Oda do ejtisów, czyli "Ready Player One"

James Halliday, pochodzący z Ohio (jak większość astronautów, Ohio tak działa na ludzi, wszyscy chcą się stamtąd wyrwać; i z Iowa też) genialny programista i multimiliarder, zmarł nie pozostawiwszy spadkobierców. W testamencie zapisał swój ogromny, zbity na stworzeniu globalnej rzeczywistości wirtualnej wykorzystywanej do absolutnie wszystkiego, od biznesu począwszy, a na edukacji skończywszy, temu użytkownikowi swojej sieci, który jako pierwszy odnajdzie trzy klucze i przejdzie przez trzy bramy. Nagroda jest wielce pożądana w dystopijnym świecie, gdzie prawie całkowicie wyczerpano surowce naturalne - bezrobocie jest wysokie, a końca kryzysu nie widać. Jest jednak jeden haczyk: Halliday zmarł w roku 2045, ale przez całe życie fascynowała go jedna dekada: lata osiemdziesiąte XX wieku. Jako nastolatek oglądał namiętnie serial "Family Ties", grał w gry video i prowadził kolegom w piwnicy kampanie D&D. Przez pięć lat tysiące użytkowników bezskutecznie przeczesywało wirtualne planety w OASIS: te magiczne, technologiczne, mieszane, biznesowe, prywatne, te poświęcone filmom i przedwcześnie zdjętym z anteny serialom...

I nagle pierwszy klucz, miedziany, został odnaleziony - i to przez osobę, po której nikt się tego nie spodziewał...

Ernest Cline, nota bene również pochodzący z Ohio, znany scenarzysta ("Fanboys", anyone?), napisał bestseller "Ready Player One" chyba głównie dla siebie. Właściciel De Loreana (ZAZDRASZCZAM STRASZNIE; kiedyś sprawdzałam ceny i sprowadzenie auta nawet nie jest takie drogie, ale jego użytkowanie, z uwagi na ciężar samochodu, już owszem), uwielbia trylogię "Powrotów do przyszłości" i jest fanem chyba każdej skierowanej do geeków franczyzy. Fascynują go też stare gry komputerowe, w które "rąbie" na emulatorach. W świecie książki całe lata osiemdziesiąte XX wieku, pod wpływem testamentu ekscentrycznego Jamesa Donovana Hallidaya, przeżywają renesans: ludzie chodzą w wypranych w wybielaczu jeansach i noszą obciachowe fryzury a'la Limahl. Każdy, kto ma chętkę na fortunę programisty lub chce być modny, zna na pamięć kwestie z filmów Johna Hughesa i chętnie gra w Dungeons&Dragons.

Świat poznajemy z punktu widzenia osiemnastoletniego Wade'a Wattsa, który jak na bohatera typowej powieści YA, nie jest nikim nadzwyczajnym - a wręcz przeciwnie. Jego rodzice nie żyją (ojciec zostawił mu tylko komiksowe, aliteracyjne nazwisko, z nadzieją, że zostanie superbohaterem, jak Peter Parker - ale z takim imieniem to chyba bliżej mu do Deadpoola, prawda?), a ciotka jest niczym zła macocha z bajki braci Grimm - chuda, zła i wiecznie na haju. Wade nie ma kasy, nie jest też popularny, nawet w wirtulanym liceum, do którego dosyć chętnie uczęszcza, ale ma dwa talenty: świetnie gra w stare gry oraz jest nerdem do potęgi. Dość powiedzieć, że w ciągu 5 lat zapoznał się gruntownie z dorobkiem kulturowym całej dekady - niewielu doktorantów może o sobie powiedzieć to samo, prawda?

Napisałam "świat", ale tak naprawdę są to dwa światy (a nawet więcej, jeśli spojrzymy głębiej... musimy spojrzeć głębiej...). RL (real life) to dystopia, jak w "Igrzyskach śmierci", bo to się sprzedaje, jeśli jest sensownie napisane (a nie jak w "Maze Runnerze"...) - brak surowców naturalnych spowodował masowy napływ ludzi z terenów wiejskich do miast, w efekcie powstało bezrobocie i głód. Ludzie otrzymują kupony na jedzenie słabej jakości od rządu. (BTW, akurat z tym pomysłem mam problem, bo moim skromnym zdaniem masowy exodus powinien iść w drugą stronę, na wieś, gdzie jedzenie jest produkowane i każdy mógłby uprawiać swój kawałek poletka...). Większość ludzi szuka ucieczki w wirtualnej rzeczywistości OASIS, która jest darmowa i ogólnodostępna na podstawowym poziomie, jeśli tylko ma się specjalny sprzęt (konsolę, okularki i rękawice) i która właściwie zastąpiła internet w formie, jaką znamy my. I w tym wirtualnym świecie, eksplorowanym przez Wade'a w poszukiwaniu kolejnych kluczy i bram ukrytych przez Hallidaya, przyjdzie nam spędzić większą część akcji: Wade ma tam przyjaciół i wrogów oraz właściwie całe swoje nastoletnie, geekowe życie.
"Pochłonąłem wszystkie „święte trylogie”, jak je określał Halliday - Gwiezdne wojny (pierwszą i kolejną trylogię, która tak naprawdę działa się wcześniej), Władcę pierścieni, Matrixa, Mad Maxa, Powrót do przyszłości i Indianę Jonesa (Halliday powiedział kiedyś, że woli udawać, że inne filmy z Indianą Jonesem, od Królestwa Kryształowej Czaszki, nie istnieją. I tu się z nim zgadzałem). Pożerałem też pełne filmografie każdego z jego ulubionych reżyserów: Camerona, Gilliama, Jacksona, Finchera, Kubricka, Lucasa, Spielberga, Tarantino. I oczywiście Kevina Smitha. Przez trzy miesiące ślęczałem nad wszystkimi młodzieżowymi filmami Johna Hughesa i uczyłem się na pamięć najważniejszych dialogów.
"Tylko potulnych poszturchują. Świat należy do zuchwałych."
Niech was nie zniechęci fakt, że pierwsze sześć czy siedem rozdziałów książki to przedstawienie świata. Nie jest on bardzo skomplikowany, a opisy to bardziej wspólny fapfest wszystkich geeków na całym świecie. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy wykorzystałam funkcję notatek na swoim czytniku, głównie po to, by do podkreślonych fragmentów dopisać "Aaaaa!" - ostatni raz robiłam coś takiego ołówkiem na marginesach "Karaibskiej krucjaty" - bo ja po prostu uwielbiam intertekstualne nawiązania. Przy czym tutaj ta intertekstualność nie jest, jak to zazwyczaj bywa, subtelnym puszczaniem oczka do co bardziej wyrobionych czytelników, wręcz przeciwnie: Cline upchnął w sposób naturalny tyle odniesień do różnych dzieł popkultury, ile się dało, co mam sens z uwagi na strukturę świata przedstawionego w książce (ciągle się zastanawiam, jak bardzo redaktorzy klęli, usiłując uzyskać prawa do użycia pewnych nazw i trademarków w tekście...).
"Spółka GSS wykupiła też od konkurencji licencje na istniejące wcześniej wirtualne światy. Istniejące już symulacje z gier takich jak Everquest czy World of Warcraft zostały przeniesione do OASIS i do rosnącego katalogu tamtejszych planet dołączono kopie Norrath czy Azeroth. Tym samym śladem podążyły też wkrótce inne wirtualne światy. Wszechświat Firefly umieszczono w sektorze przylegającym do galaktyki Gwiezdnych wojen, a tuż obok szczegółowe odwzorowanie wszechświata ze Star Treka. Użytkownicy mogli teleportować się w tę i z powrotem między ulubionymi fikcyjnymi światami. Śródziemie. Wulkan. Pern. Arrakis. Magrathea. Świat Dysku, Świat Rzeki. Kraina Pierścienia. Świat na świecie."
Jeśli jednak miałabym do czegoś "Ready Player One" porównać, to padłoby na "Wśród obcych" Jo Walton, które jest takim odpowiednikiem dla tych fanów fantastyki, którzy jeżdżą na Worldcony i interesują się głównie ambitnymi książkami, na temat których można prowadzić długie dyskusje w kuluarach. "Ready Player One" jest napisane dla geeków, którzy siedzą w ciemnych pokojach przed komputerami, oglądają całe seriale w dwie doby, zapamiętują bez wysiłku trivia, mają wykupiony abonament w WoWie i zawierają przyjaźnie głównie online. (Ja osobiście czuję się jak ta żaba, bo należę do obu grup i obie książki zrobiły na mnie niesamowite wrażenie...)
"Po lewej stronie pasa stał mój pokiereszowany w bitwach myśliwiec X-Wing. Po prawej zaparkowałem deloreana. A na pasie pysznił się pojazd, którego używałem najczęściej - „Vonnegut”. Max odpalił już silniki. Dochodził z nich cichy, stały ryk wypełniający cały hangar. „Vonnegut” był mocno podrasowanym transportowcem klasy Firefly, zbudowanym na wzór „Serenity” z klasycznego serialu telewizyjnego Firefly. Kiedy do mnie trafił, nazywał się „Kaylee”, ale natychmiast go przechrzciłem, nadając mu imię na cześć mego ulubionego XX-wiecznego pisarza. Nową nazwę wymalowałem na burcie poobijanego szarego kadłuba."
 Czy polecam? No ba!

 ***
Na fejsbuniu bawiłam się w tworzenie soundtracku do książki i tak sobie pomyślałam, że może i tutaj go umieszczę - a nuż się komuś przyda do tworzenia odpowiedniego nastroju w trakcie lektury.

Soundtrack:

Rush - Discovery
Rush - 2112
Tank! Cowboy Bebop
Pac-Man Fever
Bryan Adams - Kids Wanna Roc
DEF LEPPARD - Pour Some Sugar On Me
Peter Gabriel - In Your Eyes
Falco - Vienna Calling
John Waite - Change
The Plimsouls - A Million Miles Away
Wham! - Wake Me Up Before You Go Go
Blondie - Atomic
L.A. Style - James Brown Is Dead
Cyndi Lauper - Time After Time
Billy Idol - Rebel Yell
Duran Duran - Union of the Snake
New Order - Blue Monday
Knight Rider Theme
Do You Want To Date My Avatar?
The Beepers - Video Fever
Richard Strauss - Also Sprach Zarathustra / 2001 Space Odyssey opening theme
Conan The Barbarian(Suite) - Basil Poledouri
Rush - Subdivisions
Monty Python i święty Graal - piosenka końcowa

Komentarze

  1. AFAIR (nie ufam jakoś specjalnie swojej pamięci, ale tak mi się wydaje :D), exodus do miast powodowany był 1) utratą możliwości przemieszczania się (ludzie gromadzili się w bliżej miast - z nadzieją, że tam są większe szanse na dostęp do resztek cywilizacji? - i porzucali samochody, bo nie stać już było nikogo na paliwo) (faktycznie mało rozsądne, ale to USA...) i 2) lepszym dostępem do sieci? "Możemy być głodni, byle mieć szybki internet". It speaks to me. (Muszę sobie założyć jakieś mniej oficjalne konto, tak nazwiskiem straszę, meh)

    OdpowiedzUsuń
  2. No owszem, niby ten exodus był spowodowany lepszym dostępem do OASIS w miastach, ale serio, nawet w tej chwili jak ktoś ma dosyć rzeczywistości, to raczej rusza na wieś i zakłada farmę dyń. (Chciałabym mieć farmę dyń.) W sensie zaczyna być eko, sam produkuje swoje jedzenie itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja czytałam w oryginale i pewnie kiedyś przeczytam po polsku, bo kupiłam sobie papierową wersję, z ciekawości chociażby. Dzięki za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zachęcona! Jak przeczytam, wypowiem się bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Seriously: cała przyjemność po mojej stronie. Okropecznie się cieszę, że książka się spodobała i (hopefully) zaczyna zataczać kręgi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutno mi teraz, że nie włączyłam sobie od razu soundtracku! Przy ejtisowej muzyce czyta się jeszcze przyjemniej :-D

    OdpowiedzUsuń
  7. Też chcę mieć farmę dyń! I bakłażanów. I truskawek. Ale to jest nasza racjonalna wizja, a to społeczeństwo miało już chyba poważny problem wcześniej. Wydają się zupełnie bezwolni i zrezygnowani. A my też nie wszystko wiemy, bo jak pisałam (dzięki za zalinkowanie, chyba pierwszy raz ktoś nas zalinkował <3), widzimy ten świat oczyma no-life'a, który prawie nie widuje słońca, bez sensu taki narrator... Może zdarzały się jakieś w miarę normalne jednostki, które wiodły spokojne życie i piły sok dyniowy, bo wolały popkulturę lat '90... No bo chyba jednak nie wszyscy byli uzależnieni od OASIS.

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie chyba nie, bo przecież jak Wade jechał autobusem do Columbus, to wieś wydawała się być strasznie niebezpieczna.



    Jak umieszczałam link do tego wpisu na G+, to z rozpędu też zalinkowałam do twojej notki i dopóki mi ktoś nie wypomniał tego, to nawet nie zauważyłam...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, true, niebezpieczna wyprawa z miasta do miasta. ;) Ale to też jest przefiltrowane przez jego przekonania, to, że on tam widzi pełno zbójców na drodze, nie musi koniecznie znaczyć, że nikt nie uprawia bakłażanów. Ale to już jest trochę meta. Za mało wiemy, uwierało mnie to dość mocno, bo jednak wizja świata niegłupia...

    OdpowiedzUsuń
  10. A więc tak - jakoś za szybko się skończyło! Film na postawie tej książki powinien być mega ciekawy - ale też się zastanawiam, jak w ogóle chcą to wszystko pokazać?! W sumie szkoda, że było tylko jedno nawiązanie do Doctora Who.
    O ile nasz bohater faktycznie może się wydawać typowym zwykłym YA, to moim zdaniem poradził sobie ze swoim zadaniem rewelacyjnie - chodzi mi tu zwłaszcza o spryt i takie rozplanowanie wszystkich czynności, które pozwoliło mu pokonać ochroną zamku. Że też nie pogubił się w tym wszystkim, wow! Jestem teraz mega ciekawa, czy będą jakieś historie z tego świata - Wielki Czerwony Guzik, to mogła by być ciekawa historia. Może jak jeszcze "prześpię" się z tą książką, to coś napiszę. Bo w sumie teraz to mam wielką ochotę pograć w jakąś grę! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. To otwarte zakończenie jest ładnym podsumowaniem historii. IMHO Cline mógłby pozwolić innym autorom pisać w tym universum, jak ten Rosjanin od Metra.

    Jedno nawiązanie do DW to i tak sporo, książka jest jednak amerykańska do bólu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż dziw, że takich nie ma, prawda? Najbliższe są seanse RHPS.

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie. Czemu takich nie ma? Poza tym ciągle rozmyślam nad wyborem aktorów do filmowej wersji książki. Tylko z Aechem nie mam żadnych problemów.

    OdpowiedzUsuń
  14. W wersji VR czy RL? IMHO Logan Lerman byłby niezłym Wade'm. Ashley Greene może jako Art3mis.

    OdpowiedzUsuń
  15. Tym castingiem Rusty wygrywa internety (przynajmniej te moje). Kampania by w roli VR-Wade'a obsadzić Logana Lermana.

    OdpowiedzUsuń
  16. No ale wtedy w RL też, bo jednak on miała awatar podobny do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  17. No ale właśnie jak to jest? Bo niby czytam ponownie RPO i Clive tam RL Wade'a opisuje... no nie jako totalnie niewyględnego, ale zaznacza, że jest lekko otyły, ma trądzik (potem, jeśli dobrze pamiętam Wade bierze się za siebie, ćwiczy, chudnie i "tężeje"). Niby Lerman w młodości miał lekkie pucie na pyszczku, ale nie wiem czy widzę go w RL-owej, "zbrzydzonej" lekko roli.
    Ale chłopak ma i charyzmę i humor i talent by tę rolę zagrać, a i udźwignąć pierwszoplanową rolę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Logan Lerman to świetny wybór, LIam James chyba też nie najgorszy. Natomiast Ashley Greene w roli Art3mis mi nie pasuje. Ellen Page by mi pasowała, ale chyba trochę za stara. Albo
    Alia Shawkat. Kurczę, nie potrafię przywołać w myślach żadnej młodej białej aktorki o pełniejszych kształtach.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dobra, dziewczyny - spędziłam nad tym castingiem kilkanaście minut(godzin) i lepszego chyba nie wymyślę. Konsultowałam się z innymi listami "dream cast for RPO" i oto do jakich wniosków doszłam:

    Wade (RL) - Clarke Duke / Parzival (VR) - Logan Lerman
    Art3mis (RL/VR) - Mae Whitman
    Aech (VR) - Josh Hutcherson (nie jest tak "szeroki w barach" jak sugeruje książka, ale jest w zbliżonym do Lermana wieku, ma charyzmę i wzbudza sympatię) / Helen (RL) - Amber Riley (trudno mi wyobrazić sobie kogoś innego w tej roli, choć próbowałam)
    Daito/Shoto (VR) - Aaron Yoo/John Cho (ewentualnie, ponieważ ich avatary w OASIS wyglądają niemal identycznie, mógłby ich grać ten sam aktor)
    James Halliday/Anorak (RL/VR) - Jack Plotnik (w razie potrzeby można go nieźle postarzyć, ewentualnie, jako starszy Halliday/Anorak: Matt Frewer)
    Ogden Morrow - Martin Mull lub David Ogden Stiers (w jego młodszej wersji widziałam Kevina Smitha; I CAN'T HELP IT - HE FITS!)
    Nolan Sorrento - Fran Kranz (przyznaję, że wyobrażałam sobie Sorrento trochę inaczej - bardziej w stronę... bo ja wiem, Sama Rockwella albo Timothy'ego Olyphanta - ale Kranz byłby IMHO świetny w tej roli)
    I-rok (VR) - Jake Abel (fantastycznie gra dupków; ewentualnie Dane Deehan)
    Kira (żona Ogdena) - Carey Mulligan (boję się tylko, że może za młodo wyglądać; postać jednak pojawia się rzadko, więc może ujdzie)

    Komentarze? Opinie? Sugestie?

    OdpowiedzUsuń
  20. Musiałabym zajrzeć do tekstu, ale wydaje mi się, że i Wade, i Art3mis mieli podobne do siebie awatary. Są prosthetics do takich rzeczy jak zbrzydzanie. :D Poza tym OASIS to ja sobie trochę wyobrażałam jako pełne mo-cap, trochę w stylu Tintina.

    OdpowiedzUsuń
  21. Podoba mi się ten Liam James, ale przy Ellen Page veto, ona jest zbyt zblazowana do roli Art3mis. Natomiast Alia Shawkat wow!


    Dlatego ja poszłam w twarz, a nie w figurę. :D Hollywood!

    OdpowiedzUsuń
  22. Robimy Kickstartera, żeby im zapłacić??? :P Podoba mi się ten casting.

    OdpowiedzUsuń
  23. *kłania się* Alia Shawkat też mi się podoba, jakby Mae nie mogła.
    PS. Prawa do filmu wykupili 4(!) lata temu. Where the ever-loving-f*ck is MY MOVIE?! :(... czyli innymi słowy: Kickstarter, definitely.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz