przyszła mi niezawodna Caitlin Moran, której "Jak być kobietą" właśnie czytam (i jedno powiem: rozdział o feminizmie powinien zostać wydany jako osobna broszurka i być rozdawany każdemu człowiekowi na przystankach autobusowych). Ale może po kolei.


"Coupling" to serial Stevena Moffata z 2000 roku, oparty na podobnej formule jak amerykańscy "Friends": sześcioro przyjaciół, trzy kobiety, trzech mężczyzn, duże miasto i problemy. Oprócz tego, że w "Przyjaciołach" dostawaliśmy przekrój przez absolutnie każdą sferę życia, a "Coupling" koncentruje się głównie na seksie. Doskonale to rozumiem: seks sprawia, że wszystko się lepiej sprzedaje, a formuła komediowa sprawia, że łatwiej poruszać pewne tematy, np. oglądanie pornografii, nawet jeśli czasami podkreślenie pewnych cech czy zachowań graniczy już z parodią. Przy czym to wyśmiewanie na pierwszy rzut oka dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn: obsesja Sally na punkcie urody czy głupota Patricka, ale jeśli się przyjrzeć bliżej, chyba jednak kobietom dostaje się bardziej. 

Przykład? W pierwszym odcinku Susan, główna bohaterka (dzieląca imię z Sue Vertue, producentką serialu - a główny bohater to Steve, od Stevena Moffata, normalnie marysuizm czystej wody) zostaje przez peer pressure zmuszona do pokazania w restauracji jednej ze swoich piersi pozostałym pięciorgu bohaterom i przez przypadek również kelnerowi - wszyscy chcą zobaczyć jej biust. Nie miałabym nic przeciwko tej scenie, gdyby nie fakt, że kilka odcinków później wszyscy obsesyjnie chcą sprawdzić, czy Patrick faktycznie został tak hojnie obdarzony przez naturę jak głosi fama, ale zamiast poprosić go o to, usiłują tajniacko podejrzeć rozmiar jego członka w toalecie. I tu pojawia się pytanie: dlaczego tak różnie potraktowano analogiczną sytuację? Dlaczego publiczne obnażenie się kobiety jest OK, a mężczyzny już nie?

Inny przykład: uprzedmiotowianie. W pewnym momencie Steve, Jeff i Patrick obgadują piękną dziewczynę w barze, koncentrując się na jej piersiach. Też nie miałabym nic przeciwko tej scenie (w końcu jedna z byłych dziewczyn Patricka zrobiła kiedyś odlew jego penisa i na jego podstawie wyprodukowała bardzo popularne dildo, oczywiście nic mu o tym nie mówiąc, fiksacja na punkcie konkretnego kawałka ciała jest całkowicie normalna), gdyby nie to, co następuje potem. Dostajemy bowiem analogiczną scenę, gdy na biust tej samej dziewczyny patrzą Susan, Sally i Jane i obgadują ją niemiłosiernie - bo najwyraźniej kobiety, nawet biseksualne, nie potrafią obiektywnie wypowiedzieć się na temat piersi nieznajomej. Potem jest jeszcze gorzej: dziewczyna okazuje się mieć przyjaciółkę z małym biustem, co samo w sobie nie jest złe, ale aktorkę ubrano w obrzydliwy, zupełnie nie pasujący do jej figury strój, po czym pośrednio zasugerowano, że jest brzydka, bo nie nosi dużego rozmiaru stanika. Czyli duży biust=ładna dziewczyna, mały biust=brzydka dziewczyna. Only not.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ja mogę w tym widzieć seksistowskie zachowania, a inni nie, ale podam jeszcze trzeci, chyba najbardziej subtelny przykład. On najlepiej pokazuje, o co mi chodzi, gdy mam na myśli seksizm, rozumiany jako nieświadome wtłaczanie ludzi danej płci w stereotypy dotyczące tej płci. Otóż za każdym razem, gdy bohaterowie znajdują się w barze, kobiety piją wino, a mężczyźni piwo. Bez wyjątku, jakby odwrotna sytuacja nie mieściła się w głowie scenarzysty.

Caitlin Moran nazywa ten rodzaj seksizmu skodyfikowanym: na pierwszy rzut oka trudno się zorientować, że mamy do czynienia z seksistowskim zachowaniem. Jako przykład w swojej książce podaje sytuację Hannah, której szef zwalniając ją z pracy powiedział: "Nie martw się, kochanie, przynajmniej wciąż masz boskie nogi". Na pierwszy rzut oka pocieszający komplement, prawda? Po zastanowieniu się uprzedmiotowienie i sugestia, że do pracy się nie nadaje, ale za to dobrze wygląda. A gdyby zamiast Hannah zwalniany był Tom i szef powiedziałby: "Nie martw się, chłopie, przynajmniej wciąż masz jędrny tyłek", czy sytuacja nadal byłaby OK na pierwszy rzut oka? Chyba większość z nas odpowie, że nie.

Mam przy tym wrażenie, że większość zarzutów o utajony seksizm, które kierowane są pod adresem Stevena Moffata, jest jednak zasadna. Jest on przez niego stosowany nieświadomie (przynajmniej mam taką nadzieję), ale to nie znaczy, że widzowie powinni go akceptować czy przymykać na niego oko. Inna sprawa, że jego rodzina i przyjaciele biernie to akceptują. Przykład? 7 stycznia tego roku Moffat został poproszony o wygłoszenie mowy na dorocznym uroczystym obiedzie The Sherlock Holmes Society of London. Na samym początku wskazał na towarzyszące mu osoby, mówiąc: "To jest Sue Vertue, moja żona, i Mark Gatiss, moja druga żona." Długo nie mogłam pojąć, co mi w tym zdaniu nie pasuje, aż mnie olśniło: dlaczego Gatiss miałby być żoną? Z racji płci powinien być przecież mężem. Każda kobieta pozostająca w związku małżeńskim jest żoną, a każdy mężczyzna mężem, niezależnie od tego, jakiej płci jest ich partner. Tak samo jak mężczyzna nie może być matką, a kobieta ojcem, jest to kwestia czysto nomenklaturowa. Dowcip by na śmieszności nie stracił. Jednocześnie jednak Moffat nieświadomie wyraża pogląd, że on nie mógłby mieć męża (za to mógłby mieć dwie żony).

Straciłam przez to serce do oglądania "Coupling", które w gruncie rzeczy jest przyzwoitym serialem komediowym, w sam raz do oglądania w parne letnie dni, z sympatycznymi postaciami i zabawnymi gagami (nawet jeśli wydanie DVD nie zawiera absolutnie żadnych napisów w jakimkolwiek języku - FAIL).


Tytuł: Coupling (2000)
Scenariusz: Steven Moffat
Reżyseria: Martin Dennis
Występują: Jack Davenport, Gina Bellman, Sarah Alexander, Kate Isitt, Ben Miles, Richard Coyle

Komentarze

  1. @Dlaczego publiczne obnażenie się kobiety jest OK, a mężczyzny już nie?

    Uwarunkowanie kulturowe. Polecam szalenie ciekawy wywiad na ten i parę innych tematów z prof. Tomaszem Szlendakiem.

    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,8700038,Strategia_GOLEJ_BABY.html

    Sama notka bardzo interesująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, choć nie do końca się ze Szlendakiem zgadzam. Z mojego punktu widzenia, jako konsumentki, piłkarz w samych szortach na zdjęciu jest mi w stanie sporo sprzedać. Zgadzam się z hipergamicznością kobiet. Trochę dziwnie nieprofesjonalne wydaje mi się porównywanie systemów klasowych Polski i UK, bo są bardzo różne (przy czym nie natknęłam się na porządne opracowanie tematu w Polsce po roku 1990, a chętnie bym coś takiego przeczytała).

      Usuń
    2. Samego serialu nie widzialem (i jakos niezbyt mam ochote, wiec pewnie nigdy nie objerze), ale co do obnazania sie i nagosci. W przywolanych scenach mamy dwa bardzo rozne typy nagosci, co zreszta wynika z roznic w anatomii pomiedzy kobieta i mezczyzna, oraz wynikajacych z tego roznych uwarunkowan kulturowych. Jest zasadnicza roznica w odbiorze pomiedzy pokazaniem piersi, a genitaliow. Wystarczy wspomniec, ze dosyc czesto spotykamy sie w tekstach kultury z widokiem obnazonych piersi jako formy zamanifestowania jakiegos stanowiska (vide: Cú Chulainn). Dotyczy to zreszta takze mezczyzn (vide obraz Matejki). Jest to w duzej mierze nagosc oswojona. Natomiast genitalia wciaz objete sa pewnym tabu i dotyczy to tak meskich, jak i zenskich. Stad tez publiczne ich okazanie wiaze sie ze znacznie wiekszymi konsekwencjami. Przytoczony w notce przypadek jest wiec o tyle nieporownywalny, ze ranga kulturowa nagiej piersi, a nagich genitaliow jest calkowicie rozna. Gdyby bohaterka miala pokazac swoje genitalia w restauracji, to wtedy bym sie zgodzil z uwaga.
      Co do zon, to zgaduje, ze Moffatowi chodzilo o "zone" w sensie znaczeniowym, a nie opisowym, tzn. mamy krola Jadwige, a nie krolowa Jadwige. Z dugiej strony w ogolnym rozrachunku byloby to chyba czyms gorszym, jezeli chodzi o ocene wystapienia Moffata?

      Usuń
    3. Właściwie się zgadzam z argumentem o tabu wobec genitaliów, ale czuję się w obowiązku przywołać aferę o publiczne karmienie piersią (przy czym nie będę o to walczyć, tylko wspominam).

      Usuń
    4. Rusty, afera o publiczne karmienie piersią jest do pewnego stopnia tylko aferą. To znaczy można karmić piersią publicznie i nie natknąć się na żaden ostracyzm ani krzywe spojrzenia. Natomiast penis na wierzchu budzi silne skojarzenia z ekshibicjonizmem, czyli zboczeniem, i będzie chyba jednak w każdej sytuacji potępiony.

      Natomiast generalnie nie uważam, żeby ranga piersi i penisa była aż tak bardzo różna, to raz, a dwa, nie widzę powodu, żeby tak miało być - moim zdaniem powinny być traktowane identycznie :)

      Usuń
    5. A ja się jednak zgadzam z Hihntem w tej sprawie, choć im dłużej o tym myślę, tym bardziej uważam, że w sytuacji w serialu powinny być, tak jak mówisz, potraktowane równo, jako obiekt uwagi grupy znajomych.

      Co do karmienia piersią, niektórzy argumentatorzy również zarzucali matkom ekshibicjonizm, co dla mnie jest całkowitym niezrozumieniem sprawy.

      Usuń
    6. @noida
      "Natomiast generalnie nie uważam, żeby ranga piersi i penisa była aż tak bardzo różna, to raz, a dwa, nie widzę powodu, żeby tak miało być - moim zdaniem powinny być traktowane identycznie :)"

      Obawiam się, że to wchodzi w grę jedynie w przypadku biseksualizmu ;)

      Usuń
    7. @ Misiael - I wszystko się zgadza :)

      Usuń
  2. Cóż Coupling jest seksistowskie w obie strony - mężczyźni wypadają tam straszliwie stereotypowo, wręcz jak chodzące połączenie maniaka seksualnego z nieporadnym dzieckiem. Ja mam takie ciche wrażenie, że seksizm w drugim sezonie Coupling razi przede wszystkim dlatego, że przestało być śmiesznie. Przyznam, że przy scenie (nieco surrealistycznej) obnażania biustu wyłam ze śmiechu (zupełnie seksistowskich aspektów nie dostrzegając, do czego się bez wstydu przyznaję), natomiast drugi sezon po prostu nie był śmieszny, więc i seksizm razi bardziej. W każdym razie zastanawiam się czy da się zrobić taki serial (wedle formuły że naśmiewamy się z obu płci) nie seksistowsko. Nie mówię, że się nie da tylko zastanawiam się jak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ten seksizm jest na pierwszy rzut oka niewidoczny. Poza tym oczywiście zgadzam się, razi on w obie płci, mężczyźni są ukazani przez krzywe zwierciadło, ale kobiety również. Chodzi mi jednak o to, że chyba ktoś w Hartswood Film nie usiadł i nie stwierdził, że teraz zrobią seksistowski serial: to wyszło przypadkiem.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy tekst. Oglądałam ten serial bardzo dawno, kiedy jeszcze nie byłam feministką i wtedy nie zwracałam uwagi na takie rzeczy. Teraz pewnie spojrzałabym na niego inaczej. Obejrzałam zresztą wszystkie cztery sezony i bardzo mi się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja utknęłam i nadal nie wyszłam poza drugi sezon. Niestety często mi się tak zdarza, np. nie umiem skończyć 5 sezonu B5, 7 sezonu House'a, 2 sezonu Good Wife. Koszmar jakiś.

      Usuń
    2. Myślę, że akurat w tym przypadku nie ma czego żałować, chociaż o ile pamiętam chyba w 4 serii jest jeden genialny odcinek o tym, jak Sally się upiła.
      Natomiast The Good Wife dokończ, warto :)

      Usuń
  4. może serial zwyczajnie pokazuje życie, seksizm jest obecny wszędzie, niezależnie od lokalizacji, dla przykładu gdy ostatnio szukałam wydziału ekonomicznego trzykrotnie pytając przechodniów [facetów] o kierunek usłyszałam "słoneczko", a nie "pani pójdzie"

    może potraktujmy "Coupling" jako komedię dokumentalną? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie pokazuje, bo koncentruje się tylko na sprawach okołozwiązkowych. Poza tym może i seksizm jest obecny wszędzie, ale tow cale nie znaczy, że należy na niego przymykać oko, prawda?

      Usuń
    2. nie no Coupling nie widziałam, więc nie wiem, taka myśl zwyczajnie przemknęła mi się czytając opis, aczkolwiek mnie osobiście takie rzeczy nie przeszkadzają w serialach/filmach, przeszkadza mi w życiu owszem. Ale wychodzę z założenia, że na ekranie można więcej, z tym że twórcy powinni pamiętać kto trzyma pilota

      Usuń
  5. Bardzo-bardzo spóźniony komentarz, bo właśnie grzebię i wyłuskuję różne rzeczy, które przegapiłam (jestem mistrzem przegapiania interesujących mnie szczególnie notek i to z własnej rolki...). Dziękuję za ten tekst, bo pomógł mi zrozumieć sporo na temat Moffa. Sama dzisiaj broniłam go (konkretnie Skandalu w Belgravii) przed zarzutami o seksizm, a jednak czasem zdarzało mi się czuć... chyba dokładnie to, co tu wyjaśniłaś. W ogóle im więcej Cię czytam, tym bardziej mam wrażenie, że mamy dość podobną "wrażliwość feministyczną". Żart na bankiecie - świetny przykład. Przy czym właśnie, trudno go w ogóle potępiać, żyjemy w świecie który jest potwornie seksistowski na każdym kroku i to kobiety statystycznie nawet mocniej i częściej ten seksizm w tej chwili budują, jak się wydaje... Trudno wyobrazić sobie jakikolwiek ocierający się o realizm serial, który seksistowski w ogóle by nie był. A jednak, a jednak... Bardzo się cieszę, że znalazłam ten tekst dziś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam w ogóle ostatnio problem z blogrolką, bo nie działa tak jak powinna i pokazuje mi wpisy nawet z kilkudniowym opóźnieniem - co stanowi spory problem, jeśli ktoś tak jak np. zwierz albo ostatnio ninedin, publikuje notki codziennie.

      Co do seksizmu w "Skandalu", czytałam na ten temat sporo wypowiedzi, ale jakoś trudno mi się go w tym konkretnym odcinku dopatrzeć (o czym trochę pisałam tutaj: http://meanwhile-on-vulcan.blogspot.com/2012/01/o-postaciach-drugoplanowych-czyli-ile.html). Podoba mi się ta Irene Adler.

      I owszem, kobiety wybitnie przyczyniają się do utrwalania seksistowskich zachowań we współczesnym świecie, głównie przez przyzwalanie na nie, bo tak zostały wychowane. Nie sądzę też, by Moffat świadomie był seksistą, tylko po prostu to jest jego ustalone wychowanie.

      Usuń

Prześlij komentarz