Teen Wolf (MTV), czyli fangirlujemy na maksa

Cyda jest na mnie zła. W sumie trochę ją rozumiem, polecała "Teen Wolfa" już w zeszłym roku, a ja zabrałam się za niego dopiero teraz (i choć ona myśli, że to po poście na Hello, Tailor, więcej z tym wspólnego miał tumblr). Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że Cyda ogląda koreańskie dramy (które są jak "Klan" rozpisany na postacie z anime, bleh) oraz tolly i kolly, więc jej odporność na kicz jest zdecydowanie większa niż moja. A co ja mogłam sobie pomyśleć na temat wakacyjnego (=zapychacz dziur w ramówce) serialu MTV (w czasach mojej młodości MTV puszczało teledyski...) pod tytułem "Teen Wolf" (=mało subtelna próba podpięcia się pod popularność paranormali, choć na szczęście zamiast wampirów są wilkołaki) polecanego przez Cyd? No właśnie...

Winić za fakt, iż odbiło mi na punkcie "Teen Wolfa" dopiero w tym roku mogę tylko siebie. Serio, ostatni raz, kiedy tak bardzo coś fangirlowałam, to chyba był "Sherlock". Wcześniej film Guya Ritchie, a jeszcze wcześniej reboot "Star Treka". Nawet Avengersi nie doczekali się takiej monotematyczności na wszystkich platformach społecznych w internecie, na których jestem obecna.

SPOILERY

"Teen Wolf" jest bowiem serialem skrojonym idealnie. Opowiada o grupie nastolatków (owszem, uznaję Dereka za nastolatka, bowiem może jego metryka twierdzi inaczej, ale facet emocjonalnie jest na poziomie Scotta), których życie nagle zostaje wywrócone do góry nogami, gdy jeden z nich, astmatyczny głuptasek z samego dołu drabiny społecznej amerykańskiego liceum, zostaje ugryziony przez wilkołaka. Scott oczywiście nie wie, co się z nim dzieje, na szczęście jego najlepszy przyjaciel Stiles wspiera go na nowej drodze życia, z nieznaczną pomocą przystojnego i tajemniczego Dereka Hale'a, który wraca po wielu latach wygnania na miejsce rodzinnej tragedii. Scott, będąc osobą wielce egoistyczną, wykorzystuje swoje nowo nabyte umiejętności do wygrywania meczy lacrosse'a oraz zdobycia dziewczyny. Problemem jest to, iż Allison to najmłodsze pokolenie rodziny z wielowiekowymi tradycjami polowań na wilkołaki, więc ich związek jest jak ten Romea i Julii, tylko zamiast Merkucja giną WSZYSCY (ekhem; ale serio, "star-crossed lovers" z Dystryktu 12 przy nich wysiadają). Głównymi bohaterami są również Lydia i Jackson, czyli power couple Beacon Hills High School; ona to matematyczny geniusz udający idiotkę, by być popularną, on to ambitny kapitan (współkapitan, hehehe) drużyny lacrosse'a z bardzo bogatej rodziny (think Draco Malfoy).

Kuzyn Miguel.
Serial jest idealnie zrównoważony. Nie tylko każdy bohater ma sporo czasu antenowego, dzięki któremu poznajemy każdego z nich całkiem dobrze (i z łatwością się do każdego z nich przywiązujemy), ale równie wiele czasu poświęcone jest głównej intrydze, co relacjom z rodzicami, kłopotom w szkole, tarciami z rówieśnikami czy pracy zarobkowej. Tam, gdzie "Glee" poległo, "Teen Wolf", którego dwa pierwsze sezony mają po 12 odcinków, wychodzi zwycięsko. Więcej powiem, oprócz pięknego, modelowego więc pokazania nastoletnich bohaterów, zdołał też świetnie zarysować dorosłych, rodziców, nauczycieli i inne, plątające się po wydarzeniach osoby. Pewnie, sezon pierwszy ma intrygę prostą jak konstrukcja cepa, ale wciąga. Sezon drugi ma już tyle twistów fabularnych, że nie jestem w tej chwili w stanie powiedzieć, jak skończy się ostatni odcinek w przyszłym tygodniu. Przypominam, że jest to produkcja MTV. Co więc sprawiło, że serial osiągnął tak wysoką jakość?

Wydaje mi się, że dwie rzeczy. Po pierwsze, rewelacyjny scenariusz Jeffa Davisa (który jest prezentem dla ludzkości i Ryan Murphy stóp mu niegodnym jest całować). Jest to jego drugi serial (wcześniej stworzył "Criminal Minds"), remake filmu z Michaelem J. Foxem. Ale z oryginalnego pomysłu zostało niewiele, wilkołaki, sport (tutaj lacrosse, ale Peter grał w koszykówkę, piękne, subtelne nawiązanie do oryginału), szkoła średnia. Davis dodał sporo mroku (WSZYSCY GINĄ, czy już o tym wspominałam?), uzupełnił bohaterów o motywację psychologiczną i w bardzo niemoralizatorski sposób wzbogacił serial o tematykę LGBT. Zostawił jednak to, co najlepsze, czyli cudowny feel lat 80-tych ubiegłego wieku - mimo że serial jest bardzo współczesny, bohaterowie nigdy nie rozstają się z komórkami, to widz ma wrażenie, jakby oglądał dowolną produkcję Johna Hughesa. Jak dla mnie wskazuje to wyraźnie na fakt, iż "Teen Wolf" stanie się takim samym klasykiem jak np. "The Breakfast Club". Przywołuję ten tytuł nie bez powodu, bowiem jedną z najmocniejszych jego stron jest idealnie dobrana obsada (jakby Nina Gold za nią odpowiadała). Podobnie jest w "Teen Wolfie": może i połowa aktorów nie dostała się do "Twilightu", ale moim zdaniem trafili zdecydowanie lepiej. Nie ma pośród nich słabego ogniwa, grają na maksa i przyjaźnią się również poza planem (na tumblrze znajdują się tony zdjęć z meczy i innych takich okazji), a Tyler Posey i Dylan O'Brien nawet razem mieszkają. Plus, wszyscy są okropnie śliczni i fotogeniczni, prawie na granicy nielegalności. Jeśli jednak chodzi o talent, to z obsady wybija się Dylan O'Brien, dwudziestolatek bez żadnego doświadczenia aktorskiego (jeśli nie liczyć tego, iż był młodocianym vlogerem na youtubie), którego zdolnościami zachwyceni są nie tylko widzowie, ale również scenarzyści, producenci, reżyserowie i koledzy i koleżanki z planu. Ten chlopak jest tym dla "Teen Wolfa", czym Chris Colfer jest dla "Glee" i chociażby dla niego warto zacząć serial oglądać.

Jakby tego było mało, każda z postaci jest wielowymiarowa. Stiles może i jest bardzo lojalny, ale jest również mściwy. Scott ma serce we właściwym miejscu, ale również wykazuje się niezdrowym egoizmem. Lydia z miłości udaje idiotkę, a Derek ze strachu udaje twardziela. Moim ulubieńcem jest jednak Jackson, który ma ogromne problemy z poczuciem własnej wartości i im więcej się o nim dowiaduję, tym bardziej mam go ochotę przytulić. Nawet postaci z gruntu złe są fantastyczne i właściwie można bez większego wysiłku zrozumieć, dlaczego robią to, co robią (pomaga również to, iż taki Peter jest wypadkową pomiędzy Mishą Collinsem a Nathanem Fillionem). No i, jak mawia Cyda, koszulki w uniwersum TW są evil, więc męska część obsady bardzo często paraduje bez nich (oprócz Stilesa, ponieważ Davis jest większym teasem niż Dita von Teese), co jest mniej więcej uzasadnione przemianami w wilkołaka - tylko że właściwie to nie bardzo. Nic natomiast nie uzasadnia częstych scen prysznicowych...

Gdybym miała porównać "Teen Wolfa" do jakichś innych produkcji, to byłaby to przede wszystkim "Buffy" z uwagi na humor, rewelacyjne dialogi, równoprawne postaci i brak moralnej jednoznaczności bohaterów. Drugą produkcją byłby pewnie "Supernatural", którego co prawda nie widziałam zbyt wiele, ale werewolf hunters mocno przypominają braci Winchesterów. Poza tym "Teen Wolf" ma absolutnie jeden z najlepszych fandomów na świecie, lepszy od avengersowego i może nawet sherlockowego, i choć fanfiki są takie sobie, to już gify wyznaczają nową jakość. I wszyscy są mili i pomocni, a średnia wieku wśród fanów jest zaskakująco wysoka (przypominam, że to serial dla nastolatków).

Podoba mi się również zabawa archetypami. Scott, główny bohater, ma być heroiczny, ale na razie jest bardziej egoistyczny (choć dorasta). W osiągnięciu celu nie pomaga mu również ograniczona inteligencja. Postać mentora, teoretycznie siwego mędrca z brodą, przypadła człowiekowi, który wygląda jak skrzyżowanie męskiego modela z seryjnym mordercą i który popełnia błąd za błędem. Sidekick, tradycyjnie służący do rozładowywania napięcia głupimi żartami, to bohater najinteligentniejszy i coraz bardziej tragiczny.  Love interest okazuje się być bardzo zadziorną młodą damą, w dodatku chrześnicą Clinta Bartona. Właściwie im dalej w las (see what I did here?), tym bardziej postaci wymykają się schematom. Osobiście nie tylko nie mogę się doczekać finału drugiego sezonu (już za tydzień!), ale i sezonu 3, który ma mieć 24 odcinki. Mam nadzieję, że twórcy nie będą okrutni i podarują nam web episodes w stylu "TW: Search for Cure" na osłodę ciężkich jesienno-zimowych wieczorów.

Tym zaś z was, którzy w "Teen Wolfa" się jeszcze nie wciągnęli, strasznie zazdroszczę. Nawet nie wiecie, jak wielka przyjemność was czeka, gdy już zaczniecie serial oglądać. Z doświadczenia wiem, że trudno to opisać słowami. Dajcie więc szansę tej zaskakującej produkcji.


Teen Wolf (2011)
Reżyser: kilku różnych
Scenariusz: Jeff Davis
Gwiazdy: Tyler Posey, Dylan O'Brien, Tyler Hoechlin, Colton Haynes, Crystal Reed, Holland Roden
Wiecej informacji: IMDB




 

Komentarze

  1. Widziałam dwa odcinki i nadszedł kryzys serialowy. Jednak to nie TW był tego powodem, bo w sumie oglądało się bardzo dobrze. Po powrocie najprawdopodobniej urządzę sobie nocny maraton z wilkołakami.

    I jak fajnie popatrzeć na coś innego niż baseball - lacrosse ma swój urok i egzotykę. :)

    A ten aktor grający Dereka to niedoszły Edward Cullen, a pamiętam jak się śliniłam patrząc na niego w "Siódmym niebie". ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mignął też w "Castle'u". Ale myślałam, że to ten grający Jacksona (Colton Haynes) był rozważany do roli Edwarda. na pewno Tyler Posey zaszedł bardzo daleko w castingu na Jacoba.

      Ale i tak najważniejszy jest Stiles! Oglądaj koniecznie, ten serial jest cudowny!

      Usuń
  2. Pysiu Teen Wolf jest remakiem serialu nie filmu :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Only not: http://akas.imdb.com/title/tt0090142/

      Usuń
    2. Film owszem, sama o nim pisałam w recenzji serialu z zeszłego roku, ale w którymś wywiadzie się wypowiadali, że duży wpływ miała kreskówka ejtisowa.

      Usuń
    3. Also piszesz o rewelacyjnych gifach i nie wrzucasz ich do tekstu? :D

      Usuń
    4. Pierwsze słyszę o kreskówce, but hey, I'm new to the fandom. A gif jest jeden, wystarczy, zwłaszcza, że one są najlepsze w zestawach. Sporo zdjęć jest też linkowanych. :D

      Usuń
  3. Będę musiała zrobić na "Teen Wolfa" miejsce gdzieś pomiędzy "Angelem" a "Dr. Who" ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TW jest króciutki, w sumie 24 odcineczki, da się załatwić w cztery niewypełnione po brzegi oglądaniem dni.

      Usuń
  4. Myślałam, że recenzja będzie po ostatnim odcinku (tak kiedyś mi odpisałaś na blogu Zwierza), a tu taka niespodzianka :)
    Serial wciąga niesamowicie. Recenzję Cydy czytałam zaraz jak tylko odkryłam Waszego bloga, ale też stwierdziłam, że to chyba nie dla mnie, a tu taka niespodzianka.

    Po dzisiejszym odcinku Stiles wybił się na mojego ulubionego bohatera.

    Co do rodziny pogromców, to tam normalny jest tylko ojciec Allison i się dziwię, że to on, a nie matka Allison, jest dzieckiem Gerarda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No miałam pisać po ostatnim odcinku, ale nie wytrzymałam. :D Biorąc pod uwagę Teen Wolfa człowiek się zastanawia, czy np. Pretty Little Liars albo inne Vampire Diaries nie okażą się również dobre.

      I jak to, Stiles nie był dotychczas twoim ulubionym bohaterem? Myślałam, że Stiles jest ulubionym bohaterem wszystkich.

      I owszem, Victoria zdecydowanie lepiej by pasowała na córkę Gerarda i siostrę Kate. W mojej głowie ona też pochodzi z rodziny łowców, tylko innych, ale wżeniła się w idealną dla siebie rodzinę. Dziś nawet, po zachowaniu Allison, stwierdziłam na tumblrze, że Chris chyba jest adoptowany.

      Usuń
    2. TVD: pierwszy sezon rozkręca się od połowy. Drugi uważam za świetny (bo rzadko mi się zdarza krzyknąć głośno "nieee!"). Trzeciego jeszcze nie dotknęłam, ale słyszałam, że nie jest za dobrze.

      Usuń
    3. Mnie odstrasza opinia, że to jest jak Beverly Hills 90210 rozpisane na wampiry. Plus te wszystkie reinkarnacje, meh.

      Usuń
    4. Vampire Diaries jest lepsze niż Twilight, gorsze niż True Blood, nie przetrwałam pierwszych 4 odcinków w całości (chociaż do Merry Gentry od tentacle love i elfiej księżniczki detektywa wiele mu brakuje). Pretty Little Liars jest urocze, ale meh, intryga jest monotonna a widziałam prawie cały pierwszy sezon, z tego typu bardziej dwa pierwsze sezony Gossip Girl bym poleciła bo są dwie fajne postacie :]

      Usuń
    5. Still, choć z Teen Wolfem się udało, wolę się chyba zastanawiać z daleka, czy te seriale mogłyby mi się spodobać.

      Usuń
    6. Gossip Girl ewentualnie w chwilach posuchy, ale nic dla poważnych uczuć.

      Usuń
    7. @ Rusty Angel

      Stiles i Scott byli razem jako moi ulubieńcy (duży plus dla Scotta za to, że się zachowuje jak nastolatek).

      W Vampire Diaries denerwowała mnie główna bohaterka (marudna jak Sookie w True Blood), przez większość czasu ekranowego bohaterowie mają udręczone Wielkimi Rozterkami (tak, tak z dużej litery, bo tak to prezentują;) ) miny i sobie odpuściłam po pierwszym sezonie.

      Usuń
    8. Ale, ale... Derek! Chociaż masz rację, Scott zachowuje się jak nastolatek. Znaczy się w drugim sezonie dorasta, ale w pierwszym był okropny.

      Usuń
    9. To właśnie w Scottcie jest najfajniesze - dostaje supermoc, ale nie staje się od razu odpowiedzialny itd., jak to zazwyczaj jest w tego typu produkcjach. Dojrzewa z akcją.

      Co do Dereka - jakoś jego postać mi nie leży. Choć nie zaprzeczę, że ma dużo fajnych scen. Widocznie przejedli mi się bohaterowie z wiecznie chmurną miną i fangirluję teraz luzaków ;)

      Usuń
    10. Jedną z najfajniejszych rzeczy, jakie fandom TW do tej pory wymyślił, jest 7 Stages of Derek Hale Feels, a wyglądają one tak:

      Stage One: You’re cute, but also a creeper…
      Stage Two: I like it when you take your shirt off.
      Stage Three: Gosh you’re pretty when you’re sad…
      Stage Four: Oh God! Someone give him a hug!
      Stage Five: WHY CAN’T YOU HAVE GOOD THINGS?!
      Stage Six: COME HERE AND LET ME HOLD YOUR FACE NEXT TO MY FACE AND I WON’T LET ANYTHING HAPPEN TO YOU
      Stage Seven: *INCOHERENT SOBBING*

      A tak serio, gdy pierwszy raz zobaczyłam Dereka, to miałam reakcję typu "O nie, tylko nie kolejny mroczny sukinsyn (TM)!" i tym bardziej mi się podoba TW przez to, że nie poszedł w tym kierunku, tylko stworzył postać, która popełnia błąd za błędem i za nie płaci. No a potem doszły sceny Dereka ze Stilesem and I will go down with this ship. :D

      Usuń
    11. Oj tak, ten serial łamie wszystkie takie stereotypy :)

      7 Stages widziałam na Twoim Tumblrze :)

      Usuń
  5. TO BĘDZIE BARDZO EMOCJONALNY KOMENTARZ, BO GDY MYŚLĘ O TEEN WOLF WŁĄCZA MI SIĘ CAPS LOCK, WIĘC PRZEPRASZAM.

    Dawno nie byłam tak zakręcona na punkcie jakiegoś serialu. Teen Wolf dla mnie to perełka, i nawet ja, po kilku koreańskich dramach (gdzie zgadzam się zupełnie, są jak "Klan) i po The Vampire Diaries (w sumie oba te seriale mają całkiem sporo wspólnego) powinnam podchodzić do Teen Wolf z "meh, been there, done that". Ale nie. KOCHAM TEEN WOLF i obecnie nie mogę ubrać tego w słowa lepiej, oprócz "akfjsdbvjkabslB!"
    TVD są w pewnym sensie bardzo podobne do Teen Wolf: oba dosyć wolno się zaczynają, chociaż przez pierwsze odcinki Vampire Diaries trzeba przebrnąć, bo są bardzo bardzo "meh". Potem akcja szybko nabiera tempa i na końcu pierwszego sezonu obu serialów oglądając miała "OMÓJBOŻE CO TERAZ?" TVD jak i TW w drugim sezonie trzymają poziom, TW nawet robi się lepszy. TVD w trzecim sezonie to też takie jedno wielkie "whatever". Ale boże, TW jest zdecydowanie lepsze od TVD. A o Pretty Little Liar nie wspominając, bo przestałam oglądać w połowie drugiego sezonu (nie mogłam zdzierżyć, że A jest wszechpotężne, wszechmocne i wszechwiedzące. Na miejscu tych dziewczyn uciekałabym z Rosewood tak szybko, jakbym tylko mogła).
    Zaczęłam oglądać TW przez tumblra, a gdy dowiedziałam się, że serial robi Jeff Davis (bardzo lubię Criminal Minds) stwierdziłam: a co mi tam, mam wakacje i dużo czasu. I jak do tej pory się nie zawiodłam. Kocham Stilesa i chcę, żeby Derek miał jeden odcinek, w którym ludzie się do niego uśmiechają i w którym, nie wiem, kupuje sobie nową koszulkę. Albo jedzie na wakacje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. somethingveryodd to ty, prawda? Zaczęłam to podejrzewać jakiś czas temu, ale teraz mam pewność.

      Mnie też wciągnął tumblr, a dokładnie kampania "We're on a ship - pun intended". Uznałam, że nawet jak serial okaże się miałki, to pogapię się na ślicznych aktorów z poczuciem humoru. Potem już poszło z górki, oba sezony obejrzałam w sumie w dwa dni, co przy małym dziecku jest niezłym osiągnięciem i przykładem złego rodzicielstwa. I nie żałuję ani minuty (no, może trochę tych spędzonych z Allison i Scottem na wagarach w lesie...) Planuję jeszcze co najmniej jeden wpis na ten temat w tym miesiącu, może dwa, Cyda też coś wspominała o spisaniu swojej opinii. Tak wciąga TW.

      Usuń
    2. Tak, somethingveryodd to ja :D (teraz nie wiem, czy ma mi być przykro, że mnie followingujesz czy wprost przeciwnie. I REGRET NOTHING)

      TW wciąga tak strasznie, że jestem trochę przerażona. Bo nawet jak ekscytowałam się TVD nie reblogowałam zdjęć aktorów. Przynajmniej nie codziennie :D

      Usuń
    3. Followinguję cię, bo masz fajnego tumblra. I owszem, TW uzależnia, ale w tym wypadku I REGRET NOTHING.

      Usuń
    4. http://www.majhost.com/gallery/giwi/BLAH/tumblr_m6mad229281r4cqs1.gif !!

      Usuń
    5. That's about right. ^^

      Usuń
  6. Przez Ciebie i Twojego tumbra obejrzałam dwie serie w dwa dni... Matko, dawno mnie nic tak nie wciągnęło :D Oczywiście pierwsze skrzypce w serialu o wilkołakach gra dla mnie Stiles - chłopak jest po prostu bosski :D :D

    Teraz czekam na ostatni odcinek, się doczekać nie mogę...

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz, i nawet nie musiałam oferować ciasteczek, byś przeszła na mroczną stronę mocy (ZYSK). ;>

      Sam TW ma magnetyczną moc wciągania coraz to nowych ludzi w krąg swoich fanów, wystarczy tylko kilka ruchomych obrazków. Im nas więcej, tym lepiej, bo, jak mawia Derek, w ilości siła. :D

      Usuń
  7. Zaczęłam oglądać. Aż mi się płakać chce, jakie to jest awesome!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ jestem okropną, okropną osobą, powiem tylko: a nie mówiłam? :D

      Usuń
  8. Obejrzałam pierwszy sezon i na razie jest taka trochę guma do żucia, tak sobie żujesz i żujesz, ale w sumie żadna rewelacja. I wszyscy tam dyszą, normalnie miasteczko astmatyków.

    Ale coś w tym jest, że MTV zaczęła robić całkiem niezłe rzeczy - ja ostatnio z przyjemnością oglądam do obiadu Awkward.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, blogspot uznał to za spam, phi.

      A co to jest Awkward?

      Usuń
  9. Obejrzałam. W trzy dni. W zasadzie zgadzam się chyba całkowicie z Twoją opinią. Uwielbiam sceny ze Stilesem i Derekiem. I z jego ojcem. Uwielbiam Stilesa:) Tylko jakoś ciągle nie mogę się do Jacksona przekonać. Zupełnie nie jestem w stanie tego wytłumaczyć:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak z Lydią, więc rozumiem - jakoś nie umiem jej polubić, wkurza mnie jej dzióbek. Ale hej, dzięki niej jest Peter, więc ma też zalety.

      (A Jacksona trzeba tulić)

      Usuń
  10. Ja wiem, że Jacksona trzeba przytulić i cały czas mam na to ochotę;) Jednak jakoś coś mi w nim nie gra. Peter jest natomiast rewelacyjny. Podoba mi się, że wrócił w drugim sezonie. Zbyt dobra postać, żeby się jej pozbywać:)

    OdpowiedzUsuń
  11. W Jacksonie chyba ma coś nie grać. I co do Petera, pełna zgoda, żal by go było trzymać sześć stóp pod ziemią.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz