Penisy na ekrany!

Znacie ten stan, gdy budzicie się w środku nocy i macie genialny (GENIALNY, powiadam) pomysł na notkę na blogu, ale gdy budzicie się rano, wydaje wam się on głupi?

A potem i tak notkę piszecie?

No więc to ja dzisiaj. YOLO. I w'ogle.

A zaczęło sie od tego, że mąż mi wczoraj pokazał filmik. O ten:

 


College Humor wzięło cztery kobiety w różnym wieku i z różnych ras (dywersyfikację zapisujemy na plus) i kazało im żądać większej ilości penisów na ekranie w serialach HBO. Bo skoro jest tyle kobiecych biustów, to oczywistym jest, że powinno być tyle samo członków.

Na pierwszy rzut oka rozsądny postulat.

Na drugi trochę mniej.

A w dodatku ja wyjdę na idiotkę, przelewając myśli z 3 w nocy w słowa, ale here goes nothing.

Bo kiedy ostatnio raz sprawdzałam, to piersi nie były genitaliami. W przeciwieństwie do penisów. Biust to po prostu nadmiernie fetyszyzowana część ciała kobiety, zapewne z tego powodu, że mężczyźni jej nie posiadają - różnice zawsze są bardziej fascynujące, prawda? Przecież właśnie z tego powodu przedszkolaki bawią się krzakach w doktora.

HBO jednak ma dwie strategie sprzedaży: seks i przemoc i jeszcze nie do końca zorientowało się, że kieruje swoją ofertę głównie do mężczyzn, co w dzisiejszych czasach jest komercyjnym strzelaniem sobie w stopę (na szczęście nadal mają dobre scenariusze). Bo przedstawiony explicite na ekranie stosunek płciowy między dwoma nagimi osobami podnieci seksualnie głównie mężczyzn.

I nie jestem pewna, czy większa ilość penisów na ekranie coś zmieni. Więcej, uważam, że jeśli HBO faktycznie zacznie pokazywać penisy w swoich serialach, to powinno też pokazywać wargi sromowe aktorek. I znowu: nie jestem przekonana, czy jest to dobra strategia. W tej chwili jeszcze można udawać, że to nie pornografia:




Co nie znaczy, że nie jestem za pewnym równouprawnieniem. Jestem, dlatego z taką przyjemnością oglądam "dla fabuły" "Teen Wolfa". Bo MTV już się zorientowało, że kobiety oglądają seriale telewizyjne nie tylko dla wiarygodnie skonstruowanych psychologicznie bohaterów i ciekawej fabuły.

Komentarze

  1. "Bo przedstawiony explicite na ekranie stosunek płciowy między dwoma nagimi osobami podnieci seksualnie głównie mężczyzn." To serio czy ironia? Rozumiem, że sceny z facetami obsługiwanymi erotycznie przez kobiety rzadziej trafią do samych kobiet (choć są i takie), ale w takim ogólnym sformułowaniu to zupełna nieprawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że już gdzieś o tym mówiłaś i ktoś poprosił o badania naukowe na poparcie twojego stanowiska: chciałabym poprosić o to samo, jeśli nie będzie to dla ciebie zbyt wielki kłopot.

      Usuń
    2. Zgodzę się z Sherlockistką, to już masz dwie badane na poparcie. Seks i przemoc w filmach jest dla dorosłych ludzi bez rozróżniania płci, po prostu mężczyzn podnieca inne ukazywanie tych tematów niż kobiety. Dlatego powstają porno specjalnie dla kobiet. Nie mówię że wszystkie kobiety reagują tak, jak się generalizuje, niemniej masa przedstawicielek naszej płci lubi oglądać seks na ekranie.

      Usuń
    3. Ale raczej sfilmowany inaczej niż w typowej scenie w "Rzymie" czy "Grze o tron". Sama wspomniałaś o pornosach kręconych specjalnie dla kobiet: inne tematyka, inna praca kamery, inaczej tworzony nastrój, prawda?

      Usuń
    4. Ale skąd Twoja teza, że musi być jakaś "inna tematyka" czy "inna praca kamery" albo nastrój? Pornografia jest kręcona w większości pod kątem mężczyzn, pokazuje się najczęściej męskie przyjemności, kobiece rzadziej lub ewidentnie udawane, mnóstwo sytuacji upokarzających.
      Ale właśnie w filmach i serialach już zazwyczaj tak nie jest - dlaczego właściwie kobietom normalne sceny erotyczne miałyby się podobać mniej? Dlaczego kamera miałaby pracować jakoś inaczej?! To Twoje stanowisko wymaga poparcia badaniami naukowymi, teza, że mężczyźni i kobiety lubią seks, więc lubią też go oglądać jest znacznie bardziej naturalna :)

      Usuń
    5. Hm, ale co znaczy, "sfilmowany inaczej" niż w typowej scenie w "Rzymie" czy GOT? Bo muszę przyznać, że na większość tzw. scen w wymienionych produkcjach patrzyłam z przyjemnością i raczej nie budziły we mnie chęci, żeby pójść zrobić sobie herbatkę, co uważam za wyznacznik dobrze nakręconej sceny łóżkowej (wypad do kuchni w trakcie = scena do bani).
      Nie do końca też jest dla mnie jasne, co to jest porno specjalnie dla kobiet; po wrzuceniu w wyszukiwarkę okazuje się, ze dla sporej grupy kobiet (zaznaczam, że do nich nie należę) są to filmy w rodzaju "Intymność", "9 i pół tygodnia", czyli obyczajowe z paroma mocniejszymi scenami wplecionymi w fabułę. Swego czasu obejrzałam też kilka "typowych" produkcji (szczątkowa fabuła, minimum dialogów itd.) ale reklamowanych jako właśnie te przeznaczone dla kobiet - jak dla mnie, różnią się one większą dbałością o scenografię, oświetlenie itd., może większą ilością czasu ekranowego przeznaczonego na mizianie przed przejściem do sedna, poza tym specjalnie różnic nie widzę; wizualnie wygląda to znacznie przyjemniej, niemniej i tak po 10 minutach zaczynam patrzeć w sufit, bo mnie to nudzi. Jednak jestem zwolenniczką filmów z fabułą, gdzie nagość i seks są jej naturalnymi elementem, ale nie pojawiają się częściej niż by to właśnie z tej fabuły wynikało. GOT, "Rzym" czy inne produkcje serialowe raczej moje kryteria spełniają - scenografia, montaż itd ładnie zrobione, a kontekst fabularny na ogół tez jak trzeba, postacie są psychologicznie wiarygodne. Nawiasem mówiąc scena z 2 sezonu "Rzymu" z Pullo i Gają była jak dla mnie jednym z najlepszych "momentów" jakie widziałam, właśnie za sprawą emocjonalnego kontekstu i wszystkiego, co się działo między bohaterami, co nie zmienia faktu, ze jak dla mnie była to cholernie seksowna scena.
      Rozpisałam się, a i tak wynika z tego, ze tak naprawdę nie wiem, jakie są wyznaczniki dobrych scen erotycznych pod katem kobiet, bo raz, że kobiety są różne i kręcą je rożne rzeczy, dwa, że kobietę mogą kręcić kompletnie różne rzeczy zależnie od nastroju.
      Wracając do meritum - wacków na ekranie oglądać nie muszę, co nie znaczy, ze zemdleję z wrażenia, jak jakiegoś zobaczę. To samo tyczy się muszelek. Granica, gdzie zaczyna się pornografia, jest subiektywna i umowna.

      Usuń
    6. Tu są artykuły na ten temat: http://seksualnosc-kobiet.pl/film/porno_dla_kobiet/2 i (moim zdaniem lepszy) http://seksualnosc-kobiet.pl/artykuly_1/7_roznic_miedzy_porno_dla_kobiet_a_klasyczna_pornografia

      A mnie sceny w "Rzymie" irytowały; już pomijam marka Antoniusza posuwającego pasterkę owiec w pierwszym odcinku, bo ta scena akurat ma uzasadnienie, ale gdy po raz kolejny widziałam nagą Atię, to miałam ochotę przewijać scenę - bo co za dużo, to niezdrowo. (Drugi sezon jest po tym względem lepszy, bo, jak wspomniałaś, jest kontekst emocjonalny i np. gdy widzisz Oktawiana z żona, to rozumiesz ich relację trochę lepiej przez pryzmat tego, jak seks uprawiają - i to jest właśnie dla mnie element pornografii dla kobiet).

      Usuń
  2. Ja bym postulowała raczej więcej przystojnych rozebranych mężczyzn w serialu, ale niekoniecznie do rosołu. Khal Drogo był, jak dla mnie, wystarczająco rozebrany, żeby robić za eye candy ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzałam na listę blogów i widzę taki temat, to oczy, jak 5 zł wielkie mi się zrobiły.
    Jednak zgodzę się, że cycki i penisy to jednak nie to samo.
    Ja tam zdania nie mam(koleżanka twierdzi, że to dlatego, że jeszcze młoda jestem ekhm); mogą faceci latać więcej bez koszulek, jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam za penisy podziękuję. Ilość nagich klat w TW mi wystarczy, można by też dodać ujęcia na tylek, niekoniecznie nagi, może być opięty jeansami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo opadające na biodrach jeansy, jak w "Thorze", mrau.

      Usuń
    2. Jeszcze lepiej... A pamiętasz reklame Levis'ow z Bradem Pittem (chyba) jak grał w billard?

      Usuń
  5. Miarą dojrzałości współczesnego tekstu popkultury jest stężenie cycków i penisów.
    ...
    Chcę umrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do tego uczucia z pierwszego zdania, to ja tak ostatnio mam w połowie pisanej notki, już chyba trzeciej... "Co ja właściwie bredzę i po co, won z tym, idę poczytać." Mogłyby przynajmniej te ataki trzeźwości przychodzić PO publikacji, grr. (Chociaż z drugiej strony... ^^')

    Bo skoro jest tyle kobiecych biustów, to oczywistym jest, że powinno być tyle samo członków. (...) Bo kiedy ostatnio raz sprawdzałam, to piersi nie były genitaliami.
    *spogląda znad okularów* Ditto.
    Jak na moje prywatne wyczucie, męskim kulturowym odpowiednikiem byłyby raczej pośladki, a nie od razu full frontal. Ale to tylko w kwestii formalnej, bo poza tym wizualna cenzura często wydaje mi się raczej śmieszna - te wszystkie absolutnie przypadkowe fałdy prześcieradeł, krawędzie stołów i strategicznie rozmieszczone doniczki z kwiatkami to jak dzieciak umazany dżemem po niewinne oczęta, ale chowający ręce ze słoikiem za plecami. :) Jeśli miałabym wybierać wyłącznie między "więcej odsłaniać" a "więcej zasłaniać", to wolę kulturę, która skłania się do tego pierwszego. Na dłuższą metę zdrowiej wychodzimy na oswajaniu - unormalnianiu - świadomości, że nie jesteśmy ciałami astralnymi, niż na udawaniu, że składamy się z nazwisk i ubrań, które nie mają żadnego "pod spodem". Nawet gdy ktoś narzeka, że fuj, zdejmie taki koszulkę i lezie ulicą trzęsąc piwnym sadłem, to szczerze mówiąc jakoś nigdy nie mogę z siebie wykrzesać dostateczniej ilości świętego oburzenia i żądać, żeby wlepiali za to mandaty. Zawsze raczej myślę, że wolałabym odwrotnie - żyć w kulturze, gdzie w upalny dzień nie tylko faceci - niezależnie od stopnia śliczności - ale i ja nie musiałabym się dusić pod szmatami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz, jak strasznie wielka afera była się odbyła w związku z pośladkami Clooneya w "Solaris"?

      I masz rację z unormalnianiem, bo do dziś pamiętam pierwszy raz, gdy zobaczyłam członka na ekranie (David Thewlis, czyniło to oglądanie "Harry'ego Pottera" trudnym doświadczeniem, ale już pierwszego biustu zupełnie nie - bo piersi wszędzie było mnóstwo.

      Usuń
    2. Ja kompletnie nie na temat, ale penis Davida Thewlisa zobaczony w Całkowitym Zaćmieniu w wieku 15 lat sprawił, że 10 lat później nie mogłam go zdzierżyć jako Remusa. Zniszczył mi filmowego Remusa, zupełnie poważnie to piszę.

      Usuń
    3. Afera, mam wrażenie, wyrosła ze zbiegu trzech punktów: a. pośladki; b. Clooneya; c. w "Solaris". Po wymianie dwóch elementów, np.: b. Mela Gibsona; c. w "Zabójczej broni", masa krytyczna już (czy raczej jeszcze) nie była aż tak wybuchowa. :) W blockbusterowej strzelance pośladki są OK, a cycki wręcz obowiązkowe, ale filozoficzne sf jest w tym punkcie, gdzie już obowiązują koszule (uniseksowe!) z długim rękawem, ale jeszcze nie jest na tyle wysokoartystyczne, żeby dojść do golizny od drugiej strony - symbolicznie-szokująco-nieseksualnie brzydkiej.

      Usuń
    4. Noida: MIAŁAM DOKŁADNIE TAK SAMO!

      Aletheia: I co, może najlepiej niech wszyscy łysi będą? Bo to pasuje do "poważnej" stylistyki filmu?

      Usuń
    5. @ Zawsze mnie to potwornie dobijało, bo w powieści Remus to moja ulubiona postać. A co do Thewlisa to do dziś nie mogę się pozbyć wrażenia lekkiego obrzydzenia na jego widok. Swoją drogą DiCaprio też tam zdaje się latał nagi, nie? Ale jego jakoś nie pamiętam.

      @ Aletheia - hm, no nie wiem, odnoszę wrażenie, że bez wystylizowanej sceny łóżkowej filozoficzne sf obejść się dziś nie może takoż. Ale od premiery Solaris minęło 10 lat, zmieniło się dużo itp. Myślę, że jednak dzisiaj faceci (zwłaszcza w Hollywood) stali się bardziej uprzedmiotowieni niż byli i z tego wynikają te wszystkie pośladki i rozchełstane koszule. Ktoś się połapał, że laskom można pokazać kawałek ciała, a one się już nie muszą publicznie wstydzić, więc to też się sprzedaje! A jak się sprzedaje, to czemu na tym nie zarobić.

      Usuń
    6. Bo diCaprio widać było tylko pośladki.

      Usuń
    7. @Rusty
      O widzisz, może, nie wiem. :D Trzeba by spytać tych, którzy krytykowali. Do dzisiaj to już pamiętam bardzo mgliście, zostało mi właśnie tyle, że afera była na tle tej "powagi" zbeszczeszczonej nietwarzową stroną Clooneya i wyeksponowaniem wątku romantycznego...

      @kaczazupa
      Co do sprzedawania - no owszem, zgadzam się. Z tym, że niekoniecznie każdą aktorską nagość postrzegam jako uprzedmiotowienie, niezależnie od płci aktora. Ale to znów kwestia, którą się zwykle rozważa pod kątem "uzasadnione/nieuzasadnione" w każdym pojedynczym przypadku, jak sądzę. Znasz? :) --> http://bsstudio.nazwa.pl/themovie/?p=266

      Usuń
  7. Ja nie jestem pewien, czy kierowani sie do mezczyzn, to zla strategia ze strony HBO. Jezeli (upraszczajac), cala telewizja jest skierowana do kobiet, to jedna stacja nastawiona na mezczyzn ma w gruncie rzeczy znacznie lepsza ogladalnosc. Trafia do niszy, ktora moze zmonopolizowac.
    W kazdym razie nie wydaje mi sie, ze piersi, czy sceny erotyczne w filmach, czy serialach, byly skierowane wylacznie do kobiet. Przy czym z tego co wiem, to nie ma powaznych badan odnosnie tego, jak kobiety je odbieraja. Podobnie jak nie ma badan odnosnie kobiecej konsumpcji pornografii i tego, czy rzeczywiscie "kobiece porno" ogladaja kobiety.
    Natomiast odnosnie pokazywania penisow na ekranie, coz, biorac pod uwage jak traumatyczne przezycia zostaly tutaj opisane, to jako producent bardzo ostroznie bym do tego podchodzil :) Jako ciekawostke dodam, ze w imdb tag "full male frontal nudity" ma 3300 pozycji (po kliknieciu jest 700 z czego 520 w filmach, 61 w telewizji), a "full female frontal nudity" 4,400 (1242 w kinie, 89 w telewizji). Biorac pod uwage roznice w znaczeniu obydwu okreslen (female frontal nudity nie oznacza pokazania genitaliow), a i fakt, ze w femal zaliczono produkcje playboya, to wychodzi, ze plec nie ma duzego znaczenia, jezeli chodzi o pokazywanie tego, co jest ponizej pasa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnam była sprawdzić tagi na imdb, bo okazuje się, ze róznice nie są aż takie duże. Przy czym chyba należało by porównać full male frontal nudity i topless i to było dało rezultat, o który nam chodzi.

      Widzisz, dal mnie problem jest w tym, że do piersi jesteśmy przyzwyczajeni (zwłaszcza w polskim kinie), a do penisów nie. Ale to wcale nie znaczy, że mamy ich więcej pokazywać, choć bardziej równa reprezentacja na pewno by się przydała.

      Usuń
    2. No ale, jak sama przyznajesz (o czym zreszta kiedys, dawno temu rozmawialismy) penisy to inna kategoria niz piersi, wiec porownywac ich nie ma co. Zreszta, co ciekawe, doslowny odpowiednik kobiecych piersi, czyli "meska klata", jest pokazywana zdecydowanie czesciej, dokladniej i w filmach ogolnie dostepnych. Piersi (tzn, kobiece) sa rownoznaczne z przyznaniem filmowi odpowiedniej kategori wiekowej.
      W kazdym razie, miejmy tylko nadzieje, ze jezeli/jak wprowadzonych zostanie wiecej penisow do filmow, to beda one mialy w nich sens.

      Usuń
    3. Ba, bo na ulicy damskie piersi równają się przyznaniu sytuacji kategorii "skandaliczna", więc co się dziwić filmom.

      Usuń

Prześlij komentarz