Fantastyczne pisarki i gdzie je znaleźć, edycja moja

Skończyło mi się miejsce na regałach. Tak, wiem, problemy pierwszego świata. Bo, gdyby nie czytnik, pewnie skończyłoby się dużo wcześniej. Miejsce w mieszkaniu też się kończy, więc zwiększenie liczby półek raczej nie wchodzi w grę. Rozwiązanie jest tylko jedno: EKSTERMINACJA.


No ale bez przesady, nie zamierzam robić inscenizacji powieści Raya Bradbury'ego na trawniku przed domem. Po prostu przeprowadzam selekcję i książki, do których nie wrócę (a jest ich sporo) wynoszę sukcesywnie do biblioteki.

Przy okazji jednak pojawiła się druga strona monety: których książek nigdy nie wyniosę. I wyszło na to, że są to głównie książki autorstwa kobiet. Dlaczego więc wpis? Bo Agata stworzyła własną listę polecanych autorek. A ja jestem papuga.

I z tego papugowania powstała poniższa lista.



Walton, Jo

Obie wydane po polsku powieści strasznie lubię: o "Wśród obcych" pisałam tutaj, a "Podwójne życie Pat" to historia życia jednej kobiety w dwóch odsłonach. Co lubię w powieściach Walton, to skupienie na postaciach bez zbędnych komentarzy. W efekcie dostajemy kameralne i intymne powieści o emocjach - a to chyba najlepszy rodzaj powieści w mojej opinii (aka dlaczego tak przepadam za Barnesem).

Leckie, Ann

Muszę wyjaśniać? Ok, jak muszę, to ja chciałabym pisać jak Leckie. Tak od środka, z założeniem, że czytelnik zna świat tak dobrze jak autor, i nie potrzebuje wyjaśnień. Z inspiracjami z bibliotecznych półek i z historii ludzkości, ale z tym samym skupieniem na pojedynczej postaci jak u Walton, z kameralnością w wielkim wszechświecie. Z taką ludzką SF, nawet jak pisze o sztucznej inteligencji. Ale przede wszystkim podziwiam ją za brak literacko-pisarskich kompromisów, bo to przesuwa granice gatunku. A mnie ciągle brakuje czegoś nowego.

Hobb, Robin

Będę się powtarzać, ale Hobb lubię za skupienie na indywidualnych postaciach i na ich kompleksową konstrukcję. Nikt tak nie pisał o różnych rodzajach smutku jak ona (nawet Tolkien). Poza tym niesamowite jest to, że postaci Błazna i Bastarda widzieliśmy od lat najmłodszych, a ciągle jest to historia, którą chcę czytać. W ostatnich latach mój zachwyt nieco osłabł, ale nie z powodu Hobb, tylko z powodu mnie. Szukam mniej fantasy. Ale sentyment pozostał.









Wilce, Ysabeau

Polecanka od Ninedin, trafienie prosto w dziesiątkę. Inspirowana Kalifornią historia dziewczynki, która odkrywa, że jej rodzina to nie są przelewki. Do tego wspaniałe podejście do magii, niejednoznaczne relacje między postaciami i brak oczywistych rozwiązań. Trylogię o Florze Segundzie ktoś powinien wydać po polsku.

Clarke, Susanna

Wiecie, depresja is a bitch. Głównie dla Clarke, choć i dla ich czytelników, bo przez chorobę wydała dopiero dwie książki, za to jedną lepszą od drugiej (uwielbiam "Damy z Grace Adieu"). Epickość, postaci, relacje miedzy nimi (myślę, że już widzicie, co mnie w historiach najbardziej uwodzi) oraz cudny, złośliwy humor z historią i wierzeniami wysp brytyjskich jako kanwą opowieści.

Le Guin, Ursula

Było wyzwanie i w nim chyba dużo pisałam o tym, za co cenię Le Guin - ale powiedzmy szczerze, gdyby nie "Lewa ręka ciemności" podsunięta kiedyś przez teściową, nie byłabym dziś osobą, którą jestem. A fantastyka bez Le Guin byłaby o wiele gorszym miejscem. Le Guin pokazał mi, że czasami szersza perspektywa jest konieczna do zrozumienia drugiego człowieka oraz że należy poznać coś, zanim zacznie się oceniać.


Jansson, Tove

Jeśli wierzyć teoriom, że wrażliwość literacką czytelnika kształtują lektury z najmłodszych lat, to u mnie odpowiada za ów proces w dużej mierze Jansson. Za przekonanie, że postaci zarysowuje się głównie za pomocą czynów, a nie opisów. Za to, że wierzę, iż wyobraźnia nie ma granic. I za to, że małe dziewczynki mogą być wiecznie wkurzone i jest to ok.

Willis, Connie

Nie rozumiem, czemu Willis u nas nie jest super popularna jak na zachodzie. Zanim zaczęłam chcieć pisać jak Leckie, chciałam pisać jak Willis (i miałabym na to większe szanse). Willis jest taką pisarką next door, w sumie nic wyjątkowo w jej prozie nie ma, ale potem człowiek jest zakochany bez pamięci bez względu na to, czy pisze o modach, czy o podróżach w czasie. I te jej opowiadania!

Carter, Angela

To moja wielka, wielka fascynacja z czasów studiów. Mroczne retellingi baśni to było dokładnie to, czego w tamtym czasie potrzebowałam (uniknęłam dzięki temu wampirów) plus ta erotyka. Carter ma też tę sporą zaletę, że się nie zestarzała - może dlatego, że wyprzedzała swoją epokę.



Jones, Diana Wynne

DWJ odkryłam późno, ale pokochałam całym serduszkiem i ostro swego czasu promowałam. Szkoda, że w Polsce wyszedł głównie Chrestomanci, bo w innych książkach Jones wcale nie opuszcza się z poziomem. Pisała dla dzieci, ale nigdy nie traktowała ich inaczej niż dorosłych. Nikomu nie słodziła.

A wy? Macie jakieś swoje ulubione autorki?