O wilkołactwie, bo człowieka ciągnie do lasu (na małe tête-à-tête)

Słowo "lykaon" pochodzi z języka greckiego, od imienia zarozumiałego króla mitycznej Arkadii, który podał bogom potrawkę z ludzkiego mięsa - za karę został zamieniony w wilka. W mitologii greckiej istnieje jeszcze jedno podanie, o młodych mężczyznach zmienionych w wilki za rzeź na owcach. Czego owi młodzieńcy nie wiedzieli - a był to fakt dość istotny - owce były w rzeczywistości mieszkańcami wyspy, zamienionymi w wełnistych roślinożerców dla ochrony (...logika mitu...)*.

Właściwie każda mitologia na świecie zawiera wilki, lub ich geograficzny odpowiednik, jako zagrożenie. Najdalej poszli chyba Wikingowie z Fenrirem, jednym z dzieci Lokiego, który według opowieści spowodował zmierzch bogów, ale ciekawe, jeśli rozpatrujemy wilkołactwo, są również podania o berserkach, wojownikach zmieniających się w szale bitewnym w niedźwiedzie. W Ameryce Południowej funkcjonują zaś podania o ludziach, którzy przyjmują postać jaguarów, by zemścić się za doznane krzywdy.

Podobnie wilkołactwo funkcjonuje w słowiańskich i germańskich podaniach ludowych: to albo kara za grzechy, albo możliwość wyrządzania zła. Co ciekawe, udało mi się znaleźć tylko jedną legendę o kobiecie-wilkołaczycy, wiedźmie, która obiegając odpowiednie drzewa w lesie zmieniała partie swojego ciała w wilcze. Zwyczajowo lykanotropia pozostawała domeną mężczyzn, co nie było pozbawione symbolicznego znaczenia (o czym później).

* "Immortals", film oceniany słabo, dosyć ładnie jednak pokazuje, jak Grecy postrzegali bogów i jakim ograniczeniom olimpijczycy w związku z tym podlegali. 

2.
Zarówno animowany film Genndy'ego Tartakovsky'ego "Hotel Transylvania" (opowiadający nawet dosyć ciekawą historię nadopiekuńczego ojca w bardzo sztampowy sposób), jak i zdecydowanie nieskierowana do dzieci książka "Ostatni wilkołak" Glena Duncana zgadzają się w jednym punkcie: wilkołaki charakteryzuje niepohamowane libido. W przeciwieństwie jednak do wymuskanych, eleganckich i lekko ambiwalentnych seksualnie wampirów, kojarzących się raczej ze zmysłowo wyuzdanymi fetyszami w zaciszu buduaru, lykantropi to uosobienie zwierzęcości. A raczej: zwierzęcego magnetyzmu. Gdy Ysabeau Wilce postanowiła wprowadzić rywala o względy Flory Segundy dla wymuskanego i dbającego o wygląd Udona, zdecydowała się, zresztą bardzo rozsądnie, na niedźwiedziołaka. Podobnie w "Zmierzchu" o względy Belli Swan walczą błyszczący w słońcu wampir i mocno osadzony w naturze zmiennokształtny.

3. 
Znalezione na tumblrze.
No dobrze, ale co z kobietami? O ile rewolucja seksualna sprawiła, że postać wampa-wampirzycy, ubranej w czerwień uwodzicielki w wysokich szpilkach od Louboutina i w czarnej koronkowej bieliźnie stała się zdecydowanie bardziej popularna niż za czasów Brama Stokera, to wilkołactwo jako metafora seksualności pozostało domeną mężczyzn.  Żeby daleko nie szukać, w bardzo lubianym przeze mnie serialu "Teen Wolf" jest w tej chwili pięciu wilkołaczych facetów i tylko jedna dziewczyna - w dodatku do tej chwili jej transformację z postaci człowieczej pokazują li i jedynie zmieniony kolor oczu i kły (EDIT: ze zdjęć z kręcenia trzeciego sezonu można wnioskować, że uległo to zmianie), podczas gdy męscy aktorzy dostają całkiem spore silikonowe maski i kępki włosia na szpiczastych uszach (w zamian tracą koszulki, zakładam, że obowiązuje tu taka sama zasada równowartej wymiany jak w alchemii ^^'). Wygląda więc na to, że zwierzęcy magnetyzm nie jest w wypadku kobiet cechą pożądaną. Ma to głęboki, seksistowski sens - choć ubrany w elegancki garnitur gentleman ma swój kobiecy odpowiednik, to już spocony hydraulik go nie posiada**, a oba typy są popularnym materiałem napędzającym fantazje seksualne kobiet, jeśli wierzyć poradnikom Nancy Friday. W dodatku przyznanie się do bycia podnieconym przez wilkołaczycę może spowodować zaliczenie delikwenta do grona furrysów - a rozumiem, że stoją oni dosyć nisko w hierarchii popkulturowej braci.***

** Wyjątek: Megan Fox w "Transformersach".
*** Nurtuje mnie pytanie: czy jeśli jakiejś dziewczynie podoba się np. Donatello z "TMNT", to czy jest ona furrystką? Bo technicznie rzecz biorąc jest to gad, w dodatku bez futra.****
**** Podobno niektóre dinozaury miały futra. Na pewno miały pióra.

4.
Wilkołactwo i jego faktyczne ograniczenie do mężczyzn ma jeszcze jedno wyjaśnienie: w podaniach ludowych i przekazywanych ustnie baśniach postać wilka czy wilkołaka funkcjonuje jako metafora dojrzewania płciowego chłopców. Pod wpływem hormonów (których istnienie odkryto dopiero w 1902 roku) aktywizuje się popęd płciowy. Jest to zjawisko początkowo niezrozumiałe, tajemnicze, którego pochodzenie mogło zostać przypisane zjawiskom nadnaturalnym. Żeby daleko nie szukać, współczesna norweska pisarka Torill Thorstad Hauger w książce dla młodzieży pt. "Iselin i wilkołak" głównym bohaterem uczyniła czternastoletniego Robina, jedynaka z dobrego domu, który po śmierci ukochanej babci zaczyna wierzyć, że zmienia się w wilkołaka; ale wszystkie obserwowane przez niego zmiany, chropawy głos, nagłe "wystrzelenie w górę", napady złości i agresji, nadwyżki energii i bezsenność, bunt przeciwko rodzicom, to tak naprawdę objawy dojrzewania.

Dla dojrzewających dziewczyn zaś wariacje "Czerwonego kapturka" były przestrogą przed nieznanymi, acz kuszącymi mężczyznami, reprezentowanymi przez postać wilka. Seksualny wymiar baśni sygnalizowany jest przez czerwony kolor płaszczyka, kolor krwi. W oryginalnej, niewygładzonej wersji wilk ginie w okrutny sposób zabity przez znanego zarówno głównej bohaterce, jak i jej babci leśniczego, dając tym samym innym potencjalnym predatorom jasny sygnał "Wara od naszych kobiet!" Konflikt rozgrywa się pomiędzy osobnikami płci męskiej - kobiety są tylko ofiarami.

5.
Trzeba było dopiero kulturowej, feministycznej wrażliwości Angeli Carter, by spojrzeć na "Czerwonego kapturka" i wilka z innej perspektywy. Wraz z równouprawnieniem w sferze politycznej nastąpiło równouprawnienie w sypialni. Baśń jako przestroga straciła rację bytu, więc i Carter w swoim postmodernistycznym retellingu pt. "Towarzystwo wilków" sprawia, że to wilk-mężczyzna pada ofiarą uroku dopiero dojrzewającej, a już świadomej swojej władzy nad płcią przeciwną dziewczynki. To, co zwiastowała Alicja, przyjęło ostatecznie formę Lolity - i teraz to mężczyźni muszą się mieć na baczności. Nic więc dziwnego, że wilkołak jako symbol seksualny został we współczesnej kulturze relegowany na margines dyskursu.

EDIT: Straciłyśmy Obserwatora po tym wpisie, czyżbym przegięła? To wina Nancy Friday, prawda? ^^'

Komentarze

  1. W książkach duetu Ilony Andrews o Kate Daniels
    jest sporo zmiennokształtnych płci obojga.
    W tym takich z dominującymi kobietami.

    I jest tam bardzo zgrabnie wymyślony świat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, popkultura wszystko zaadaptuje na swoje potrzeby. Ale w folku jest bardzo męsko pod tym względem.

      Usuń
  2. O jaka fajna notka, będę się mogła odwoływać, jeśli przyjdzie mi do głowy pisać o czymś z wilkołakami - chociaż przyznam akurat motyw wilkołactwa mnie niespecjalnie fascynuje, niezależnie od ilości przystojnych chłopców w Teen Wolfie. (BTW czyżby notka w ramach wczesnych przygotowań na nowy sezon?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy wolno ci pisać, że to fajna notka, chyba lewicującym blogerom nie wypada takich rzeczy pisać. Na pewno nie możesz się do czegoś przyczepić, a nie być taka sympatyczna?

      A notka była w planach od dawna, trochę w innym kształcie, ale za długo z nią zwlekałam po zakończeniu drugiego sezonu TW i wyszło jak wyszło.

      Usuń
    2. Jeśli bardzo ci zależy, mogę się naburmuszyć, że zupełnie nic nie piszesz o tym, jak to wilk-nierób pożera klasę pracującą w postaci Czerwonego Kapturka i babci, ale nie wiem, jak długo uda mi się zachować powagę.

      Usuń
    3. Come on, jak lewak powinnaś wiedzieć, że wilk ciężko pracuje nad utrzymaniem równowagi ekologicznej w lesie. To leśniczy jest opresorem.

      Usuń
    4. Jako lewaczka, jeśli już, bo się uniosę!

      Nie, nie, nie, patrząc z tej perspektywy wilk i leśniczy realizują dwa modele polityki ekologicznej. A w ogóle to leśniczy jest agentem patriarchatu.

      Usuń
  3. Wydaje mi sie, ze wilkolaki od poczatku kultury popularnej nie byly zbyt popularne. W kazdym razie fajny tekst, dodam, ze w Howling mamy wilkolaczyce i co wiecej, sa one bardzo useksualizowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IMHO wampiry miały więcej "allure", wilkołaki przegapiły początek wyścigu i teraz usiłują nadgonić, ale brak im tekstu Stokera.

      Usuń
  4. Z literackich ujęć wilkołactwa chyba najbardziej podobała mi się mocno rozerotyzowana "Ugryziona" Kelley Armstrong i nie erotyczna Patricia Briggs z serią o Mercy Thompson i jej spin-off. Oczywiście oba światy są zdominowane przez mężczyzn i generalnie kobiety mają w nich przechlapane. Ale czyta się nieźle.
    Zastanawiam się czy mniejsza popularność wilkołaków w filmie nie jest spowodowana głównie przyczynami finansowymi. Jakby nie było mniej kasy idzie na charakteryzację wampirów. Wilkołaki pochłonęłyby sporą część budżetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oba paranormale, zgaduję, powstałe na fali popularności Twatlightu? A co do przyczyn finansowych, to pewnie masz rację.

      Usuń
  5. "Ugryziona" jest sprzed "Zmierzchu" i jest to paranormal/urban fantasy, natomiast Briggs zaczęła mniej więcej w tym samym czasie pisać swoją serię co Meyerowa, ale jej seria to urban fantasy i nie wiele ma wspólnego z błyszczącymi wampirami. W ógle Briggs wyróżnia się całkiem niezłą znajomością legend i mitów, nie tylko tych wampirzych czy o wilkołakach, ale i o zmiennokształtnych z Ameryki, Elfach, karłach itp.

    Ach, i oczywiście jest zupełnie niepoważna seria steampunkowa - Protektorat Parasola XD, wiem jak ją lubisz ^^.

    A kto Wam uciekł przed Nancy F.?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ugh, nawet mi nie mów o Protektoracie Parasola, ugh, bleh. Ja np. wierzę, że te dwie serie, o których wspominasz, są przyzwoite, lecz zawsze się nacinam na paranormale i w efekcie wolę je omijać szerokim łukiem. Taka np. Holly Black też całkiem nieźle orientuje się w mitach, a wychodzi jej przez większość czasu obrzydliwa papka.

      Trochę trudno to stwierdzić na 100%, bo blogger pod tym względem jest słabiutki, ale podejrzewam, że to nie Nancy Friday, tylko cedro postanowił nas całkowicie porzucić. Oh well.

      Usuń
    2. XD Przy całych wadach Protektoratu, ma on ten fajny wątek z kobietą poskramiającą pierwiastek zwierzęcy u mężczyzny. Zwykle jest na odwrót, kobitka budzi zwierzę, feromony, soul mates i te sprawy.

      Briggs unika papki i jest bardzo powściągliwa w opisie emocji bohaterów, dzięki czemu spin-off, choć porusza romantyczne aspekty życia wilkołaków, jest tak daleki od paranormala jak to tylko możliwe.

      Cedro :(

      Usuń
    3. To ja wolę poczytać Angelę Carter. :D

      Usuń
    4. Carter to osobna kategoria, nie ma co porównywać. Ale chyba to dobrze, że mamy różnorodność. I póki co trzeba się cieszyć, nawet jeśli niektóre pozycje są koszmarne, ponieważ powoli ten temat zamiera i pewnie na kolejną falę dziwadeł z przerostem uzębienia trzeba będzie trochę poczekać ;) Oczywiście jeśli ktoś lubi ten temat. Całej reszcie jest to pewnie obojętne.

      Usuń
    5. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że zabrzmiałam snobistycznie z Carter, sorry, nie było to moim zamiarem.

      A co do dziwadeł z przerostem uzębienia, to ciągle nie mogę wyjść z podziwu nad Warm Bodies: ktoś wpadł na pomysł, by połączyć zombie i Sailor Moon...

      Usuń
    6. To wcale nie zabrzmiało snobistycznie. Podzielam Twój entuzjazm dla Carter i rozumiem czemu wolisz ją czytać. I że mniej masz cierpliwości dla popkulturalnych papek. Ja mam dla nich chyba więcej pobłażliwości, choć nie zawsze.

      Warm Bodies - nie czytałam, choć kiedyś tam miałam w planach. Teraz już tylko czekam na premierę adaptacji. Obym się nie rozczarowała.

      Usuń
    7. Patrzę na trailer z chorobliwą fascynacją, serio, serio, potęga miłości przywracająca zombie do życia. I to nawet nie jest metafora!

      Usuń
  6. Nigdy nie sympatyzowałam z wilkołakami, nie wiem, czy to przez mój brak obiektywizmu wobec wampirów, czy z tego powodu, że zwykle te włochate bestie nie wypadają dobrze w charakteryzacji (nie oglądałam Tenn wolfa). W sumie trochę szkoda,bo mam wrażenie, że ich problemy są zwykle przedstawianie nieco po macoszemu ("Wolfman" z del Toro-co to w ogóle było;]).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale taki "Wilk" z J. Nicholsonem był fajnie zrealizowany, a i tematyka i wiek bohaterów przesunęły tę produkcję do działu dla dojrzalszych widzów.

      Usuń
    2. Chyba sporo zależy od pomysłu na historię, a potem jej przedstawienia.

      Suzarro, jak to nie oglądałaś Teen Wolfa? Czyżbym za mało o tym serialu pisała? Muszę się poprawić. :>

      Usuń
  7. Rzeczywiście w folklorze kobiet-wilków nie uświadczysz. Ale już kobiet-lisic było pełno. Thoughts? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe pytanie, ale nie jest tak, że lisice to folklor/mitologia japońska i są to nie tyle zmiennokształtni, tylko demony przyjmujące postać wieloogonowego lisa bądź kobiety? Bo w słowiańskiej mitologii się z tym nie spotkałam.

      Usuń
    2. Kitsune też miałam na myśli, choć bardziej we współczesnym rozumieniu kultury japońskiej, czyli "fox-girl" (wiem, naciągane, ale zawsze coś). Swoją drogą chętnie kiedyś przeczytałabym jakieś lekkie fantasy gdzie bohaterką jest właśnie nie wilkołaczka tylko lisołaczka. Trza by komuś podrzucić taki pomysł.
      Miałam na myśli folk europejski (bodajże francuski), ale chwilowo Google-fu mi nie sprzyja. Wrócę wieczorem do domu, przejrzę swoje książki i wypiszę o co dokładnie mi chodziło, okej?

      Usuń
    3. To ja poczekam, bo mnie zainteresowałaś tematem.

      Usuń
    4. Oczywiście jak człowiek szuka to nie może znaleźć. Nie wiem - może mi się legendy o Bisclavert, albo selkie, albo meluzynie przetasowały jakoś z lisami. Ale słowo daję, że pamiętam właśnie coś a'la Bisclavert Marie France, tylko że to kobieta się nocami wymyka z zamku; mąż któregoś razu podczas polowania odstrzela jakiemuś lisowi łapę, a potem w zamku się okazuje że jego żonka nie ma rączki... przecież sobie tego nie zmyśliłam.

      Znalazłam za to bajkę o którą mi chodziło, gdzie mamy księżniczkę zaklęta w lisicę. Jest to baśń czeska pt. "Kulawa Lisica" (wzięte z książki "Ilustrowana Księga Baśni"). Baśń typowa - trzej bracia, dwóch mądrych ale tchórzliwych, jeden głupi ale odważny. Trzeci braciszek musi zdobyć jakieś fanty, w czym pomaga mu lisica. Odczarowuje się, gdy ratuje chłopaczkowi życie. Ale, o dziwo, nie zostaje jego "love interest" tylko idzie sobie w siną dal. Niestereotypowo, prawda?

      Przy okazji: w przypisie do baśni o lisicy wspomniana jest bajka La Fontaine'a "O kocie który zmienił się w kobietę". Podobno żoną była dobrą, tylko nie mogła się powstrzymać od polowania na myszy :)

      Z pobieżnego przejrzenia książek wynika że kobiety częściej są pół-wężami niż jakimkolwiek innym zwierzęciem. Seksistowskie te baśnie.
      A lisy rzeczywiście głównie w azjatyckiej mitologii: Kitsune, Kumiho czy chociażby Hul jing.

      Usuń
    5. A to nie była też wilczyca (choć pewnie co region, to inne zwierzę)? Znajdzie się przy okazji, po prostu pamiętaj o mnie w tym kontekście.

      Podoba mi się wymowa baśni bez tradycyjnego zakończenia z zaślubinami.

      Usuń
    6. No właśnie mogła być wilczyca, ale mam mocno zakodowanego tego lisa. Najgorsze, że wiem gdzie to widziałam - w "Rękopis znaleziony w smoczej jaskini" Sapka, tylko nie pamięta a'propo czego o tym wspominał. Ale jak mi się znów rzuci w oczy to dam znać :)

      Usuń
  8. Ciekawy wpis. Trafiłam tu z rekomendacji z 221 Baker Street :) Szkoda, ze nie wcześniej, bo mniej więcej w zbliżonym czasie tez popełniłam wpis o wilkołakach. Chyba zimą ten temat sam wychodzi :) Mam podobne przemyślenia co do męskiego wilkołactwa, a co do damskiego - jest Angua von Uberwald :) zresztą temat damskiego wilkołactwa w konfrontacji z damskim wampiryzmem został przez Pratchetta zgrabnie pociagniety w "Łups".
    Coż, ja też nie lubię chodzić w szpilkach i włosy się mnie często nie słuchają ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. To bardzo mi miło, że zdecydowałaś się zostać. A możesz podrzucić link dot ego wpisu o wilkołakach? Chętnie go przeczytam. I chyba muszę nadrobić "Łups".

    OdpowiedzUsuń
  10. proszę bardzo

    http://angua-lair.blogspot.co.uk/2012/12/i-kudate-i-zebate.html

    OdpowiedzUsuń
  11. ...nie pójdę kupować polecanych we wpisie książek, nie stać mnie...

    OdpowiedzUsuń
  12. to chociaż "Dog Soldiers" sobie obejrzyj ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam od dawna na liście "do obejrzenia".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz