Ulało mi się

Cześć, mam na imię Ola i jestem aktywnym fanem fantastyki od 17 lat. Książki SF czytam od 23 lat, lubię też mangi, komiksy, filmy i seriale.

Fandom był dla mnie objawieniem. Gdy w 1999 roku zapisałam się do Śląskiego Klubu Fantastyki, poczułam, że wreszcie znalazłam moje miejsce na ziemi: takie, w którym czułam się zrozumiana, gdzie moje pasje nie były uważane za dziwne i gdzie mogłam aktywnie działać. Szybko wciągnęłam się w organizację konwentów: najpierw mangowych (Asucony i jeden Yukicon), potem fantastycznych (Polcon 2001). Pisałam artykuły i recenzje do kilku fanzinów. W 2005 roku pojechałam na mój pierwszy i do tej pory jedyny Worldcon w Glasgow (byłam członkiem dwóch innych, Yokohamy w 2007 i Londynu w 2014, ale życie stanęło mi na drodze i nie mogłam na nie pojechać). Prawie cały konwent przepracowałam jako gżdacz, poznając nowych ludzi. W 2010 pojechałam na Eastercon; w tym samym roku byłam jednym z głównych koordynatorów Euroconu w Cieszynie, który może nie był największym z konwentów, ale bardzo skomplikowanym z uwagi na nitki programowe w czterech językach i współpracę z fanami z wielu krajów. Poznałam wtedy za pomocą internetu wielu tłumaczy, profesjonalnych i amatorskich, którzy za darmo, dla czystej przyjemności pomagania przekładali na trzy inne języki i sprawdzali teksty do informatora, programu oraz notki na stronę. Każdy z nich dostał za to koszulkę i antologię opowiadań, część z nich nawet nie była na konwencie, przy którym pomagali.

2010 rok był wyjątkowy pod jeszcze jednym względem: poproszono mnie, bym reprezentowała jako polski agent Worldcon w Londynie. Oczywiście się zgodziłam.

Jeśli bycie fanem czegoś mnie nauczyło, to przede wszystkim tego, że choć praca przy konwentach czasami jest cięższa niż zarobkowa, przynosi o wiele więcej satysfakcji, bo wykonuje się ją z własnej woli i w ramach hobby. Staram się pomagać ludziom w miarę swoich możliwości. W 2007 tłumaczyłam na język angielski teksty na Polconową stronę, zajmowałam się też Green Roomem w Warszawie. W tym roku podjęłam się (nie sama!) stworzenia programu literackiego na Polcon w Bielsku, który to konwent jest bardzo bliski mojemu sercu; służyłam też poradą polskiemu bidowi na Eurocon 2016 (niestety nie wygraliśmy, ale Wrocław będzie miał Eurokonferencję). Zamierzam zaangażować się w organizację Worldconu w Dublinie w 2019. Za to wszystko, za konkursy, imprezy jednodniowe, prelekcje i tym podobne rzeczy nie dostaję kasy. Robię to dla przyjemności.

Tym bardziej jest mi przykro, gdy pierwszym fejsbukowym komentarzem pod udostępnionym programem Polconu jest: "Program ssie" - zwłaszcza, gdy osoba go pisząca wyraźnie nie miała czasu, by do niego zajrzeć, zanim wklepała swoją "krytykę". Było mi bardzo głupio, gdy na łódzkim Polconie fani chodzili w koszulkach z napisami "Jestem orgiem, nie mogę ci pomóc" i wyprodukowali specjalny, "śmieszny" biuletyn. Jeszcze gorzej się poczułam, gdy po zeszłorocznych problemach z kolejką akredytacyjną w Warszawie w kuluarowych dyskusjach padało moje nazwisko w kontekście "A nie mówiłam!"


Ludu, głęboko wierzę w to, że gdyby choć cząstkę energii, którą poświęcacie na "dowcipne" hejtowanie, poświęcilibyście na prace przy konwencie, świat stałby się lepszym miejscem, bardziej przyjaznym, milszym. My, mniej lub bardziej przypadkowi organizatorzy, poświęcamy czas i energię, by przygotować imprezę dla setek, czasem tysięcy osób. To praca na cały dodatkowy etat i wykonujemy ją z przyjemnością, ale macki opadają, gdy napotykamy na swojej drodze "krytykę dla krytyki". Pewnie, orgowie Polconu w Bielsku mają problemy, do tej pory zdobywali doświadczenie głównie przy lokalnym Grojkonie, ale zamiast żądać od nich (nas) pewnych rzeczy, może warto zapytać: "Hej, mogę w czymś pomóc? Umiem to, to i to." A jeśli na to was nie stać, to przynajmniej ugryźcie się w język, zanim coś chlapniecie.

Nie było mnie na londyńskim Worldconie, ale mam program z rozdania nagród Retro Hugo za rok 1939. W nim Sam Moskowitz, organizator pierwszego Worldconu z 1939 roku, pisze (tłumaczenie moje):
"W lutym 1937 roku w Nowym Jorku odbył się jednodniowy konwent, sponsorowany przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Naukowe (ISA), którego członkami byli między innymi Donald A. Wollheim, Frederik Pohl, Robert Lowndes, Jack Gillespie, Richard Wilson i inni, którzy potem stworzyli grupę zwaną Futurianami. Było ich około czterdziestu. (...) Głosowali nad stworzeniem komitetu, który miałby się zająć zorganizowaniem światowego konwentu, ale nigdy się tym celu nie spotkali.

W 1938 ISA zostało rozwiązane przez Wollheima, Pohla i Cyrila Kornblutha, łącznie z komitetem do spraw Światowego Konwentu Science Fiction. W maju 1938 roku, razem z Willem Sykorą, zorganizowałem pierwszy amerykański konwent SF w Newark, New Jersey. Pojawiło się na nim 125 fanów i tak fenomenalna frekwencja przekonała nas, że powinnismy spróbować zorganizować Worldcon.

Ponieważ poprzedni komitet został rozwiązany wraz z ISA, zawiązaliśmy nowy. Futurianie byli na nas źli, ponieważ żaden z nich nie był członkiem nowego komitetu. (...)

[Futurianie] rozpętali kampanię przeciwko nam, rozsyłając biuletyn, w którym twierdzili, że wypożyczyliśmy "Metropolis" z nazistowskich Niemiec, więc byliśmy, rzecz oczywista, faszystami i nie powinno się wspierać naszego konwentu. Tak naprawdę wypożyczyliśmy film z Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowego Jorku, a jego reżyser, Fritz Lang, był Żydem, który musiał uciekać z Niemiec w obawie o swoje życie. Donald A. Wollheim napisał list do wszystkich czasopism SF, w którym prosił, by nie wspierać Worldconu poprzez podarowanie obrazów, uczestnictwo czy wygłaszanie prelekcji. Ten list został wydrukowany w wielu magazynach. (...)"

Wygląda więc na to, że pewne rzeczy są więc uniwersalne i towarzyszą konwentom od zawsze. Ale to nie znaczy, że muszę się z nimi w milczeniu godzić, prawda?

(Notka dedykowana jest Lunie, której też ostatnio "ulało się", choć w innym temacie. :P)

Komentarze

  1. Prawda, nie musisz się godzić. Trzęsie mnie w środku czasami, kiedy widzę brak szacunku dla czyjejś pracy i zaangażowania. W pracy zajmuję się organizacją wydarzeń i szlag mnie trafia, kiedy ktoś stwierdza, na przykład: "Aha, czyli zajmujesz się cateringiem?". Tak, cała moja praca polega na wybraniu kanapek, dokładnie.

    Także, no, jestem z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dobre te kanapki przynajmniej? :D

    No właśnie, twój przykład ładnie pokazuje, że wypowiada się człowiek, który się zupełnie nie zna na twojej pracy, a jednocześnie ją deprecjonuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, kijowo :/
    Jest mi tym smutniej, że sama narzekałam swego czasu na kolejkę na Polconie w Warszawie. Robiłam to jednak, przede wszystkim, w ogromnym zdziwieniu, bo od kilku lat co roku wybieram się na warszawską Avangardę i do tej pory nie miałam zarzutów do organizacji (a przynajmniej nie takich, które wykraczałyby poza dobrotliwe zrzędzenie typu "dużo luda, ciasno, gorąco", ale dwie z tego to zalety, a na trzecie nikt nic nie poradzi :D).
    Jasne, Polcon to nie Ava, jest o całe niebo więcej do zrobienia i ogarnięcia, to i problemy większe. Czytałam wszelkie wypowiedzi w okresie tamtej afery i rzeczywiście - w kuluarach buzowało, a więksi i mniejsi polskiej sceny fandomowej głośno się wypowiadali po obu stronach barykady. Szczerze? Narzekać potrafi każdy, jak słusznie zauważyłaś. Dlatego ja swoje narzekania wrzuciłam w eter w możliwej sensownej, w miarę jednorazowej formie, niczym właśnie takie emocjonalne "ulanie się", a potem stwierdziłam "shit happens". Zamierzam nadal być wierna Stowarzyszeniu Avangarda. Jasne, they dropped the ball na "Kolejkonie" ale najważniejsze, że i tak zajebiście się na Polconie bawiłam. Mimo wtopy.
    Zdaję sobie sprawę, jak ogromnym eventem - z masą nakładu czasu, pracy, chęci i pieniędzy - jest zorganizowanie konwentu czy jakiegokolwiek rodzaju "zjazdu". Sama teraz się z tym bawię w pracy, w kontekście naukowym. Wiadomo, zawsze znajdzie się ktoś kto się przyczepi, często bezmyślnie, nie poświęcając uwagi pracy, jaką włożyli w to inni, często kosztem własnego życia czy zdrowia.
    Podziwiam wszystkich, którym się chce pomagać organizować konwenty. W tym roku po raz pierwszy prowadziłam punkt programu (czyli taka "skala mikro" współorganizowania ^_^) i miałam trochę bardziej backstage'owy wgląd w pracę gżdaczy. I za punkt honoru postawiłam sobie bycie dla nich ultra-miłym i cierpliwym, bo oni to wszystko robią z dobroci serca i pasji. Bycie upierdliwym, opryskliwym dupkiem niczego nie załatwi. Starałam się też każdemu gżdaczowi z którym gadałam powiedzieć na koniec "Dzięki za to co robisz. Jesteś super."
    Nie wiem, czy kiedykolwiek zbiorę się na odwagę by zgłosić się do pomocy w organizowaniu konwentu. Fizycznie nie wiem, czy bym pewnym zadaniom podołała, ale np. w kwestii tłumaczeń, etc... why not? Będę musiała wziąć przykład z Ciebie i spróbować :)

    /tldr; w skróce: dobrze gada, polać jej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, Rusty, jak człowiek zajmuje się tylko wybraniem kanapek, to muszą być doskonałe ;) Chociaż pewnie znalazłyby się marudy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Deprecjonowanie pracy nauczyciela - temat rzeka. Łączę się w bólu.
    Oczekując na wiadomości o In the flesh obejrzałam nowe odcinki Suspects z Lukiem Newberrym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Opowiem inna anegdotę: mąż pracował na Worldconie na akredytacji i była ona bardzo źle zorganizowana i wszyscy stali w długiej kolejce. Ale gdyby nie to, że mam "inside source", to bym o tym nie wiedziała. Bo nikt nie wpadł na pomysł "Kolejkonu".

    A bycie super-miłym dla gżdaczy zawsze jest bardzo dobrym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie będę się wciągać w nowy serial, nie będę się...


    Ach, nevermind.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest tylko w 2 odcinkach drugiego sezonu :) cały serial może ci się nie spodobać, poza tym krótki jest. No chyba że lubisz Hala z Being Human i serial ci się spodoba...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie oglądałam Being Human, ale mam zamiar nadrobić, bo już mi przeszła złość na ten serial. IMDB twierdzi, że był też w 1x06, ale rozumiem, że nie bardzo?

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie, chyba nie, zaczynam się teraz zastanawiać czy mogłam go przegapić, mogłam?
    A dlaczego złość?

    OdpowiedzUsuń
  11. Zezłościłam się, że 2/3 oryginalnej obsady po pilocie zostało wymienione na better-looking.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie widziałam pilota. Więc się nie wypowiem. A tak przy okazji to mam do oddania kompletnie nowy 2 sezon kupiony w chwili zupełnego wyłączenia myślenia. Próbowałam już z allegro ale nie rozumiem na jakiej zasadzie to funkcjonuje.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie mój cyrk i nie moje małpy, więc nie wiem o co cho, ale to:
    Ludu, głęboko wierzę w to, że gdyby choć cząstkę energii, którą poświęcacie na "dowcipne" hejtowanie, poświęcilibyście na prace przy konwencie, świat stałby się lepszym miejscem, bardziej przyjaznym, milszym.
    ...powinno byż powtarzane zawsze i wszędzie, nie tylko w odniesieniu do konwentów. A słowa Moskowitza, szczególnie ostatni akapit, potwierdzają mój ogólny pogląd na szanowną ludzkość, szczególnie gdy występuje w wersji tłumnej...

    Wirtualne uściski, jeśli robią jakąkolwiek różnicę. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  14. Lets be honest: Polacy są dobrzy w kilku rzeczach *cough*mesjanizm*cough*, a jedną z nich jest niekonstruktywne narzekanie :/

    OdpowiedzUsuń
  15. Owszem, tyle lat minęło, a niektóre mechanizmy się zupełnie nie zmieniają. Ludzie zawsze znajdą powód, by ci dokopać. Dzięki za uściski.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hm, a w jakiej cenie? Bo może bym się skusiła.

    OdpowiedzUsuń
  17. Może być bezcenne? nie mam komu sprezentować, bo albo brak wystarczającej znajomości języka albo wstręt do wampirów i spółki, próbowała z allegro ale musiałam dołożyć do interesu więc oddam w dobre ręce.

    OdpowiedzUsuń
  18. Na bezcenne to mnie nie stać. :P A czym mogę ci się zrewanżować?

    OdpowiedzUsuń
  19. Książką? Filmem? może być po angielsku albo w innym języku z angielskimi napisami.

    OdpowiedzUsuń
  20. alex.cholewa (at) gmail. com - dogadamy się mailowo co do tytułu, ok?

    OdpowiedzUsuń
  21. Zawsze mnie zastanawiają takie teksty w stylu "program ssie" wypowiedziane pięć minut po zobaczeniu tabelki programowej. Bo serio nie da się - co każdy uczestnik konwentu powinien wiedzieć - wyłącznie na podstawie tabelki powiedzieć czy konwent jest fajny czy nie, czy będzie merytorycznie czy nie, czy prelki będą ciekawe. Ogólnie można mieć w tabelkach fajerwerki a wszyscy usną na schodach i mieć mniej atrakcyjnie wyglądający program i najlepszy konwent ever. Nie wiem ludzie chyba chcą być z góry niezawodoleni

    OdpowiedzUsuń
  22. Osoba, która to napisała (a potem skasowała) to wredny troll. Wiele na konwencie zależy od twojego nastawienia. Ja często najlepiej bawię się na tych konwentach, gdzie jestem na jednym czy dwóch punktach programu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz