Kocyk. |
Fanfiki od dawna są moją pasją i od czasu do czasu nawet pisuję o nich notki (tu trochę teorii na początek). Nie osiągnęłam poziomu Foz Meadows, ale mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że bezkresne fanfikowe wody są mi znane jak własna kieszeń i nic nie jest mi obce.
Jakiś czas temu zastanawiałam się nad poziomem dopuszczalnej ingerencji fanów w dzieło i dziś chciałabym pośrednio wrócić do tematu i zastanowić się nad różnicą pomiędzy adaptacją a fanfikiem, bo wydaje się, że w dzisiejszych czasach jest ona niezwykle cienka, jeśli w'ogle istniejąca.
Jak widać, Holmes i Watson wrócili do korzeni, do przełomu epok wiktoriańskiej i edwardiańskiej, do listów, wiadomości przesyłanych przez uliczników, do mrocznego, mglistego Londynu i ogromnych domostw na wsi. Jest to pomysł karkołomny, bo jedną z tych rzeczy, które przyczyniły się przecież do sukcesu serialu, był genialny pomysł na uwspółcześnienie oryginalnych opowiadań i powieści. Jestem w stanie zaryzykować tezę, że smsy na konferencji w komendzie policji wpłynęły nieodwracalnie na sztukę filmową, a gry słowne w tytułach odcinków nadal przywołują uśmiech na mojej twarzy, mimo iż serial już od dawna traktuję z dystansem.
Należy pamiętać, że sam "Sherlock" jest z punktu widzenia kultury fanfikowej nie tyle uwspółcześnioną adaptacją, co raczej tzw. contemporary AU, bardzo popularnym w niektórych fandomach, stworzonym przez fanboyów. Tych fanboyów zresztą namnożyło nam się sporo (pisała o tym niedawno zwierz). Kultura fanowska, a przez to popularna, bo dostępna dla wszystkich, stała się w mediach powszechna, co jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia. Świetnym przykładem jest tutaj "Once Upon A Time", które będąc serialem czerpiącym teoretycznie motywy z tradycyjnych baśni, zaczęło wprowadzać coraz więcej postaci z animacji Disneya (Mulan, Merida): osobiście czekam na postaci zwierzęce, Rattigana czy Robin Hooda.
Tym ciekawszy wydaje się być zwiastun do Christmas Special, bo jest incepcją fanfikową: jednocześnie powrotem do wiktoriańskiego pierwowzoru i hołdem oddanym wersji Granady z Jeremym Brettem; te ulizane włoski są nie do pomylenia z niczym innym, wskazówką jest też sposób wypowiadania pewnych fraz. Czyżby brakowało już twórcom inspiracji czerpanych z tekstów ACD czy też raczej postanowili spróbować swoich sił w innym rodzaju fanfika? Moffat i Gattis zawsze byli świadomi sherlockowych tradycji i w twórczy sposób korzystali z materiału źródłowego, ale nawiązanie do już raz przetworzonego materiału "przydarzyło" im się po raz pierwszy. I chociaż dlatego jestem zaintrygowana, jak będzie wyglądać efekt końcowy, choć do poziomu fanowskiego zaangażowania, jaki odczuwałam przy pierwszej serii jest mi daleko.
Tym ciekawszy wydaje się być zwiastun do Christmas Special, bo jest incepcją fanfikową: jednocześnie powrotem do wiktoriańskiego pierwowzoru i hołdem oddanym wersji Granady z Jeremym Brettem; te ulizane włoski są nie do pomylenia z niczym innym, wskazówką jest też sposób wypowiadania pewnych fraz. Czyżby brakowało już twórcom inspiracji czerpanych z tekstów ACD czy też raczej postanowili spróbować swoich sił w innym rodzaju fanfika? Moffat i Gattis zawsze byli świadomi sherlockowych tradycji i w twórczy sposób korzystali z materiału źródłowego, ale nawiązanie do już raz przetworzonego materiału "przydarzyło" im się po raz pierwszy. I chociaż dlatego jestem zaintrygowana, jak będzie wyglądać efekt końcowy, choć do poziomu fanowskiego zaangażowania, jaki odczuwałam przy pierwszej serii jest mi daleko.
Komentarze
Prześlij komentarz