Kultura fanfikowa

Kocyk.
(Skoro niektórzy promują określenie "kultura serialowa", to ja mogę promować "kulturę fanfikową". Uczynię z tego misję bloga. Bo tak.)

Fanfiki od dawna są moją pasją i od czasu do czasu nawet pisuję o nich notki (tu trochę teorii na początek). Nie osiągnęłam poziomu Foz Meadows, ale mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że bezkresne fanfikowe wody są mi znane jak własna kieszeń i nic nie jest mi obce.

Jakiś czas temu zastanawiałam się nad poziomem dopuszczalnej ingerencji fanów w dzieło i dziś chciałabym pośrednio wrócić do tematu i zastanowić się nad różnicą pomiędzy adaptacją a fanfikiem, bo wydaje się, że w dzisiejszych czasach jest ona niezwykle cienka, jeśli w'ogle istniejąca.

Przyczynkiem do rozważań był opublikowany w zeszłym tygodniu zwiastun do bożonarodzeniowego odcinka specjalnego "Sherlocka" BBC.


Jak widać, Holmes i Watson wrócili do korzeni, do przełomu epok wiktoriańskiej i edwardiańskiej, do listów, wiadomości przesyłanych przez uliczników, do mrocznego, mglistego Londynu i ogromnych domostw na wsi. Jest to pomysł karkołomny, bo jedną z tych rzeczy, które przyczyniły się przecież do sukcesu serialu, był genialny pomysł na uwspółcześnienie oryginalnych opowiadań i powieści. Jestem w stanie zaryzykować tezę, że smsy na konferencji w komendzie policji wpłynęły nieodwracalnie na sztukę filmową, a gry słowne w tytułach odcinków nadal przywołują uśmiech na mojej twarzy, mimo iż serial już od dawna traktuję z dystansem.

Należy pamiętać, że sam "Sherlock" jest z punktu widzenia kultury fanfikowej nie tyle uwspółcześnioną adaptacją, co raczej tzw. contemporary AU, bardzo popularnym w niektórych fandomach, stworzonym przez fanboyów. Tych fanboyów zresztą namnożyło nam się sporo (pisała o tym niedawno zwierz). Kultura fanowska, a przez to popularna, bo dostępna dla wszystkich, stała się w mediach powszechna, co jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia. Świetnym przykładem jest tutaj "Once Upon A Time", które będąc serialem czerpiącym teoretycznie motywy z tradycyjnych baśni, zaczęło wprowadzać coraz więcej postaci z animacji Disneya (Mulan, Merida): osobiście czekam na postaci zwierzęce, Rattigana czy Robin Hooda.

Tym ciekawszy wydaje się być zwiastun do Christmas Special, bo jest incepcją fanfikową: jednocześnie powrotem do wiktoriańskiego pierwowzoru i hołdem oddanym wersji Granady z Jeremym Brettem; te ulizane włoski są nie do pomylenia z niczym innym, wskazówką jest też sposób wypowiadania pewnych fraz. Czyżby brakowało już twórcom inspiracji czerpanych z tekstów ACD czy też raczej postanowili spróbować swoich sił w innym rodzaju fanfika? Moffat i Gattis zawsze byli świadomi sherlockowych tradycji i w twórczy sposób korzystali z materiału źródłowego, ale nawiązanie do już raz przetworzonego materiału "przydarzyło" im się po raz pierwszy. I chociaż dlatego jestem zaintrygowana, jak będzie wyglądać efekt końcowy, choć do poziomu fanowskiego zaangażowania, jaki odczuwałam przy pierwszej serii jest mi daleko.

Komentarze