O wnętrzach, ale nie większych w środku

Słowo się rzekło, kobyłka u płotu, trzeba napisać wpis o mieszkaniach bohaterów "The Big Bang Theory"; co prawda serial już mnie prawie nie śmieszy i oglądam z przyzwyczajenia, ale zachwyt wnętrzami nadal pozostaje. To jest kolejna sfera moich zainteresowań, której rzadko daję upust na blogu (ale czasami mi się wymyka to spod kontroli). Powiedzmy sobie, że ten wpis będzie zakończeniem pewnego etapu serialowego - a może kiedyś zrobię to samo dla "The Good Wife", bo mieszkanie Alicii jest obiektem mojej nieustannej zazdrości i usiłuję je skopiować IRL.

A. Mieszkanie Leonarda i Sheldona


Ann Shea, dekoratorka planu, trochę poszła po bandzie, jeśli chodzi o główny set serialu, czyli salon Leonarda i Sheldona. Z drugiej strony telewizja rządzi się swoimi prawami i właściwie mało ważne jest, że bohaterowie mają biurko z komputerem przy oknie, z którego dotychczas nikt nie korzystał, prawda? Podstawą jest bardzo męski styl, ale z pewnym twistem: dodano zużycie. Przykładowo: centralne miejsce zajmuje skórzana kanapa, ale jej poduchy są zdeformowane przez pośladki siedzących, w dodatku przez oparcie zawsze jest przewieszony stary koc. Stylizowany na perski dywan i okrągły, szklany stolik kawowy nie powinny do siebie pasować, ale tworzą zgodną, spójną całość, nadając szyku pozostałym meblom. Wygląda to tak, jakby Leonard i Sheldon umeblowali mieszkanie, dbając głównie o wygodę, a nie wartości estetyczne (co w sumie zgadzałoby się z ich osobowościami), korzystając z przedmiotów przywiezionych z rodzinnych domów bądź zakupionych tanim kosztem na Craigslist.

Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Zakładam, że na początku pani Shea dostała polecenie uczynienia pokoju zamieszkanym na pierwszy rzut oka przez geeków i z tego zadania wywiązała się najlepiej jak potrafiła. W efekcie dwaj fizycy mają ogromny model DNA i książki o genetyce. Zakładam osobiście, że w szafkach po katalogu bibliotecznym (obiekt mojej zawiści, też bym taki chciała) trzymają figurki do Warhammera i karty do Magica. Ale to ja się czepiam: np. plakaty (ten z robotem w kuchni i ten retro przy drzwiach) pięknie nawiązują do złotej ery SF, a poustawiane w różnych miejscach figurki komiksowych bohaterów robią ładny klimat, choć ja osobiście bym ich z pudełek nie wypakowywała... Cieszą mnie też oficjalne zdjęcia drukowane przez NASA na lodówce (sama mam taki zestaw!) czy pudełko na chusteczki w kształcie kostki Rubika. Z czasem nawiązano współpracę z odpowiednimi ludźmi, efektem czego jest np. wisząca przy drzwiach replika miecza Neda Starka.

Paleta kolorystyczna jest bardzo stonowana: tło stanowią głównie brązy, uzupełnione ciemnym niebieskimi pomarańczowymi akcentami. Daje to efekt domowego ciepła, mimo męskiego klimatu wnętrza.

Chętnie "pożyczyłabym" sobie "bankierskie' krzesło, które jest jedno i biedne i samotne i lepiej by mu było u mnie.


B. Mieszkanie Penny


Oglądając serial zawsze mam wrażenie, że salon Penny jest pełen kolorów, podczas gdy w rzeczywistości to wrażenie stworzone jest przez zestawienie dodatków w kontrastowych kolorach, np. turkusowym i pomarańczowym, z dodatkiem fioletu. Tło zaś jest w dosyć spokojnym beżu (panele, szafki kuchenne, dywan), uzupełnionym lekko wyblakłą zielenią. To pozwala na wprowadzenie dosyć szalonych pomysłów, jak np. pstrokatego fotela (nie ma go na zdjęciu), który Penny znalazła nie śmietniku. To zresztą kwintesencja stylu Penny: tanie meble z IKEA (niski regał Billy w okleinie brzozowej, komponujący się z nim znakomicie stolik kawowy, fotel Skruvtsa - sama siedzę na takim pisząc tę notkę - sofa Klippan w turkusowym pokryciu czy stół Bjursta w części jadalnej - wbrew pozorom nie znam całego katalogu IKEA na pamięć, ale pracuję nad tym...) i dodatki z second handów: skrzynia przy kanapie czy obrazki przy drzwiach wejściowych, ale przede wszystkim tkaniny obiciowe i te wykorzystane do uszycia poszewek poduszek; nie wiem, czy scenografowie szukają tych tkanin na aukcjach, czy raczej celują we współczesne materiały, które czerpią z wzorów z lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, ale taki efekt retro jest w tej chwili na topie. Daje to powiew świeżości i jestem pewna, że gdybym miała z dekadę mniej na karku, to usiłowałabym skopiować styl Penny u siebie w pokoju. Jest to w pewnym sensie również kwintesencja współczesnego stylu kalifornijskiego: lekkość i spora możliwość zmian niewielkim kosztem. Zwróćcie uwagę np. na otwartą kuchnię z szafkami bez frontów - to rozwiązanie po raz pierwszy w bardzo spektakularny sposób wprowadzono w kultowych "Przyjaciołach", ale u Penny wyeksponowano w niej ceramiczne naczynia w żywych kolorach. Daje to ładny efekt, ale przede wszystkim tworzy wrażenie przestrzeni w miniaturowej kuchni.

Gdybym mogła zabrać jedną rzecz z mieszkania Penny, padłoby na krzesła, które stoją przy jadalnianym stole. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy są to przerobione stare duńskie krzesła, czy raczej jakaś ich nowoczesna wersja, ale na ich widok włącza mi się tryb "WANT!"


C. Pokój Howarda


Przy mieszkaniu Howarda włączało mi się głównie "OH DEAR GOD, ZABIERZCIE TO ODE MNIE, ME BIEDNE OCZĘTA!" Sypialnia pana magistra to najgorsze rzeczy, jakie dały nam lata osiemdziesiąte: czarne, lakierowane meble, wzory safari na dużych powierzchniach oraz kontrast pomiędzy czarnym i czerwonym (SATYNOWA POŚCIEL, AŁA), zestawione ze stara wykładziną dywanową. Do tego metalowe dodatki. Nie zrozumcie mi źle, uwielbiam metalowe dodatki, dają taki fajny industrialny feel, ale w tym wnętrzu sprawiają wrażenie, jakby istniały tylko po to, żeby było gdzie przyczepić kajdanki. Żaden alfons by się tej sypialni nie powstydził, zwłaszcza rozerotyzowanych ilustracji zdobiących każdą powierzchnię płaską (jestem pewna, że na suficie też jest duży plakat; albo lustro...)

To jednak nie koniec problemów. Howard, będąc geekiem, stara się wyeksponować swoje kolekcje, ale robi to w bardzo nieumiejętny sposób. Miecze świetlne powiesił na ścianie, jakby to były szable po przodkach, obrazki powiesił symetrycznie, w kącie postawił zestaw do gier, figurki stoją w naprawdę dziwacznych miejscach. Daje to efekt, jakby nigdy nie wyszedł z fazy koledżu: wiecie, jeszcze nie dorosły, już nie nastolatek, mix najgorszych rzeczy z obu faz.

Z drugiej strony jest to chyba najbardziej wierne odwzorowanie sypialni samotnego mężczyzny-nerda, jakie widziałam kiedykolwiek... Więc kudos za to.


D. Mieszkanie Raja


Z mieszkaniem Raja mam spory problem. Z jednej strony odzwierciedla ono jego profesję (astrofizyk) w bardzo fajnych, drobnych szczegółach, podkreśla jego pochodzenie (np. poduszka z wielbłądem), pokazuje, że nie dba on o szczegóły (kuchnia z frontami z IKEA), a potem bam!, człowiek zaczyna zauważać te wszystkie designerskie rzeczy. Serio, jak na mieszkanie samotnego mężczyzny z kompleksami, który nie potrafi się nawet porządnie ubrać, zawiera ono ogromną ilość bardzo drogich (pewnie rodzice płacili), oryginalnych przedmiotów z epoki, za które miłośnicy starego designu (w tym ja) daliby się poćwiartować. Serio, tak na pierwszy rzut usiłowałabym wynieść fotel z giętej sklejki, stolik (mimo, że ma szklany blat, ale te nogi!), stolik z lewej strony kanapy orz krzesła z kącika jadalnianego; wszystko to piękne przykłady amerykańskiego tzw. mid-century design. W Polsce mamy fabrykę mebli giętych Paged, która tworzy kolekcję Vintage i powiedzmy sobie szczerze, nie stać mnie nawet na współczesne wersje tych mebli. A u Raja stoją one ot tak sobie. Rodzi się więc pytanie, czy Raj zdaje sobie sprawę z ich prawdziwej wartości. Osobiście uważam, że tak, usiłował jednocześnie podrobić styl kolegów ("kupujemy używane mebla na Craigslist"), ale bez ustępstw cenowych.

W mojej opinii efekt mógłby być ciekawszy, gdyby scenografowie nie usiłowali aż tak bardzo podkreślić kolorystyką męskiego charakteru wnętrza, które aż się prosi o żółć i granat.


E. Mieszkanie Bernadette (i Howarda)

Przy tym mieszkaniu tracę zdrowy rozsądek. Styl Bernadette to mój styl, tak właśnie umeblowałabym mieszkanie, gdyby pozwoliłyby mi na to fundusze. Uwielbiam wykorzystanie retro mebli, starych tkanin z przyciągającymi wzrok wzorami i te kolory! Kawa z mlekiem, do tego stonowany morski, pomarańczowe akcenty i dodatki z jasnego drewna i wikliny, Wszystko daje efekt lekkości, ale widać również, że nie ma tam rzeczy zbędnych i zakup każdej z nich został dogłębnie przemyślany. W efekcie wnętrze nie przytłacza, mimo że zostało umeblowane na podobnych zasadach jak pozostałe mieszkania - widać jednak efekty estetyczne zrodzone z żelaznej konsekwencji. Tu nawet wykładzina dywanowa ma rację bytu! Kobiece akcenty są właściwie skąpe: Bernadette ma słabość do kwiatów w wazonach i białej ceramiki.

Co ciekawe, gdy po ślubie wprowadził się Howard, mieszkanie właściwie się nie zmieniło. Styl Bernadette jest na tyle uniwersalny i dojrzały, że pasuje również do młodych nowożeńców.

Byłabym w stanie zabić za grafikę, która wisi przy lodówce. Gdybym mogła, zabrałabym też drzwi wejściowe z ościeżnicą oraz kawałkiem ściany, bo bardzo podoba mi się to zestawienie kolorów (biel, kawa z mlekiem, popielaty). Zazdroszczę też im ogromnej szafy w sypialni.


F. Mieszkanie Amy


Na pierwszy rzut oka widać, że Amy odziedziczyła to mieszkanie po babci i od tego czasu nic w nim nie zmieniła, może za wyjątkiem koloru ścian. Nie wiem, gdzie dekoratorka znalazła te fronty kuchenne, kto mógł, pozbył się ich pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku na rzecz jasnego lub ciemnego drewna. Kapa z szydełkowych kwadracików? No cóż, w zeszłym roku na polskich blogach wnętrzarskich takie kocyki święciły triumfalny powrót. Do tego lakierowane meble z połowy wieku, na aukcjach opisywane mylnie jako "art deco"- to nie jest art deco, to lata 50-te.

Mieszkanie Amy, co ciekawe, opiera się na podobnej palecie kolorystycznej co mieszkanie Bernadette, tylko drewno jest ciemniejsze. Razem z nagromadzeniem przedmiotów daje to efekt lekkiego bałaganu. Amy ma tendencję do pokazywania swoich zainteresować: grafika z przekrojem mózgu, harfa czy klatki ze zwierzątkami są u niej częścią wystroju.

Co interesujące, lokatorka może i nie bardzo potrafi dobierać pasujące do siebie tkaniny, ale za to ma dosyć wyraźną słabość do przedmiotów lekko kolonialnych w stylu. Ciekawa jestem, czy też są to rzeczy odziedziczone, czy po prostu Amy lubi podróżować po świecie i przywozić pamiątki z różnych egzotycznych miejsc...

***

W weekend będę zajęta, ale może w poniedziałek uda mi się napisać mały wpis o Doktorze Who - co prawda już po obchodach pięćdziesięciolecie serialu, ale za to na trzeźwo (chyba że jubileuszowy odcinek i film Gatissa krytycznie wpłyną na mój stan psychiczny...)

Komentarze

  1. Hah, trochę czekałam na ten wpis, odkąd go zapowiedziałaś wieki temu :D
    W każdym razie dla mnie zdecydowanie wygrywa mieszkanie Leonarda i Sheldona. Nawet jeśli nigdy w życiu nie zauważyłam tam tego komputera pod oknem xD A serio - oglądałam wszystkie odcinki, część po dwa razy, część po trzy, ale tamten element totalnie mi umknął.
    Meble są klasyczne i za to je lubię - jestem meblarską konserwą, żadne elementy metalowe czy dizajnerskie do mnie nie przemawiają.

    Swoją drogą, choć różne w detalach, te mieszkania są totalnie podobne w jednym: na środku stoi kanapa i stolik. To nawet ciekawe, bo na żywo nie jestem pewna, czy byłam choć w jednym mieszkaniu z takim układem. Jeśli już, to kanapa jest pod ścianą.
    Natomiast drogie i designerskie gadżety w mieszkaniu Raja zupełnie mnie nie dziwią - przecież jest dziany jak diabli i nie raz zaprezentował, że przykłada ogromną wagę do kwestii estetycznych. Bardziej te fronty kuchenne by mi tu nie pasowały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kanapa i stolik na środku to chyba najbardziej typowy układ sitcomowych salonów. Tak więc pod tym względem mieszkania z TBBT są podobne do bardzo wielu innych domów/mieszkań z produkcji tego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za odwiedziny i komentarz. Nasze wpisy faktycznie się pokrywają..
    A jeśli chodzi o układ kanapy w centrum - jest to domeną wszystkich telewizyjnych mieszkań. Nie ma się nijak do rzeczywistości, ale z pewnością sprzyja nagrywaniu (zwłaszcza przy 'żywej publiczności' jak w wypadku The Big Bang Theory).
    Bardzo ciekawy i lekki w czytaniu blog!
    pozdrawiam z http:bambetle.co.uk

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, ale tutaj dopiero tak to uderza (znaczy mnie to jakoś uderzyło), bo w większości sitcomów nie ma jednak AŻ TYLU mieszkań. W Bundych przykładowo (podaję Bundych, bo to jeden z w sumie nielicznych sitcomów, które faktycznie dość namiętnie oglądałam) też to było, ale było zasadniczo jedno mieszkanie, z rzadka dwa. Tymczasem tutaj w sumie każdy z bohaterów ma własną kanapę ze stolikiem na środku pokoju i po pewnym czasie zaczęłam dochodzić do wniosku, że są strasznie mało kreatywni w urządzaniu sobie wnętrz xD
    Jasne, rozumiem, że chodzi też o względy praktyczne - muszą być frontem do widowni itp., no ale nie wiem... Wdziera się w to monotonia, choćby u każdego szafki były innego koloru, no. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No tak, sama jakoś do tej pory nie zwróciłam uwagi na to, że w TBBT jest tak dużo mieszkań. Pod tym względem serial wyróżnia się spośród innych sitcomów i rzeczywiście bardziej uwidacznia się ten charakterystyczny układ mebli.

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie miałam pytać, czy oni mają biblioteczną szafkę katalogową? O.o

    wbrew pozorom nie znam całego katalogu IKEA na pamięć, ale pracuję nad tym...
    Też miałam pytać. ^^

    U Raja krzesła ewidentnie służą do szybkiego pozbywania się gości...

    OdpowiedzUsuń
  7. u raja mi teleskopy nie pasują widać że mu blok zasłania wszelkie widoki na niebo chyba że to sprzęt do podglądania sąsiadów jest ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Taaa, bo u mnie od pomysłu do realizacji potrafi minąć sporo czau. Ale jak już się za niego zabrałam, to poszedł mi migiem, najgorsze były ilustracje i np. z mieszkania Amy do teraz nie jestem zadowolona.


    Ja tam lubię dizajnerskie meble, np. fotel Penny.


    Wiesz, jak ktoś ma miejsce, to może sobie pozwolić na taki układ, poza tym on dobrze wygląda w telewizji. Nawet ładne to wygląda moim zadaniem, ale w polskich warunkach jest faktycznie rzadko spotykanym rozwiązaniem.


    Co do ikeowskich frontów kuchennych Raja, to mam wrażenie, że on mieszkanie wynajmuje i to jest ta rzecz, która już w mieszkaniu była i nie bardzo można ją zmienić. Z Design Star, które kiedyś namiętnie oglądałam, nauczyłam się, że Amerykanie mają bardzo dziwne szafki kuchenne, które koszmarnie długo się poziomuje i rozwiązania ikeowe (czyli szyna, która sama je poziomuje) była dla nich objawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Och, ja twój blog odkryłam szukając ilustracji do wpisu i przeczytałam cały, bardzo jest inspirujący, tylko mi tych farb, które są tak trudno dostępne w Polsce mi żal, bo czeka mnie malowanie krzeseł i nie chcę ich skrobać, bo są dosyć wieloelementowe.

    OdpowiedzUsuń
  10. E tam, za to cudownie wyglądają, nie marudź. :D


    Te szafki katalogowe to jest szał teraz, zwłaszcza jak ktoś się rękodziełem zajmuje, ale widziałam już przystosowane na barki i wypełnione butelkami z winem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ogląda Good Wife u sąsiadów. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolorystycznie przemawia do mnie mieszkanie Penny, w połączeniu z zielenią brąz prezentuje się tam najcieplej [sama mam w pokoju wszystko w brązach], choć w kategorii kształtu i ustawienia mebli bardziej podoba mi się gniazdko Raja. Te stylizowane meble - cudo. Nogi od stoliczka kawowego wpakowałabym do plecaczka i biegła hen przed siebie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Musiałabyś być tam przede mną, ja też chcę ten stoliczek. Nie biegam co prawda ostatnio zbyt szybko, ale ale za to mam mocny prawy sierpowy. :D A walczyłabym jak lwica.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oh, mi się podoba u Penny - to takie wnętrze, w którym nieład jest jak najbardziej na miejscu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaa, no tak, chciałam siadać, a to do patrzenia jest, głupia ja. :))
    Jak na mój gust mają zbyt marny stosunek zajmowalności miejsca do pojemności, ale jeśli ktoś ma dużo małych rzeczy, które pasuje mu rozdzielić na wiele grup, to owszem, byłyby świetne. Winiarnia mi na myśl nie przyszła, ale też pomyślałam o trzymaniu zapasów koralików i innych takich.
    (To nie najlepsze na to miejsce, ale sprawa pilna, a nie wiem, gdzie jeszcze często sprawdzasz, więc psst! czy z ustawieniami Twojego ostatniego postu na LJ wszystko gra?)

    OdpowiedzUsuń
  16. Znam, namiętnie oglądałam wszystkie prace tej dziewczyny. :D


    Mój ostatnio post, czyli ten o kartkach? Shoot, dzięki, że zwróciłaś mi uwagę, zapomniałam screenować komentarze, ups. Już naprawione.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nieład wszędzie jest na miejscu, jak go lubisz, ale faktycznie, u Penny te kolory dają wrażenie, jakby cały czas coś tam się działo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bo za rzadko zaglądasz na LJ. ;) (Kto powiedział 'nachalny self-advertisement'? Pfff...)
    Ale to chyba facet jest. A z jedną taką (możliwe, że to ją masz na myśli) się wadzi o copyrighty. Znaczy ona szarpie jego, o ile rozumiem. Zajrzyj mu na profil.

    OdpowiedzUsuń
  19. A możliwe, założyłam po nazwisku, najwyraźniej błędnie.


    Zaglądam na LJa co dwa dni mniej więcej i nawet mam w planach mały apdejt, ale ostatnio życie zabiera mi mnóstwo czasu. :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Nom, ja dlatego mam wszystkie regały z drzwiami, a nowa kuchnia jest tak zaprojektowana, że na blatach prawie nic nie ma. Z drugiej strony daje to wrażenie pustki, więc coś za coś.

    OdpowiedzUsuń
  21. Moja kuchnia wygląda podobnie, ale wolę mieć wrażenie pustki i możliwość swobodnego przetarcia blatu, niż podnoszenia każdej pierdółki by zetrzeć kurze (jak to ma miejsce w moim gabinecie)

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam takie wpisy, więcej, więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Hm, swoją drogą zauważyliście, że oglądamy te wszystkie mieszkania przede wszystkim z takiej perspektywy (zwłaszcza na powyższych zdjęciach) jakbyśmy wyglądali z telewizora? Ciekawe, czy to tak specjalnie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Owszem, mam wrażenie, że większość sitcomów to ma, choć np. w "Friendsach" mieszkanie Chandlera i Joeya miało telewizor gdzie indziej. Zresztą te Rachel i Moniki też. Z telewizora najłatwiej chyba zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak, we Friends telewizor był zupełnie gdzie indziej. Może to dlatego, że tam bohaterowie jeszcze oglądali telewizję i musieliśmy zobaczyć to, co oni oglądają. Bo w TBBT bohaterowie oglądają bardzo specyficzny repertuar filmów. W większości są to filmy doskonale znane widzowi i poniekąd dzięki temu są częścią fabuły. Dlatego, jak sądzę, nie musimy widzieć, co bohaterowie oglądają, bo doskonale znamy te filmy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Wiesz, ale we Friendsach też większość rzeczy opowiadali, czy mecze, czy pornosy. :D

    OdpowiedzUsuń
  27. W HIMYM jest to samo - co prawda widzimy tył telewizora, ale nie to co się na nim pojawia. No, poza wyjątkami w stylu "kolejny wymysł Barneya" albo "kolejny teledysk Robin".

    OdpowiedzUsuń
  28. W czym zasadniczo nic dziwnego, bo taniej pojechać metodą Glusia niż kupować na coś licencję...

    OdpowiedzUsuń
  29. Z tego co pamiętam, często jest to pokazywane na ekranie laptopa raczej.

    OdpowiedzUsuń
  30. Owszem, chyba że to materiał nakręcony na potrzeby odcinka.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten wpis zrobił mi dzień (dzień pełen sprzątania, przemeblowań i przetasowań logistycznych po remoncie). Nic dziwnego, że mieszkanie Penny zawsze wydawało mi się takie "homey" i przytulne - ono jest prawie całej z IKEI. A Mysz, gdyby mogła, dosłownie żyłaby w katalogu z IKEI.
    Z mieszkania chłopaków ukradłabym wszelkie geekowskie gadżety (kostka Rubika!), a także wrażenie chaotycznego uporządkowania.
    Zastanawia mnie natomiast kwestia sprzątania. Przy tylu rzeczach "na wierzchu" we wszystkich mieszkaniach, it must be a bitch to dust.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz